Żeński EuroBasket to impreza niszowa. Interesuje tylko nielicznych, dociera do wąskiego grona odbiorców. Chociaż niemal każda dyscyplina uprawiana przez kobiety cieszy się mniejszą popularnością, to tutaj mówimy o przepaści. Toteż organizacja mistrzostw Europy dla Polskiego Związku Koszykówki nie tylko nie przyniesie korzyści, ale pochłonie budżet i tak skromny.
Mimo wszystko to zawody wielkiej rangi, które są też częściowo preeliminacjami do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich. Niestety, na kilka dni przed inauguracją turnieju, niewiele osób o tym czempionacie słyszało. PZKosz nie zadał sobie wielkiego trudu z promocją imprezy. Wyliczać powody można długo: bo przede wszystkim brakuje na to środków, bo w styczniu doszło do ogromnych zmian w centrali, co oznaczało nowe podejście do sytuacji. Dopiero od niedawna możemy przeczytać więcej informacji o reprezentacji, o jej celach i przygotowaniach.
Nie mam jednak wątpliwości. Żeński EuroBasket spędza sen z powiek władzom związku. Innymi słowy - wyrzucamy pieniądze w błoto. Choć to określenie nieco brutalne, to jednak inne nie nasuwa się na myśl. Kobieca koszykówka, nawet ta w europejskim wydaniu, nie przyciągnie na trybuny tłumów. Tak jak dwa lata temu nieliczni zainteresowali się męskim EuroBasketem. Tylko mecze z udziałem naszej reprezentacji nie były kompromitacją. Areny w Gdańsku czy Poznaniu świeciły pustkami, przypominały raczej pierwszoligowe spotkanie.
Brak medialnego podejścia nie pomoże. A wręcz przeciwnie - tylko pogrąży prestiżowy turniej. Nieistotne kto wygra - choć oczywiście świetnie byłoby powtórzyć wynik sprzed dwunastu lat, czyli sięgnąć po trofeum, co wydaje się być nawet nierealne - bo niewielu o tym usłyszy.
Mistrzostwa pokaże TVP. Czy może być gorzej? Elektryzujące mecze ligowe Tauron Basket Ligi cieszą się niewielką popularnością, a co dopiero starcia mało znanych koszykarek z Europy? Nie wspominając o tragicznej realizacji wydarzeń sportowych przez stację TVP Sport.
Na pocieszenie można dodać, że żeński EuroBasket nie tylko nam przysparza problemów. Francuska federacja też z chęcią pozbyłaby się tego bagażu, ale FIBA Europe (PZKosz też próbował zrezygnować z organizacji, ale FIBA zagroziła dwuletnią dyskwalifikacją drużyn narodowych) może wówczas wykluczyć wszystkie reprezentacje z rozgrywek międzynarodowych. A to już spory cios.