Chicago Bulls chciałoby nawiązać do początku lat 90. ubiegłego wieku, do fantastycznej drużyny z Michaelem Jordanem i Scottie Pippenem w składzie. Wówczas Byki trzy razy sięgały po mistrzostwo ligi. W tym sezonie ze znakomitym Derrickiem Rose w składzie i przewagą własnego parkietu na przestrzeni całego play-off zespół Toma Thibodeau ma wszelkie atuty ku temu, aby znów do Chicago trafiła mistrzowska korona.
Jednak przełomowa może okazać się pierwsza runda play-off, w której Byki zmierzą się z Indianą Pacers. W poprzednich dwóch sezonach (za każdym razem rundę zasadniczą Chicago Bulls kończyło z 41 zwycięstwami na koncie) właśnie na tym etapie drużyna odpadała. Najpierw z Boston Celtics, a później z Cleveland Cavaliers. Teraz, po znakomitej pierwszej części sezonu, szybkie odpadnięcie z play-off byłoby dużym zawodem dla D-Rose i spółki.
- Teraz wszystko jest dla mnie nowe. Ten rok jest tak naprawdę moim pierwszym, gdy wygrywam w lidze, kiedy jestem w wygrywającym zespole i kiedy zastanawiam się i spoglądam w kolejne spotkania - przekonuje lider Byków, Derrick Rose.
To właśnie rozgrywający Bulls może dać odpowiedź na to, czy zespół jest w stanie sięgnąć po mistrzostwo. Rose rozgrywa kapitalny sezon, będąc jedynym graczem w lidze, który w statystykach asyst i zbiórek znalazł się w pierwszej 10.
Rose rzuca średnio 25 punktów, dokładając do tego 7,7 asyst oraz 4,1 zbiórek. Jest siódmym w historii zawodnikiem, który notował statystyki na poziomie 25 pkt, 7,5 as oraz 4 zb. Oprócz niego są to: Jordan, Oscar Robertson, Jerry West, Larry Bird, Dwayne Wade i LeBron James.