W II lidze mam sporo kolegów z ekstraklasy - rozmowa z Wojciechem Żurawskim, zawodnikiem Open Florentyny Pleszew

Przejście Wojciecha Żurawskiego do drugiej ligi, by bronić barw Open Florentyny Pleszew było jednym z najbardziej spektakularnych transferów koszykarskich w niższych ligach. "Żurek" powinien królować pod tablicami drugiej ligi i - jak mówi - chce szybko wrócić na zaplecze ekstraklasy.

W tym artykule dowiesz się o:

Rozmawiamy po pierwszym meczu ostatniego turnieju przedsezonowego Open Florentyny Pleszew, w którym pokonaliście Norgips Piaseczno 90:65. Forma idzie w górę?

- Był to kolejny sparing, w którym sprawdzaliśmy pewne założenia taktyczne. Myślę, że to co sobie zakładaliśmy przed tym meczem, wypełniliśmy. Myślę, że jak najszybciej trzeba wyciągać wnioski i poprawiać mankamenty w naszej grze, by na inaugurację ligi być już w stu procentach gotowym.

Nie grałeś w dwóch meczach wcześniejszego turnieju w Twardogórze. Nabawiłeś się jakiejś kontuzji?

- Tak. Miałem stan zapalny w stopie. Musiałem mieć mały zabieg chirurgiczny, ale obecnie jest już wszystko w porządku.

Czyli kibice w Pleszewie nie muszą drżeć o zdrowie Wojciecha Żurawskiego?

- Nie. Jestem już gotowy do gry. Zresztą, widać to było w sobotnim meczu. Mogłem już normalnie grać. Nie ma żadnych problemów z kontuzjowaną stopą.

Przed Tobą nowe wyzwanie, którym jest gra w drugiej lidze. Duża różnica?

- Nie znam jeszcze dokładnie drugiej ligi. Dopiero poznaję niektóre drużyny w tych meczach sparingowych. Wiem jednak, że wielu znajomych spotkam na drugoligowych parkietach. Ostatnio w Twardogórze w zespole Śląska Wrocław grali Radosław Hyży czy Mirosław Łopatka.

W Ostrowie jest Wojciech Szawarski, choć z nim w jednej grupie nie zagrasz...

- Dokładnie. W Stali gra Wojtek Szawarski, w Lublinie, z którym również nie zmierzymy się jest Tomasz Celej. Nie myślałem, że tak wielu znajomych z ekstraklasy, grać będzie teraz w drugiej lidze. Myślę jednak, że dla mnie ta druga liga będzie tylko krótkim epizodem. Za rok o tej porze w Pleszewie będziemy mówić o pierwszej, a nie drugiej lidze.

Masz pomóc drużynie z Pleszewa w zrealizowaniu celu, od trzech sezonów bezskutecznie walczy Open Florentyna. Co będzie kluczem do awansu?

- Cel jest jasny. Założenia prezesów i sponsorów są czytelne. Musimy awansować do pierwszej ligi, a my jako zawodnicy wraz z trenerem mamy to zrealizować. Myślę, że zespół mamy na tyle silny, że sobie poradzimy.

Niektórzy mówią, że już teraz moglibyście grać w pierwszej lidze, bo macie skład na miarę zaplecza ekstraklasy. Zgadzasz się z tą opinią?

- Tak. Jeśli spojrzymy na indywidualne statystyki z poprzedniego sezonu koszykarzy, którzy trafili do Pleszewa, to w teorii nasz zespół powinien zdobywać po 150-170 punktów. Tyle wychodzi ze statystyk. To tylko świadczy o sile zespołu. Mamy naprawdę ogromny potencjał ofensywny, ale widzę, że również po realizacji pewnych założeń obronnych, nasza defensywa wygląda coraz lepiej. Myślę, że trener też jest odpowiedni. Udowodnił to w poprzednim sezonie, awansując do pierwszej ligi z Kutnem. Nic nie stoi na przeszkodzie, by ten sukces powtórzyć w Pleszewie.

Apropos trenera Kowalczyka, to on Cię przekonał, by zagrać w drugiej lidze?

- Owszem. To, że gram w drugiej lidze, to duża zasługa trenera Kowalczyka. Znamy się jeszcze z ekstraklasy, szanujemy i myślę, że przyniesienie to wymierne korzyści.

Odliczacie już dni do inauguracji sezonu?

- Jesteśmy już gotowi do gry w lidze. Co prawda inauguracja nam się trochę opóźni, bo nie w sobotę, 24 września, a cztery dni później w środę zagramy z Treflem, ale myślę, że każdy z nas trenuje po to, by wygrywać w meczach i znów poczuć tę adrenalinę. Po długim okresie wakacyjnym jesteśmy już głodni gry o punkty. Treningi i przygotowania to nie jest to. Wysiłek i radość po zwycięstwach w lidze, smakuje zupełnie inaczej.

Źródło artykułu: