Kiedy przychodził do PGE Turowa Zgorzelec, nikt go nie znał i miał tyle samo zwolenników, co przeciwników. Dzisiaj każdy fan przygranicznego zespołu chciałby by Torey Thomas, bo o nim mowa, przedłużył kontrakt z klubem. Niestety opcja ta jest już niemożliwa do spełnienia, gdyż obie strony nie dogadały się w kwestii finansowej.
- Nie powiem, że nie chciałem zostać w Zgorzelcu, bo to nie prawda. Jednocześnie jednak uznałem, że mam za sobą na tyle dobry sezon, że mogę poprosić o podwyżkę. Nie chodziło o jakieś bardzo znaczne zwiększenie zarobków. Mam wrażenie, że moja prośba była racjonalna - mówi Amerykanin, który, odchodząc z Polski, pozostawia po sobie bardzo dobre wrażenie.
Już pierwsze mecze TBL pokazały, że zgorzelczanom udało się pozyskać bardzo solidnego gracza. Thomas nie tylko zdobywał wiele punktów, ale też kreował grę ekipy, jak nikt inny wcześniej w Zgorzelcu. Ostatecznie więc skończyło się na średnich 14,4 punktu, 5,7 asysty i 4,2 zbiórki, czterech double-double w tym tak imponującym jak 18 oczek i 13 asyst, oraz summa summarum na nagrodzie MVP sezonu i wicemistrzostwie dla Turowa.
- Te kilka ostatnich miesięcy było dla mnie naprawdę wyjątkowych, dlatego rozstanie z Turowem nie należy do łatwych. Ale cóż, nie mam nikomu niczego za złe. Szanuję Turów i szkoda, że nie będziemy iść dalej tą samą ścieżką - tłumaczy Thomas, a zapytany czego będzie brakować mu najbardziej, odpowiada: - Fanów. Oni byli tym, co mnie napędzało do ciężkiej pracy.
Jednocześnie, koszykarz przestrzega przed uznaniem go za "winnego" całej sprawy. - Nie chciałbym, żeby ktoś pomyślał, że po jednym dobrym sezonie w Polsce poprzewracało mi się w głowie. Wiem, że klub mówi, że nie doszliśmy do porozumienia, bo ja żądałem za dużo pieniędzy. OK, ma do tego prawo, ale ja znam swoją wartość i naprawdę nie prosiłem o jakąś znaczną podwyżkę - wyjaśnia rozgrywający.
O ile jeszcze kilka tygodni temu kibice przygranicznej drużyny mogli mieć nadzieję, że obie strony dojdą do porozumienia, o tyle obecnie sprawa jest już przesądzona, gdyż trener Jacek Winnicki podjął decyzję, że playmakerami w jego zespole w sezonie 2011/2012 będą Giedrius Gustas i Ronald Moore. Zwłaszcza to drugie nazwisko elektryzuje kibiców w Zgorzelcu, wszak Amerykanin to dość anonimowa postać w Polsce. Ostatni sezon spędził na Słowacji, gdzie notował bardzo przyzwoite statystyki - 16,9 punktu, 6,9 asysty i 5 zbiórki.
- Znam Ronalda i muszę powiedzieć, że to bardzo solidny koszykarz. Znam go z występów w lidze NCAA i już wtedy radził sobie całkiem nieźle jako rozgrywający. Myślę, że podpisując z nim kontrakt, Turów pozyskał bardzo dobrego koszykarza, który pomoże im odnosić sukcesy w przyszłym sezonie - opiniuje swojego rodaka Thomas, kończąc swoją wypowiedź.