Niespełnione życzenie kibiców - relacja z meczu MKS Dąbrowa Górnicza - Polonia Przemyśl

Dąbrowianie udowodnili, że nie mają kompleksu beniaminka, wygrali bowiem z Polonią Przemyśl. Jednak beniaminek nie zagrał na swoim najwyższym poziomie oraz nie walczył do końca meczu. Zagłębiacy wygrali więc drugie spotkanie i drugie we własnej hali. Czasu zabrakło jednak Michałowi Wołoszynowi, który nie zdołał spełnić życzenia kibiców i zdobyć trzydziestu punktów.

W tym artykule dowiesz się o:

Początek spotkania był spokojny i wyrównany, drużyny walczyły rzut za rzut, a wynik oscylował w okolicach remisu. Po rzucie Huberta Mazura i przewinieniach dąbrowian, w konsekwencji jednego z nich właśnie ten koszykarz stanął na linii rzutów wolnych, Polonia zdołała odskoczyć (6:10). Nie oznaczało to jednak, że przyjezdni zaczynali dominować na parkiecie, potwierdzeniem było dość szybkie doprowadzenie do remisu.

W szeregach obu drużyn nie brakowało niedokładności. W 7 minucie na parkiet wszedł Grzegorz Grochowski, który tym samym zadebiutował w szeregach MKS-u. Trójka Michała Wołoszyna dała MKS-owi prowadzenie, które z biegiem czasu okazało się bardzo cenne, pozwoliło im bowiem prowadzić w miarę spokojną grę, bez presji remisu. Pierwsza odsłona skończyła się wynikiem 25:19.

Problemy Polonii rozpoczęły się wraz z drugą kwartą, przyjezdni nie potrafili bowiem trafić do kosza. Dąbrowianie skrzętnie to wykorzystywali, zdobywając kolejne punkty i sumiennie budując swoje prowadzenie (33:22). Dołożyli do tego dobrą obronę, co jeszcze bardziej utrudniało przyjezdnym oddawanie rzutów. Chwilowe problemy gospodarzy zażegnał Wołoszyn, który fenomenalnie podał do niekrytego Marcina Piechowicza (35:30). Chwilę później ten koszykarz przechwycił piłkę i wykończył tę akcję, zmuszając Macieja Milana do wzięcia czasu (40:30). Ostatnią akcję przed zejściem do szatni mieli dąbrowianie, ale Grochowski przekombinował rozegranie akcji i podał do rywala.

Po powrocie na parkiet w szeregach gospodarzy początkowo panował mały chaos, ale kontrolowany. Jednak Polonia zmagała się z tym samym problemem. W ciągu prawie czterech minut obie ekipy rzuciły zaledwie trzy punkty, co doskonale obrazuje ich postawę w rozgrywaniu akcji. Niemoc przełamał dopiero Wołoszyn (46:38). Przyniosło to tylko nieznaczną poprawę skuteczności.

W miarę upływu czasu dąbrowianie wrócili na odpowiedni poziom skutecznych rzutów, ale nadal nie mogli wypracować sobie dużej przewagi. W 7 minucie kwarty Alexander Machowski nie zdołał wsadzić piłki, która odbijając się od tarczy powędrowała w ręce rywala. Poloniści nie mieli już ogromnych problemów z oddaniem celnego rzutu, ale zdarzały im się proste błędy. Po trzeciej odsłonie MKS prowadził 58:50.

Czwarta kwarta rozpoczęła się zupełnie inaczej niż poprzednia, zespoły nie miały bowiem wielkich problemów z oddawaniem celnych rzutów, więc gra była szybsza. Po kolejnych punktach Michała Wołoszyna kibice zaczęli krzyczeć "Jeszcze sześć!", właśnie tyle dzieliło tego zawodnika od powiększenia swoich zdobyczy punktowych do trzydziestu.

Dąbrowianie zdobywali więcej punktów niż rywale, ale nie mogli być pewni zwycięstwa. Zmora słabszej postawy właśnie w tej kwarcie ciążyła nad nimi. Po trafieniu Tomasza Przewrockiego trener MKS-u Wojciech Wieczorek poprosił o czas (71:62). Na 1,5 minuty przed końcową syreną wydawało się, że jego podopieczni nie zafundują swoim kibicom powtórki z Kutna, gdy w ostatniej odsłonie roztrwonili niemal dwudziestopunktową przewagę. Gospodarze dograli mecz spokojnie, dzięki czemu wygrali 81:67.

MKS Dąbrowa Górnicza - Budimpex Polonia Przemyśl

81:67 (25:19, 18:17, 15:14, 23:17)

MKS: Michał Wołoszyn 29, Marcin Piechowicz 12, Łukasz Grzegorzewski 8, Grzegorz Grochowski 8, Mateusz Zawadzki 6, Rafał Kulikowski 5, Piotr Zieliński 5, Krzysztof Morawiec 5, Marcin Wójcik 2, Paweł Zmarlak 1, Łukasz Szczypka 0.

Polonia: Hubert Mazur 15, Paweł Pydych 14, Tomasz Przewrocki 9, Alexander Machowski 8, Artur Mikołajko 7, Grzegorz Sołtysiak 4, Bartosz Bal 4, Marek Miszczuk 3, Michał Musijowski 3, Bartosz Zając 0.

Źródło artykułu: