PGE Turów walczył, ale nie dał rady

Nie było sensacji w meczu eliminacji do Euroligi pomiędzy PGE Turowem Zgorzelec, a zbudowanym za grube miliony moskiewskiemu BC Chimki 67:74. Zgorzelczanie walczyli jednak bardzo dzielnie.

Faworytem rywalizacji był zespół z Moskwy. Nie mogło być inaczej bo obecny wicemistrz Rosji oraz triumfator Zjednoczonej Ligi VTB to drużyna naszpikowana gwiazdami. Przed meczem nie brakowało podtekstów. Chimki prowadzi znany z pracy w Śląsku Wrocław trener Rimas Kurtinaitis. Litwin w swoim zespole ma takie gwiazdy jak Chris Quinn, Timofey Mozgow, Vitaly Fridzon, czy znanego z występów w Zgorzelcu Thomasa Kelatiego.

Gracze PGE Turowa nie zamierzali jednak pękać przed przeciwnikiem i zapowiadali chęć pokazania się z jak najlepszej strony. - Cały okres przygotowawczy przepracowaliśmy pod kątem tego meczu. Wiemy o co gramy - powiedział skrzydłowy Michał Gabiński. - Chimki muszą z nami wygrać, a my tylko możemy. W poprzednim sezonie kilka razy spotykaliśmy się z taką sytuacją i nie radziliśmy sobie najgorzej. Nie mamy nic do stracenia - dodał kapitan zespołu Konrad Wysocki.

Spotkanie pokazało, że zgorzelczanie nie rzucali słów na wiatr. Mecz od początku toczył się przy dopingu barwnej, blisko 50-osobowej grupy kibiców ze Zgorzelca. Pierwsza połowa pokazała, że diabeł nie taki straszny jak go malują. "Czarno-zieloni" prowadzili z faworytem otwartą, twardą i wyrównaną grę. Po udanej akcji Daniela Kickerta rozpoczęło się od prowadzenia zgorzelczan 2:0. Po chwili z dystansu trafił David Jackson i PGE Turów wygrywał 7:2. Obok Jacksona bardzo dobrze prezentował się też Aaron Cel oraz rozgrywający Giedrius Gustas. Po punktach wymienionych graczy w 12. min wicemistrzowie Polski wygrywali 18:16. Po dwóch kwartach to jednak zespół z Moskwy z szalejącym Chrisem Quinnem (zdobył w ciągu 20 min 10 pkt.) wygrywał 31:29.

Niestety mimo bardzo ambitnej postawy Davida Jacksona Chimki zagrały dużo skuteczniej i mądrzej na początku trzeciej kwarty, wygrywając fragment 9:0 i uzyskując kilkunastopunktową przewagę. - Nie można powiedzieć, że w tym fragmencie zagraliśmy słabo. Po prostu rywal zagrał bardzo skutecznie i nie rzadko trafiał nam przez ręce. Staraliśmy się gonić, ale niestety nie udało się. Taki mecz będzie się pamiętało do końca sezonu - powiedział gracz PGE Turowa Artur Mielczarek.

Uzyskana przewaga pozwoliła ekipie z Rosji rozgrywać długie akcje, kontrolować mecz do końcowej syreny, mimo że zgorzelczanie do końca walczyli o korzystny wynik. Brylował zwłaszcza Jackson, który trafiał zarówno z dystansu, jak i spod kosza. Ostatecznie zespół z Moskwy pokonał PGE Turów 74:67 i awansował do dalszej fazy turnieju eliminacyjnego do Euroligi. - Niewiele osób dawało nam szanse na korzystny wynik. Robiliśmy jednak wszystko by zwyciężyć. W statystykach nie widać przewagi przeciwnika, niestety poza trzecią kwartą. Przegraliśmy nieznacznie, a takie porażki bardzo bolą - podsumował Aaron Cel.

Zgorzelczanie w połowie listopada rozpoczną rywalizację w Pucharze Europy. Wcześniej, bo 12 października poznają swoich rywali.

BC Chimki Moskwa - PGE Turów Zgorzelec 74:67 (15:13, 16:16, 27:16, 16:22)

Chimki: Loncar 16, Quinn 15 (1), Fridzon 12 (1), Daye 8 (2), Vyatsev 7 (1), Kelati 6, Mozgov 5, Zhukanenko 3 (1), Monya 2, Khvostov 0.

PGE Turów: Jackson 20 (2), Wysocki 14 (1), Kickert 10 (1), Gustas 4, Edwards 2, Cel 13 (2), Lauderdale 2, Moore 1, Mielczarek 1, Chyliński 0.

Komentarze (0)