Zwycięstwo dodało skrzydeł - rozmowa z Katarzyną Krężel, zawodniczką Wisły Can-Pack Kraków

Katarzyna Krężel już w meczach sparingowych była jedną z jaśniejszych postaci krakowskiego zespołu. Na inaugurację ligi Polka, podobnie jak cała drużyna Białej Gwiazdy nie zawiodła, dzięki czemu komplet punktów pozostał pod Wawelem. W rozmowie z portalem SportoweFakty 26-letnia koszykarka opowiada o ważnym zwycięstwie nad Lotosem i nastrojach w kontekście dalszej sezonowej rywalizacji.

Adam Popek
Adam Popek

Adam Popek: Terminarz w tym roku nie był łaskawy, już na wstępie przyszło Wam zmierzyć się z Lotosem. Niemniej jednak podołałyście wyzwaniu i podejrzewam, że humory dopisują.

Katarzyna Krężel: Przede wszystkim to zwycięstwo dodało nam skrzydeł, bo wygrać z Lotosem to nie jest taka prosta sprawa. Udało nam się wyciągnąć wnioski z porażki, jaką zanotowałyśmy z gdyniankami w trakcie sparingu w poprzednią niedzielę i tym razem zagrałyśmy o wiele lepiej w obronie. Może w pierwszej połowie nie było to jeszcze tak widoczne, ale po zmianie stron już tak. Ponadto, na naszą postawę z pewnością wpłyną też fakt, że do zespołu dołączyła Ewelina Kobryn i Nicole Powell, które były i są nam bardzo potrzebne. Na turnieju w Łodzi, gdzie przegrałyśmy z gdyniankami w dużej mierze brakowało właśnie ich. W sobotę jednak sprawa wyglądała już inaczej i śmiało mogę powiedzieć, że nasz występ możemy zaliczyć do pozytywnych.

Ale wspomniana przez Ciebie wygrana Lotosu przed niespełna tygodniem sprawiała, że to gdynianki podchodziły do tego meczu nieco bardziej pewne siebie.

- Myślę, że tak, ale czytając wypowiedzi trenerów czy zawodniczek Lotosu na pewno nie mogę powiedzieć, że rywal podchodził do tego starcia o punkty lekceważąco. Co więcej, w nadmorskiej ekipie na pewno zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji i trudów, jakie niesie za sobą cała rywalizacja. Bo powszechnie wiadomo, że my tanio skóry nie sprzedamy. Samo spotkanie uważam, że było ciekawe dla wszystkich obserwatorów, bo emocji i zwrotów akcji nie brakowało, a nam pozostaje cieszyć się przede wszystkim z wyniku.

Bardzo się denerwowałyście przed inauguracją?

- Nie nazwałabym tego zdenerwowaniem. Na pewno byłyśmy zmobilizowane i bardzo skoncentrowane, bo miałyśmy świadomość, że będzie to niezwykle ciężki pojedynek. Cieszę się z faktu, że nasze najlepsze oblicze pokazałyśmy właśnie w trzeciej kwarcie, która często okazuje się najsłabszą w naszym wykonaniu. To wtedy zdobyłyśmy tą przewagę, którą utrzymałyśmy już do końcowych sekund i przeciwnik nie miał wiele do powiedzenia.

W pierwszej połowie jednak trudno było Wam wejść na właściwe tory.

- W każdym meczu zdarzają się słabsze momenty i w naszym wykonaniu taka była właśnie pierwsza połowa. W drugiej odsłonie jednak, sprawa wyglądała już inaczej. Szczególnie we wspomnianej przeze mnie trzeciej kwarcie zagrałyśmy bardzo dobrze w obronie i o wiele bardziej skutecznie w ataku, co uważam miało największe przełożenie na wynik. Natomiast ta nieszczęsna pierwsza część tak jak powiedziałeś, była po prostu gorsza i nie pozostaje nam nic innego jak wyciągnąć z niej wnioski na przyszłość.

Do przerwy szwankowała przede wszystkim gra w strefie podkoszowej, co wydawałoby się, że powinno być jednym z głównych atutów Wisły.

- Zgadza się, ale myślę, że generalnie skuteczność zawodziła. Nie było tak, że pudłowałyśmy tylko spod kosza, bo z obwodu nasze rzuty również nie trafiały do celu. Fakt faktem, nie wykorzystałyśmy kilku klarownych sytuacji, jakie miałyśmy w polu trzech sekund i być może dlatego tak to wyglądało. Dobrze jednak, że nie poniosłyśmy w związku z tym jakichś negatywnych konsekwencji w postaci przegranego meczu. Mam nadzieję jednak, że z biegiem czasu o podobnych momentach nie będziemy musieli rozmawiać, bo wciąż pracujemy nad poziomem naszej gry i liczę, że ten będzie cały czas się poprawiał. Należy pamiętać przy tym, że dołączają do nas poszczególne zawodniczki, które ostatnie miesiące spędziły w WNBA, więc zanim się zgramy to też kilka dobrych dni upłynie. Jednakże, gdy to już nastąpi, Wisła będzie jeszcze silniejsza. Z całą pewnością. A skuteczność? Bez względu na wszystkie niuanse powinna być lepsza.

W trzeciej kwarcie pokazałyście jednak, że już teraz możecie dominować nad najlepszymi drużynami, do jakich bez wątpienia zalicza się Lotos.

- To prawda, aczkolwiek już w poprzednim sezonie mimo różnych kłopotów potrafiłyśmy walczyć na kilku frontach z mocnymi zespołami, więc w naszym przypadku nie jest to coś zaskakującego. Od nas tego się po prostu wymaga. Gdy jesteśmy w pełni skupione i zmobilizowane trudno jest nas pokonać, więc powinnyśmy te czynniki wykorzystywać w trakcie kolejnych spotkań, by podobnie jak w sobotę zapisywać na swoim koncie komplet punktów.

Taka wygrana chyba optymistycznie nastraja w kontekście dalszej rywalizacji?

- Na pewno, ale każdy zespół będzie walczył o swoje i do każdego meczu musimy podejść indywidualnie. To, że w jeden dzień wygramy z mocnym europejskim klubem nie oznacza, że później łatwo nam pójdzie z outsiderem. Pierwszy dobry krok już wykonałyśmy i liczę na kolejne.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×