Jose Ignacio Hernandez: Mieliśmy ogromny głód gry

Wielka determinacja, skupienie i chęć dążenia do celu - te cechy zaprezentowały koszykarki Wisły Can Pack Kraków w pierwszym finałowym pojedynku Ford Germaz Ekstraklasy z ekipą CCC Polkowice, a to przyniosło drużynie spod Wawelu pierwszą wygraną w serii. Przed sobotnią konfrontacją w obozie Białej Gwiazdy czuć było wielki niepokój i pewnego rodzaju niewiadomą, ale zakończyło się wszystko zgodnie z oczekiwaniami.

Krakowianki od pierwszych minut rzuciły się na swoje rywalki niczym wygłodniały tygrys. Agresywna obrona, zabójcze kontry i znakomita selekcja rzutowa sprawiły, że już w połowie drugiej kwarty przewaga Wisły Can Pack Kraków sięgnęła prawie 30 punktów. Pomarańczowe zupełnie nie wiedziały co się dzieje na parkiecie, a ich główna broń, czyli znakomita defensywa, po prostu nie istniała.

- Nasza pierwsza kwarta była znakomita, tak jak zresztą cała pierwsza połowa. Graliśmy z niesamowitą intensywnością w niezwykle szybkim tempie, czego natomiast nie można powiedzieć o drugiej połowie, która była nieco inna w naszym wykonaniu - skomentował pierwsze finałowe starcie Jose Ignacio Hernandez, szkoleniowiec krakowskiego zespołu.

Gospodynie meczu przystępowały do pojedynku po ponad tygodniowej przerwie i według hiszpańskiego trenera być może to miało duży wpływ na taki obraz pierwszej połowy. Pomarańczowe bowiem toczyły zawzięte boje z KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski, a ta rywalizacja zakończyła się dopiero we wtorek po pięciomeczowej wojnie.

- Być może taki początek był spowodowany faktem, że mieliśmy tygodniową przerwę, a to sprawiło, że moje podopieczne były bardziej świeże od rywalek, bardziej wypoczęte i były po prostu głodne gry - mówił Hernandez.

Pierwsze finałowe spotkanie było zatem koncertem gry krakowianek. Pomimo braku w składzie Magdaleny Leciejewskiej (kontuzja kolana). Pomimo gry ze złamanym palcem Eweliny Kobryn, to Biała Gwiazda była królem przedstawienia. Znakomita gra szczególnie w defensywie odbierała chęci do gry rywalkom i hiszpański sztab szkoleniowy mógł odetchnąć z ulgą.

- Mieliśmy swoje obawy przed tym meczem, bowiem wiadomo było, że problemy mają Leciejewska i Kobryn. Martwiliśmy się zatem, że może coś nie wyjść po naszej myśli - oceniał pojedynek Hiszpan. - Wiedzieliśmy, że seria jest długa, zatem podczas meczu również była troska o zdrowie i minuty poszczególnych koszykarek. Musieliśmy rozsądnie dysponować czasem gry naszych liderek, bowiem nie mamy w rotacji tyle koszykarek, co CCC.

Już w niedzielę, o godzinie 14:00 rozpocznie się drugie finałowe spotkanie. W obozach obu drużyn panują całkowicie odmienne nastawienia. W Wiśle Can Pack marzą bowiem o tym, żeby powtórzyć wyczyn z soboty, natomiast w obozie rywala jest nastawienie na totalną odmianę i walkę o zwycięstwo. Kto zatem będzie mógł cieszyć się po niedzielnym meczu?

Źródło artykułu: