EuroBasket 2011: Siskauskas powiedział "nie"

Doświadczony koszykarz litewski, weteran europejskiej koszykówki Ramunas Siskauskas uciął wszelkie spekulacje na temat swojego ewentualnego powrotu do kadry. Litwin odpowiedział swojej federacji, iż nie zamierza wrócić do drużyny narodowej.

W tym artykule dowiesz się o:

Najważniejsza impreza dla litewskiej koszykówki w ostatnich latach, a więc mistrzostwa Europy w tym kraju, mogą okazać się porażką tamtejszej federacji i drużyny narodowej. Wszystko przez problemy ze składem zespołu, z którego wypadają kolejni zawodnicy, a "starzy wyjadacze" mówią stanowcze "nie" na temat powrotu do kadry. Trener Litwy, działacze i kibice liczyli na to, iż doświadczony koszykarz, weteran europejskich parkietów Ramunas Siskauskas ostatecznie zdecyduje się jeszcze raz zagrać dla kraju, po tym jak kilka lat temu (po igrzyskach w Pekinie) oficjalnie zrezygnował z dalszych występów w reprezentacji. Siskauskas odpowiedział swojej federacji, że nie zmieni raz podjętej decyzji, a więc i on nie pomoże Litwinom podczas EuroBasketu.

Można powiedzieć, że 32-letni Siskauskas jest konsekwentny w swoich decyzjach, ale i... trochę uparty, bowiem z prośbą o powrót zwrócił się do niego sam Valdas Garastas - prezydent litewskiej federacji koszykówki i osoba niezwykle wpływowa w tamtejszym kraju. I to nie pomogło.

Jak na razie nie wiadomo co zrobi inny weteran, Sarunas Jasikevicius. Natomiast chęć gry wyraził Rimantas Kaukenas, który podobnie jak Siskauskas ostatni raz grał w barwach narodowych w Pekinie. Kolejnym doświadczonym zawodnikiem, z którego pożytek mógłby mieć jeszcze trener Litwy jest Darius Songaila. Podkoszowy gracz Philadelphii 76ers ma za sobą jednak przeciętny sezon, w którym grał niewiele.

Siskauskas dołączy tym samym do wielkiego nieobecnego tegorocznych mistrzostw Europy na Litwie, Linasa Kleizy z Toronto Raptors. Jego, jak i Jonasa Maciulisa wyeliminowały z udziału w EuroBaskecie w sierpniu kontuzje. Występ przed własną publicznością w imprezie tak wysokiej rangi to wielka, narodowa sprawa. Nie wszyscy jednak (patrz: Siskauskas) chyba to rozumieją...

Komentarze (0)