TOP 10, czyli najwięksi wygrani EuroBasketu 2011

Za nami największa impreza gier zespołowych w tym roku w Europie - EuroBasket 2011 na Litwie. Choć największymi zwycięzcami są oczywiście koszykarze i trenerzy Hiszpanii, która obroniła tytuł wywalczony przed dwoma laty, innym zespołom i graczom litewski turniej również będzie kojarzył się bardzo pozytywnie. Oto subiektywny ranking dziesięciu największych zwycięzców Mistrzostw Europy

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Oto zatem subiektywna lista największych wygranych EuroBasketu 2009 w kolejności w pewnym zakresie dość przypadkowej niż klasyfikującej:

1. Hiszpania - Drużyna prowadzona przez trenera Sergio Scariolo jeszcze przed turniejem stawiana była w roli największego faworyta, wszak tytuł wywalczony przed dwoma laty w Polsce do czegoś zobowiązywał. I choć ekipa z Półwyspu Iberyjskiego nie grała może tak finezyjnie w porównaniu z poprzednim EuroBasketem, to jednak pokazała, że obecne pokolenie o krok wyprzedza wszystkie inne drużyny narodowe Starego Kontynentu. Sceptyków, którzy w tym momencie wytkną porażkę z Turcją od razu informuję, że ta przegrana nie miała żadnego wpływu na ostateczną klasyfikację i układ dalszych gier. Jak ktoś mądry stwierdził w trakcie trwania imprezy - podczas trwającego trzy tygodnie turnieju trzeba wiedzieć kiedy odpuścić i kiedy można pozwolić wyszumieć się rywalom, by akcent położyć w najważniejszym momencie. Gwiazdy w postaci Pau i Marka Gasola, a przede wszystkim Juana Carlosa Navarro, świeciły jasno właśnie wtedy, gdy rozpoczęło się prawdziwe granie. Warto dodać, że obecna generacja wywalczyła drugie złoto w historii tego kraju, a wcześniejsze pokolenia zdobywały przez lata "tylko" srebra (sześć razy) i brązy (dwa).

2. Francja - Z jednej strony do złota brakowało tylko jednego zwycięstwa, a z drugiej - aż jednego zwycięstwa. Faktem jest, że w starciu z Hiszpania "Trójkolorowi" momentami byli o klasę słabsi, a duża w tym "zasługa" lidera Tony’ego Parkera, który w finałowej potyczce nie wspiął się na wyżyny swoich możliwości. Mimo wszystko jednak wicemistrzostwo Europy musi być potraktowane nad Sekwaną jako sukces, gdyż dwa lata temu w Polsce drużyna Vincenta Colleta zajęła dopiero piątą lokatę. Francuzi okazali się lepsi m.in. od Serbii, Litwy, Grecji i Rosji, a więc ekip z samej czołówki Europy. Dodatkowo, warto podkreślić, że obecne filary reprezentacji, czyli, poza Parkerem, Nicolas Batum, Nando de Colo oraz Joakim Noah to zawodnicy, którzy mają mniej niż 26 lat, a więc przyszłość jeszcze przed nimi.

3. Rosja - Brązowy medal dla zespołu, który dwa lata temu zajął dopiero siódmą pozycję musi wzbudzać respekt. Trener David Blatt wreszcie zrezygnował z wykorzystywania graczy naturalizowanych, którzy z większym lub mniejszym efektem próbowali swoich sił w "Sbornej" i liderem kadry namaścił Andreja Kirilenkę, o którym mówił, że w jego przypadku nie ma sensu ograniczanie jakimikolwiek schematami. Jednocześnie otoczył go gwiazdami nieco mniejszego kalibru (Sergey Monya, Victor Khryapa) i dał szansę gry także tym, na których nikt nie liczył. Stąd niespodziewany wybuch formy Alexeya Shveda czy Vitali Fridzona, którzy summa summarum mieli niebywały wpływ na ostatecznie miejsce reprezentacji Rosji i jednoczesny powrót na podium po czterech latach przerwy.

4. Macedonia i trener Dokuzvoski - Czy ktoś pamięta koszykarzy w żółto-czerwonych trykotach z turnieju w Polsce? Poza rzucającym się w oczy Pero Anticiem Macedonia nie miała wówczas za wiele do zaoferowania. Jak wiele zatem zmieniło się przez ostatnie kilkadziesiąt miesięcy, choć tak naprawdę wszystko zmieniła jednak decyzja - na trenerskim stołku Jovicę Arsicia zastąpił doświadczony Marin Dokuzovski, który od początku miał pomysł na ten zespół. Zdając sobie sprawę, że poza Bo McCalebbem i Vlado Ilievskim ma do dyspozycji tylko kilku rzemieślników, Dokuzovski uznał, że jego drużyna będzie wygrywać charakterem i wolą walki. Jak zaplanował, tak zrobił, przekonując do swojej wizji nawet największe gwiazdy. Widok walczących pod koszami na śmierć i życie Anticia czy nieco misiowatego Gjorgija Cekovskiego lub harujących po obu stronach parkietu Ilievskiego i McCalebba - bezcenny. I choć w Europie mogą mówić, że brak medalu oznacza brak sukcesu, w Skopje wiedzą swoje - czwarte miejsce to i tak więcej niż się spodziewano w najśmielszych snach.

5. Finlandia - To, że Finowie jeżdżą na łyżwach i mają swoich przedstawicieli w NHL - wiedzą wszyscy. Fakt, że skaczą daleko na nartach to również powszechna wiedza. Ale o tym, że w Helsinkach gra się w koszykówkę i to gra się na poziomie dziewiątej pozycji w Europie - tego nie wiedział i nie spodziewał się naprawdę nikt. Tymczasem prowadzeni na parkiecie przez Petteri Koponena Finowie nie przejęli się pierwszymi porażkami z przeciwko Chorwacji oraz Grecji i w wielkim stylu pokonali Bośnię i Hercegowinę, a następnie Czarnogórę i dzięki temu na Litwie rozegrali aż osiem spotkań, pokonując jeszcze po drodze Gruzję. Czy w Europie rodzi się nowa siła, która w dalszej perspektywie może zagrozić najlepszym? Pewnie nie, ale historyczny występ mieszkańców Północy należy docenić i nie wolno go nie zauważać.

6. Juan Carlos Navarro - Dwa lata temu rzucający obrońca Barcelony był bezsprzecznie w cieniu Pau Gasola oraz Rudy’ego Fernandeza, pełniąc rolę strzelby numer trzy w zespole. Na Litwie to jednak "La Bomba" dyktował tempo, do którego dostosowywali się jego partnerzy z drużyny, a które było zdecydowanie za szybkie dla rywali. Fani basketu długo będą wspominać, jak przeciwko gospodarzom imprezy już w pierwszej kwarcie zdobył 15 punktów, jak przeciwko Macedonii rzucił w przeciągu niespełna trzech minut 11 oczek, które ustawiły dalszą rywalizację, albo jak w trakcie fazy pucharowej EuroBasketu uzyskiwał średnio 29,3 punktu. A w wielkim finale? Gdy Tony Parker raz za razem podejmował błędne decyzje, Navarro spokojnie robił to, co umie najlepiej: urywał się na zasłonach, wchodził na kosz, rzucał ze statecznej pozycji, rzucał odchylony do tyłu... I trafiał, trafiał, trafiał...

7. Bo McCalebb - Pozostawiając z boku fakt, że Amerykanin ma tyle wspólnego z Macedonią, co autor niniejszego tekstu (wszak najbliżej Macedonii był w chorwackim Dubrowniku), należy oddać filigranowemu rozgrywającemu, że na Litwie nie miał sobie równych na swojej pozycji. I nie chodzi tylko o to, że McCalebb był najlepszym strzelcem swojej drużyny (21 punktów), najlepszym podającym (prawie cztery asysty) i przechwytującym (ponad dwa razy w meczu). Naturalizowany Amerykanin miał po prostu największy, obok trenera Marina Dokuzovskiego i jego koncepcji walki do ostatnich sekund, wpływ na postawę drużyny z Bałkanów i to zarówno w ataku, jak i obronie. Powiedzieć, że bez McCalebba nie byłoby zwycięstw nad Grecją, Gruzją czy Litwą, to idealne oddanie stanu rzeczywistego.

8. Litwa - Czy można potraktować jako sukces piąte miejsce zespołu, który był gospodarzem turnieju i tak naprawdę miał walczyć przynajmniej o miejsce na pudle? Ano można jeśli pod uwagę weźmie się fakt, że dwa lat temu Litwini skompromitowali się na polskich parkietach i wygrywając tylko jedno spotkanie z sześciu, zajęli 11. lokatę. Tym razem ekipa Kęstutisa Kemzury również nie ustrzegła się bolesnych porażek (m.in. z Hiszpanią, Francją i Macedonią), to jednak momentami zaprezentowała koszykówkę najwyższych lotów i bez dwóch zdań można powiedzieć, że błyskawicznie poradziła sobie z kryzysem, którą dotknął ją 24 miesiące temu. A Jonas Valanciunas może być ikoną tego zespołu na lata.

9. Dardan Berisha - Odbicie piłki od pleców Hedo Turkoglu a chwilę później akcja dwa plus jeden oraz pojedynek jeden na jednego z Ersanem Ilyasovą na wagę zwycięstwa z Turcją na długo zapadną w pamięć polskich kibiców. Bez dwóch zdań zawodnik Anwilu Włocławek był, obok Łukasza Koszarka i Thomasa Kelatiego najjaśniejszym punktem biało-czerwonych i teraz tylko czekać, aż swoją kapitalną formę udowodni najpierw na parkietach polskiej TBL a w perspektywie kilku lat - w Europie. Bo w to, że Berisha, rozwijając się w ten sposób w dalszym ciągu, zrobi karierę międzynarodową, nikt nie wątpi. Pytanie brzmi za ile lat to się stanie.

10. Promocja EuroBasketu - Czy ktoś pamięta straszące pustką ulice Warszawy czy Gdańska, brak jakichkolwiek reklam, banerów czy brak świadomości przeciętnych Polaków na temat odbywającej się w naszym kraju podobno największej imprezy sportowej w Europie dwa lata temu? Na Litwie Eurobasket odbyłby się w obliczu wielkiego zainteresowania nawet wtedy, gdyby organizatorzy nie zrobili dosłownie nic, gdyż w kraju naszych wschodnich sąsiadów koszykówka jest niemalże religią. Tymczasem organizatorzy postanowili dopomóc tej religii - czy to wszechobecnymi flagami drużyn uczestniczących, tekturowymi postaciami zawodników, logami imprezy oraz dynami "ubranymi" w charakterystyczne, zielone czapeczki. Słowem, marketingowe lata świetlne przed EuroBasketem 2009.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×