Silny skrzydłowy Asseco Prokomu Gdynia Robert Witka był jednym z bohaterów piątego starcia z Energą Czarnymi Słupsk. Witka zagra po raz kolejny w finale mistrzostw Polski, jednak tym razem w ekipie obrońców tytułu. Przed przyjściem do Gdyni zawodnik jednak długo pozostawał bez pracy po tym, gdy został wyrzucony - jak sam twierdzi - z Turowa Zgorzelec.
- Miałem możliwość, by zaczepić się w którejś z niższych lig na Zachodzie, lecz pomyślałem, że warto odpocząć. W ubiegłym roku o tej porze mecze finałowe mogłem oglądać jako kibic. Później jednak czas mijał, a ofert pracy brakowało - tłumaczy Witka.
Koszykarz Asseco jest wdzięczny Tomasowi Pacesasowi za szansę, jaką otrzymał w teamie z Gdyni.
- Poczułem satysfakcję, gdy Tomas Pacesas powiedział mi, że widzi mnie w Prokomie. Oczywiście na początku to była ta druga drużyna, tworzona nie z myślą o Europie, lecz wyłącznie o występach w polskiej lidze, ale wspólnie z Przemkiem Frasunkiewiczem i Courtneyem Eldridgem przebiliśmy się do pierwszego składu. Jestem wdzięczny Tomasowi za to, że dawał mi tak wiele szans, bym udowodnił swoją przydatność, bo na początku tego sezonu wydawało mi się, że się postarzałem - zaznacza.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.