Trener Fotis Katsirakis zapowiadał na łamach hiszpańskiej prasy, że jego podopieczni, po przejściu dwóch bardziej utytułowanych rywali zarówno w ćwierćfinale, jak i półfinale, nie boją się niczego i do spotkań finałowych podejdą bez stresu. Jak się jednak okazało - nic bardziej mylnego. Koszykarze Bizkaii Bilbao zupełnie nie poradzili sobie z presją kilkutysięcznej widowni w hali Palau Blaugrana i już po pierwszej kwarcie pierwszego finałowego meczu ACB można było wskazać zwycięzcę.
Po dziesięciu minutach Regal FC Barcelona prowadziła bowiem 26:12, głównie dzięki kapitalnej grze Erazema Lorbeka. Podczas gdy wszyscy zastanawiali się jak do meczów o złoto podejdzie będący myślami w NBA Ricky Rubio czy grający kolejne finały w karierze Juan Carlos Navarro, nikt z ekspertów nie zastanawiał się nad formą Słoweńca, który cały sezon miał bardzo przeciętny i zdecydowanie oddał ofensywę Barcy we władanie innym graczom.
Czwartkowe spotkanie należało jednak do niego - w 29 minut zdobył 24 punkty (9/12 z gry, w tym 3/3 z dystansu i 3/6 za jeden), miał siedem zbiórek i cztery faule wymuszone. Co ważniejsze jednak - do spółki z Boniface N’Dongiem zupełnie zdominował strefę podkoszową i to głównie dzięki im przewaga miejscowych momentami sięgała ponad dwadzieścia punktów.
W szeregach gości zawiedli ci, po których spodziewano się tego najmniej. Doświadczony i ograny na parkietach ACB Alex Mumbru trafił tylko 2 z 9 rzutów z gry a Kostas Vasileiadis (3/8) nie umiał znaleźć recepty na pilnujących go defensorów gospodarzy. Do przerwy Barcelona prowadziła zatem 43:31, lecz przed czwartą kwartą zwiększyła swoją zaliczkę do stanu 64:40. W tym momencie szaleńcza pogoń gości w ostatniej odsłonie nie zdała się na nic i po pierwszym starciu to Barcelona prowadzi w całej rywalizacji.
Regal FC Barcelona - Bizkaia Basket Bilbao 74:64 (26:12, 17:19, 21:9, 10:24)
(Lorbek 24, Anderson 9, Navarro 9, N’Dong 9 - Warren 12, Hervelle 8)