Po pierwszej kwarcie Izrael miał nieoczekiwanie trzy punkty więcej na swoim koncie niż faworyzowana Serbia. Po drugiej przewaga wzrosła do sześciu oczek i taka też utrzymała się po trzydziestu minutach. Ostatecznie jednak to podopieczni Dusana Ivkovicia schodzili z parkietu z tarczą wszak w ostatniej odsłonie zaprezentowali niewiarygodną skuteczność i wygrywając tę część meczu 31:16, wygrali całe spotkanie 89:80.
Przez trzy kwarty wydawało się, że Izrael, kontrolujący tempo meczu od samego początku, kiedy to celną trójką pojedynek otworzył Yotam Halperin, jest w stanie dowieźć swoją kilkupunktową przewagę do samego końca. Tym bardziej prawdopodobny wydawał się ten scenariusz, gdy od stanu 46:41 siedem punktów zdobyli Halperin, Guy Pnini i Afik Nissim i przewaga ekipy z Bliskiego Wschodu wzrosła do dwunastu oczek, 53:41 w 23. minucie meczu.
Serbowie grali bardzo nerwowo, koncentrując swoją uwagę przede wszystkim na rzutach z dystansu, lecz te tym razem nie dochodziły do celu. Wyjątkowo słabo spisywał się zwłaszcza Milos Teodosić, którego żadna z siedmiu prób trzypunktowych nie wpadła do kosza, ale problemy z trafieniem mieli także Milenko Tepić czy Milan Macvan.
Atutem reprezentacji Serbii jest jednak, co wiadomo nie od dziś, nie indywidualizm ale zespołowość oraz głębia składu i właśnie ten czynnik uwidocznił się pod koniec meczu. W obliczu słabej dyspozycji graczy obwodowych, ciężar zdobywania punktów wzięli na siebie zawodnicy wysocy i to oni przesądzili o losach meczu. Jeszcze bowiem po trzeciej kwarcie Izrael prowadził 64:58, lecz już 34. minucie był remis 67:67, a 180 sekund później, po skutecznych akcjach Nenada Krsticia oraz Marko Keselja, 77:71 - już dla Serbii.
Sytuację próbował ratować jeszcze akcją dwa plus jeden Nissim (76:77), lecz zagranie rozgrywającego okazało się tylko łabędzim śpiewem Izraelczyków. Chwilę później bowiem cztery punkty z rzędu zdobył Krstić, zaś gwoździem do trumny okazała się trójka najlepszego strzelca Plavich w tym spotkaniu (24 punkty), Dusana Savanovicia, która dała ośmiopunktowe prowadzenie na 63 sekundy przed końcową syreną. Takiej przewagi Izraelczycy nie byli już w stanie odrobić.
89:80
(22:25, 13:16, 23:23, 31:16)
Serbia: Savanović 24, Krstić 18, Keselj 15, Macvan 7, Teodosić 6, Marković 5, Rasić 5, Tepić 4, Bjelica 2, Paunić 0
Izrael: Halperin 18, Blu 16, Nissim 16, Eliyahu 14, Pnini 9, Kadir 7, Burstein 0, Mekel 0, Naimy 0
W pierwszym meczu przeciwko Serbii Andrea Bargnani zagrał bardzo dobre zawody, lecz w kolejnym starciu z Niemcami praktycznie nie istniał na parkiecie. Jak widać, czwartkowy występ bardzo podziałał na ego środkowego Toronto Raptors, bo w piątek przeciwko Łotyszom zdobył 36 punktów i zanotował siedem zbiórek, będąc najlepszym zawodnikiem na placu gry, a Azzurri pokonali rywala 71:62 i dzięki temu zachowali nadzieję na awans do kolejnej rundy.
Koszykarze Ainarsa Bagatskisa jak zwykle bardzo solidnie zaczęli spotkanie, ale co z tego skoro w miarę upływu minut coraz częściej oddawali pole przeciwnikom. Wyjątkowo słabo prezentował się mózg Łotyszy, Janis Blums, któremu trzecie spotkanie w ciągu trzech dni wyraźnie dało się we znaki pod względem fizycznym, a na dodatek swoją skuteczność z czwartku (19 punktów przeciwko Serbii) zgubił gdzieś Rolands Freimanis. Ta dwójka do spółki trafiła tylko 3 z 14 rzutów z gry, więc ciężar w ofensywie musiał wziąć na swoje barki niedoświadczony, 23-letni Rihards Kuksiks (19 oczek).
Wydaje się jednak, że nawet gdyby Blums i Freimanis zagrali na miarę swoich możliwości, Łotyszom i tak ciężko byłoby powalczyć w tym meczu o zwycięstwo. Wszystko za sprawą wspomnianego Bargnaniego, który raz po raz przedostawał się pod kosz, skąd zdobywał łatwe punkty, albo wymuszał przewinienia, a także wykorzystywał każdą wolną lukę na dystansie i ostatecznie zanotował najlepszy indywidualny występ na EuroBaskecie biorąc pod uwagę wszystkich graczy turnieju.
Podopieczni Simone Pianigianiego zaprezentowali się z bardzo dobrej strony zwłaszcza w defensywie. Umiejętnie odcinali Łotyszy od podań na skrzydłach, uniemożliwiając im tym samym zdobywanie łatwych punktów rzutami z dystansu, zaś w ataku decydujące ciosy zdawali w najbardziej odpowiednim momencie, czyli w czwartej kwarcie. Choć po trzydziestu minutach prowadzili tylko 55:53, po punktach Bargnaniego, Marco Belinelliego i Marco Mordente zwiększyli swoją przewagę do stanu 61:53 i ta zaliczka pozwoliła im spokojnie dotrwać do końca spotkania.
62:71
(21:18, 12:13, 20:24, 9:16)
Łotwa: Kuksiks 19, Selakovs 10, Dairis Bertans 8, Davis Bertans 5, Berzins 5, Meiers 5, Blums 4, Freimanis 4, Strelnieks 2, Jeromanovs 0, Mejeris 0
Włochy: Bargnani 36, Belinelli 11, Mancinelli 8, Gallinari 7, Mordente 3, Carraretto 2, da Tome 2, Hacket 2, Cinciarini 0, Cusin 0, Maestranzi 0
Przeciwko Litwie Tony Parker rzucił 31 punktów, Izraelowi zaaplikował 21 oczek, zaś w piątkowy wieczór w starciu z Niemcami pobił swój rekord na turnieju i zdobywając 32 punkty, a także dodając do tego sześć asyst i cztery zbiórki, poprowadził "Trójkolorowych" do trzeciego zwycięstwa.
Pierwsza połowa spotkania była bardzo wyrównana z tym, że na samym początku meczu lepiej radzili sobie Niemcy, zaś Francuzi odzyskali równowagę w ataku i obronie dopiero pod koniec drugiej kwarty i ostatecznie prowadzili po dwudziestu minutach 29:28. Niemcy grali płynnie w ofensywie do momentu, w którym Francuzi nie znaleźli recepty na Chrisa Kamana i Dirka Nowitzkiego. Duet z NBA jak zwykle grał najważniejsze skrzypce i już w pierwszej kwarcie zdobył 14 z 16 oczek drużyny, zaś do przerwy - 20 z 28.
Po zmianie stron sprawy w swoje ręce wziął jednak wspomniany Parker, który szybko zdobył pięć oczek, trójkę dodał Nicolas Batum i Francja wyszła na prowadzenie 41:33. Kiedy zaś pod koszem uaktywnił się Joakim Noah, podopieczni Vincenta Colleta zwiększyli swoją zaliczkę do dwunastu oczek, 46:34, w 26. minucie meczu.
Trener Dirk Bauermann zdał sobie sprawę, że jeśli szybko nie znajdzie remedium na poczynania rywala, w czwartej kwarcie Francuzi nie dopuszczą do roztrwonienia przewagi. Problem w tym, że rezerwowi, którzy wówczas przebywali na parkiecie, niewiele byli w stanie zrobić i to "Trójkolorowi" rządzili na parkiecie. Siedem kolejnych punktów zdobył Parker, swoją cegiełkę dodał Batum i po trzydziestu minutach Francja wygrywała już 58:40. Tym samym czwarta kwarta była tylko kropką nad i, w której Niemcy walczyli o jak najmniejszy wymiar kary.
Francja pokonała ostatecznie Niemcy 76:65 głównie dlatego, że zastopowała Kamana na tylko ośmiu punktach. Nowitzki natomiast zdobył 20 punktów, ale tym razem trafiał na marnej skuteczności - 5 na 13 z gry.
76:65
(12:16, 17:12, 29:12, 18:25)
Francja: Parker 32, Batum 14, Gelabale 10, Noah 8, Traore 4, de Colo 2, Diaw 2, Pietrus 2, Seraphin 2
Niemcy: Nowitzki 20, Schaffartzik 12, Kaman 8, Hamann 7, Schwethelm 7, Staiger 6, Benzing 3, Jagla 1, Ohlbrecht 1, Herber 0, Pleiss 0
Tabela
Msc | Drużyna | M | PKT | Z | P | Bilans |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | Francja | 3 | 6 | 3 | 0 | 250:211 |
2 | Serbia | 3 | 6 | 3 | 0 | 261:225 |
3 | Niemcy | 3 | 5 | 2 | 1 | 232:192 |
4 | Włochy | 3 | 4 | 1 | 2 | 201:218 |
5 | Łotwa | 3 | 3 | 0 | 3 | 217:252 |
6 | Izrael | 3 | 3 | 0 | 3 | 212:265 |
Data | Godzina | Miasto | Mecz | Wynik |
---|---|---|---|---|
31.08 | 15:15 | Szawle | Serbia - Włochy | 80:68 |
31.08 | 17:45 | Szawle | Francja - Łotwa | 89:78 |
31.08 | 21:00 | Szawle | Niemcy - Izrael | 91:64 |
01.09 | 15:15 | Szawle | Łotwa - Serbia | 77:92 |
01.09 | 17:45 | Szawle | Izrael - Francja | 68:85 |
01.09 | 21:00 | Szawle | Włochy - Niemcy | 62:76 |
02.09 | 15:15 | Szawle | Serbia - Izrael | 89:80 |
02.09 | 17:45 | Szawle | Łotwa - Włochy | 62:71 |
02.09 | 21:00 | Szawle | Francja - Niemcy | 76:65 |
04.09 | 15:15 | Szawle | Izrael - Łotwa | |
04.09 | 17:45 | Szawle | Włochy - Francja | |
04.09 | 21:00 | Szawle | Niemcy - Serbia | |
05.09 | 15:15 | Szawle | Izrael - Włochy | |
05.09 | 17:45 | Szawle | Łotwa - Niemcy | |
05.09 | 21:00 | Szawle | Serbia - Francja |