Bez wątpienia faworytem pojedynku 4. kolejki Ford Germaz Ekstraklasy pomiędzy toruńską Energą a KK ROW Rybnik były gospodynie, które przecież grały dobrze w tym sezonie, a dodatkowo miał handicap w postaci własnej hali i kibiców. ROW jednak nic sobie z tego nie zrobił. - Podchodziliśmy do tego meczu z ogromnym respektem dla rywala. Oglądaliśmy mecz Torunia z Wisłą, gdzie na prawdę świetne zawody rozegrały oba zespoły. Toruń przegrał tam minimalnie, dlatego wiedzieliśmy doskonale, jak ciężki czeka nas pojedynek - zapewniał Kazimierz Mikołajec, szkoleniowiec rybnickiego zespołu.
- Graliśmy bez presji. Wygraliśmy trzy mecze z rzędu, w tym dwa wyjazdowe. W Toruniu nie mieliśmy żadnych obciążeń psychicznych - dodaje. Od początku widać było, że jego zawodniczki do Torunia nie przyjechały na wycieczkę, a powalczyć o kolejną wygraną. Bardzo dobrze od początku grała Alexis Rack, która w końcu pokazała, że potrafi zdobywać punkty i pociągnąć zespół do ważnych zwycięstw.
Rozpędzony ROW już w pierwszej połowie prowadził różnica 13 punktów, ale potem pojawił się problem tak w obronie, jak i ataku, a Energa nie tylko odrobiła straty, ale i objęła prowadzenie. - Wyszliśmy na prowadzenie w pierwszej połowie meczu, ale potem mieliśmy ogromne problemy pod samym koszem. Zmieniliśmy trochę grę w czwartej kwarcie i to jakby przyniosło nam efekt. Między innymi to spowodowało, że udało nam się wygrać to spotkanie i możemy cieszyć się z kolejnego zwycięstwa - komentuje Mikołajec.
Na czym polegała owa zmiana? Rybniczanki nieco inaczej zaczęły bronić strefowo, gdzie udało im się ograniczyć do minimum poczynania Jeleny Maksimovic. Jako, że totalnie nie funkcjonował w ekipie Katarzynek rzut z obwodu (1/10 za 3 w czwartej kwarcie), taktyka okazała się strzałem w dziesiątkę. Torunianki w czwartej kwarcie zdobyły zaledwie 7 punktów, a to okazało się dużo za mało, żeby móc myśleć o triumfie.
ROW zatem nie przestaje nadal zadziwiać. Po wygranej w dramatycznych okolicznościach w Bydgoszczy, przyszły łatwe wygrane nad brzeską Odrą oraz leszczyńską Tęczą. W Toruniu znów było nerwowo, ale znów było zwycięsko. To wszystko powoduje, że team z Rybnika nadal jest niepokonany i okupuje czwarte miejsce w ligowej tabeli tuż za drużynami, które poprzednie rozgrywki zakończyły na podium.
- Mamy trochę zadziwiający - jak dla mnie - początek sezonu, ale nie ukrywam, że jestem z tego powodu ogromnie szczęśliwy - powiedział na zakończenie trener Mikołajec. Teraz tak jego, jak i koszykarki, czeka przygotowanie do kolejnego bardzo trudnego starcia, bowiem w następnym meczu rewelacja rozgrywek zmierzy się we własnej hali z KSSSE AZS PWSZ Gorzowem Wielkopolskim.