Chyba nie tego spodziewali się fani Realu Madryt, że ich ulubieńcy po dwóch meczach półfinałowych w stolicy Hiszpanii będą remisować z największą niespodzianką tegorocznych rozgrywek ACB, Bizkaią Basket Bilbao. Wszak jeszcze dwa lata temu ta mniej znana (po Caji Laboral) ekipa z Kraju Basków z trudem utrzymała się w lidze i nikt nie wróżył jej żadnych sukcesów, nie tylko w perspektywie kilku lat.
Tymczasem wszystko odmienił trener Fotis Katsirakis, o którym można pisać wiele na temat jego uległości względem koszykarzy, ale warsztatu i pomysłu na grę odmówić mu nie można. Gdy grecki szkoleniowiec sprowadził do Bilbao dwóch swoich rodaków - Kostasa Vasileiadisa i Dimitriosa Mavroeidisa - wielu kibiców pukało się w głowę zastanawiając się po co drużynie koszykarze, którzy nie sprawdzili się na swoich krajowych parkietach. Tymczasem dzisiaj nikt w Kraju Basków nie wyobraża sobie zespołu bez nich.
To właśnie ten duet, a także filigranowy, wszędobylski Amerykanin Aaron Jackson, siłujący się pod koszami Marko Banić oraz harujący za dwóch Alex Mumbru sprawili, że obecnie Bizkaia Bilbao remisuje po dwóch meczach w Madrycie z Realem i choć droga do finału jeszcze daleka, teraz przewagę parkietu będą mieli właśnie gracze tego mniej renomowanego klubu.
Warto dodać, że w drugim meczu tych zespołów goście zdeklasowali miejscowych przede wszystkim taktycznie. Decydując się na pozostawienie wiele wolnego miejsca Sergio Llulowi, postawili wszystko na jedną kwartę. Hiszpan rzucił co prawda 20 punktów, ale co z tego skoro pilnowana ściśle reszta drużyny do spółki zdobyła ich nieco ponad 40. W pewnym momencie spotkania bakijczycy prowadzili zatem różnicą ponad 20 oczek i choć pod koniec meczu Realowi udało się zmniejszyć straty, a nawet wyjść na prowadzenie 61:59, ostatecznie triumfowali goście.
Real Madryt - Bizkaia Basket Bilbao 78:67 (18:15, 19:14, 19:19, 22:19)
(Llull 20, Tomić 15, Tucker 11 – Banić 18, Vasileiadis 16, Mavroeidis 10)
Real Madryt - Bizkaia Basket Bilbao 66:71 (14:19, 11:25, 20:6, 21:21)
(Llull 20, Tomić 10 - Jackson 13, Mumbru 13, Vasileiadis 11, Banić 10)
Stan rywalizacji: Remis 1-1
Dokładnie rok temu drużyny Regalu FC Barcelona i Caji Laboral Baskonia spotkały się w finale play-off i wówczas doszło do zupełnie nieoczekiwanej sytuacji. Prezentujący się przez cały sezon jak dobrze naoliwiona maszyna, Katalończycy grali dwa pierwsze mecze u siebie i wtedy nieoczekiwanie przegrali, zamykając sobie drogę do złota. Obecnie nikt już o tamtych porażkach nie pamięta, gdyż koszykarze Barcelony biorą srogi rewanż na Baskach.
Podopieczni Xaviera Pascuala pewnie wygrali dwa spotkania - 86:71 i 78:62 - nie pozostawiając żadnych złudzeń co do tego, która drużyna jest obecnie w lepszej formie. W pierwszym meczu decydująca okazała się trzecia kwarta, kiedy miejscowi zdobyli aż 32 punktów i tym samym wyszli na dwunastopunktowe prowadzenie. W kolejnym starciu natomiast zwycięstwo przyszło na raty - w drugiej kwarcie Katalończycy wyrobili sobie dziewięć oczek przewagi, a w ostatniej dołożyli kolejne dziesięć.
Poza Juanem Carlosem Navarro (średnio 13 punktów), o którego dyspozycję strzelecką nikt w Barcelonie się nie obawiał, bardzo dobrze zaprezentował się Amerykanin Alan Anderson. Rzucający obrońca w pierwszym spotkaniu zdobył 17 oczek, a w drugim 12, zdecydowanie wychodząc przed szereg.
Warto odnotować, że w meczach o najwyższą stawkę kompletnie nie radzi sobie David Logan, Amerykanin, który dwa lata temu otrzymał polski paszport. 29-letnie zawodnik w pierwszym meczu spędził na parkiecie tylko siedem minut, w trakcie których zdobył tylko trzy oczka (1/3 z gry), zaś w drugim, zaś w drugim prawie kwadrans, ale nie przełożyło się to na skuteczność - dwa punkty i również 1/3 z gry.
Regal FC Barcelona - Caja Laboral Baskonia 86:71 (18:19, 22:22, 32:20, 14:10)
(Anderson 17, Lorbek 17, Navarro 17, N’Dong 17 - Teletović 23, Barać 17, Huertas 17)
Regal FC Barcelona - Caja Laboral Baskonia 78:62 (18:19, 19:10, 16:18, 25:15)
(Anderson 12, Navarro 11 - San Emeterio 14, Barać 13, Teletović 10)
Stan rywalizacji: 2-0 dla Barcelony