W niedzielnym meczu Ligi VTB ze Spartakiem Sankt Petersburg Asseco Prokom nie był faworytem. Przeciwnik gdynian nie tylko ma silny skład, ale i jest w wyśmienitej formie. Po wygranych meczach z CSKA Moskwa, Nymburkiem i Lokomotiwem Kubań Rosjanie są liderem w tabeli grupy B Ligi VTB.
Pierwsze minuty spotkania można z całą pewnością nazwać "Alonzo Gee show". Amerykański obrońca dobrze wymuszał faule, a w rzutach osobistych prawie się nie mylił. Dzięki niemu i Donatasowi Motiejunasowi Asseco Prokom szybko wyszedł na prowadzenie i w siódmej minucie jako pierwszy o czas poprosił trener gości, Jurij Zdowc. Po krótkiej rozmowie ze szkoleniowcem Spartak zaczął grać lepiej, ale Jerel Blassingame szybko wziął ciężar zdobywania punktów na siebie, dzięki czemu mistrz Polski wygrał pierwszą kwartę 25:17.
O drugiej części meczu gdynianie z pewnością chcieliby zapomnieć. Z jednej strony może cieszyć, że wszystkie punkty w tej kwarcie zdobyli Polacy – świetny Piotr Szczotka i Adam Łapeta – ale z drugiej tych punktów było tylko 8. Spartak zaś, prowadzony przez Patrica Beverley'a nie dość, że odrobił ośmiopunktową stratę, to jeszcze zyskał osiem "oczek" przewagi. Mistrz Polski natomiast przez ostatnie pięć minut pierwszej połowy nie zdołał zdobyć punktów.
Po kwadransie przerwy ponownie trafiać zaczęli gdynianie. Z początku przewaga się nie zmniejszała, bo nie do zatrzymania był izraelski obrońca Yotam Halperin, ale po niesamowitym runie 13:0 Asseco Prokom wyszedł na prowadzenie. Ostatecznie kwarta zakończyła się wynikiem 53:53, a mistrz Polski miał dwóch liderów – Gee i Szczotkę.
Z trudem wywalczony remis nie utrzymał się długo za sprawą Walerego Lichodeja, który trafił trzy rzuty zza linii 6,75 m i wraz z Halperinem wyprowadził Spartak z powrotem na prowadzenie. Choć mistrzowie Polski wciąż walczyli, to straty zmniejszyć się nie udawało. Dobry fragment gry miał Adam Hrycaniuk, ale wciąż Gee był główną opcją w ataku. Ostatecznie Asseco Prokom przegrał trzeci mecz ligi VTB ze Spartakiem Sankt Petersburg 67:77. Rosjanie z czwartym zwycięstwem na koncie pozostają liderem grupy B Ligi VTB.
W drużynie mistrza Polski po raz kolejny o ostatecznym wyniku przesądziła czwarta kwarta. Wahania formy młodych zawodników są aż nadto widoczne, a liczba strat (21 w tym meczu) jest wielkim prezentem dla rywali żółto-niebieskich. Widać też dużą lukę na pozycji numer dwa – Przemysław Zamojski nie spisuje się tak, jak w meczach sparingowych, a gra Devina Browna – przypomnijmy: mistrza NBA z 2005 roku – jest zwyczajnie słaba. Nie można jednak szukać analogii z poprzednim sezonem. Teraz mistrz Polski wygrywa jako drużyna i jako drużyna przegrywa. Polscy zawodnicy dostają więcej minut i nie boją się brać odpowiedzialności za wynik meczu, choć oczywiście z różnym skutkiem. Motiejunas walczy i się stara, jednak nie zawsze mu to dobrze wychodzi. Można mieć więc nadzieję, że kolejne spotkanie będzie dla Asseco Prokomu bardziej szczęśliwe.
Asseco Prokom Gdynia - Spartak Petersburg 67:77 (25:17, 8:20, 20:12, 14:24)
Asseco Prokom Gdynia: Gee 25, Szczotka 16, Hrycaniuk 6, Motiejunas 6, Łapeta 6, Blassingame 4, Brown 2, Dmitriew 2, Zamojski 0, Lafayette 0, Frasunkiewicz 0.
Spartak Sankt Petersburg: Halperin 22, Beverley 16, Lichodej 13, Mavrokefalidis 8, Zozulin 7, Dragicević 4, Zupan 3, Kaszirow 2, Dragović 2, Kotiszewskij 0, Siergiejew 0.