Spotkanie od samego początku układało się zdecydowanie pod dyktando Sparks, która otwierającą mecz kwartę wygrały różnicą 10 punktów. W pewnym momencie przewaga ekipy z Los Angeles sięgała już 21 oczek, jednak Shock zdołały się podnieść i doprowadzić do wyrównanej końcówki. Duża w tym zasługa bardzo skutecznej tego dnia Katie Smith. Emocje sięgnęły zenitu, gdy na 4,7 sekund przed końcem syreny na linii rzutów wolnych stanęła Marie Ferdinand-Harris, a wynik brzmiał 80:78 dla Sparks. Rzucająca z LA jednak pewnie wykorzystała oba rzuty wolne i wydawało się, że nic się już w tym pojedynku nie wydarzy… A jednak! Wydarzyło się i to bardzo dużo.
Gdy Ferdinand-Harris wykonywała drugi rzut Candace Parker i Plenette Pierson tak zażarcie walczyły o pozycję do zbiórki, że obie wylądowały na parkiecie prawie na połowie boiska! Na parkiecie w mgnieniu oka pojawiły się całe zespoły ze sztabami szkoleniowymi włącznie i doszło do ogromnej bójki, która trwała przez kilkadziesiąt sekund. Po chwili jednak wszystko udało się opanować. Sędziowie wyrzucili z boiska dwie najbardziej zagorzałe wojowniczki-zawodniczki (Plenette Pierson, Candace Parker) oraz.. asystenta trenera Shock Ricka Mahorna, który tak próbował powstrzymać bijatykę, że środkowa Sparks Lisa Leslie po kontakcie z nim przeleciała ładnych kilka metrów po parkiecie. Z boiska usunięta została również Delisha Milton-Jones, która stanęła w obronie Leslie i rzuciła się z pięściami na Mahorna. Dodatkow przewinieniami technicznymi ukarane zostały Deanna Nolan i Shannon Bobbitt.
Ostatecznie mecz udało się dokończyć, a triumfowała ekipa Los Angeles Sparks, która pokonała Detroit Shock 84:81. Po meczu, już z dystansem i na spokojnie, całe zdarzenie tłumaczyć starali się sami uczestnicy.
- Jeśli mam być szczera to nie wiem co się tak naprawdę wydarzyło, muszę to wszystko zobaczyć jeszcze raz z nagrania - powiedziała jedna z prowodyrek Candace Parker.
Rick Mahorn tłumaczył swoje zachowanie chęcią zaprzestania bijatyki. - Chciałem ochronić ten mecz, żeby zakończył się w sportowej atmosferze. Liga WNBA jest dla mnie bardzo wyjątkowa, ponieważ mam 4 córki. Nie chciałem do niczego złego przyłożyć swojej ręki, nigdy w życiu nie popchnąłem ani nie popchnąłbym kobiety. Za bardzo kocham tą grę, żeby robić takie rzeczy, do jakich doszło dziś na meczu - komentował asystent trenera Billa Laimbeera
Sama poszkodowana w starciu z Mahornem Lisa Leslie nie chciała rozmawiać z mediami. Głos w tej sprawie zabrał natomiast trener Sparks Michael Cooper. - Myślę, że Rick po prostu starał zapanować nad tym wszystkim i chciał rozdzielić zawodniczki, jednak wkroczył może za ostro. Jest dużym facetem i może przez to Lisa wylądowała tak daleko po starciu z nim. Ja starałem się zebrać tylko swoje zawodniczki na ławkę rezerwowych i nie widziałem tego zajścia dokładnie, jednak Rick najwyraźniej delikatnie odepchnął Lisę i skończyło się, że sędziowie usunęli go z ławki - mówił o swoim koledze po fachu Cooper. - Cieszę się jednak, że nic nikomu się nie stało. Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku z Cheryll Ford, która widziałem lekko ucierpiała w całym tym zajściu.
Na Mahorna po zajściu z Leslie z pięściami rzuciła się koleżanka z drużyny Delisha Milton-Jones. Zawodniczka widząc co stało się Leslie bez wahania ruszyła z pomocą koleżance. To było nieplanowane, taki odruch. Wiem, że nie powinnam, ale takie rzeczy zdarzają się w koszykówce. Wiem, że teraz liga wyciągnie za tą awanturę konsekwencje. Pozostaje tylko czekać jakie to będą kary, bo bez nich z pewnością się nie obejdzie - powiedziała Milton-Jones, która w całym meczu była drugim strzelcem swojego zespołu z dorobkiem 19 punktów. Jeśli chodzi o sam mecz, cieszę się, że udało się go nam wygrać. Potrzebowaliśmy takiego zwycięstwa, nad tak wymagającym rywalem i to jeszcze w jego hali. Nieważne tutaj jest fakt bójki, liczy się wygrana.
- Końcówka meczu była niesamowicie emocjonująca, a doszła do tego jeszcze bijatyka. Szkoda, że przegraliśmy mecz, a w bójce straciliśmy zawodnika (Cheryl Ford), która odniosła jakiś uraz. Nie wiemy jeszcze jak poważny, mam nadzieję, że nie stracimy jej. Jestem pewien, że nie obejdzie się bez konsekwencji. Pewnie będą kary i to dla obu zespołów. Myślę, że można się spodziewać, że po 2 a może nawet 3 zawodniczki dostaną kilka meczy przymusowej przerwy.. i to nie ze względu na Igrzyska Olimpijskie - skomentował wydarzenia na boisku trener Shock Bill Laimbeer.
Najlepszym podsumowaniem tego wszystkiego, co wydarzyło się w Palace of Auburn Hills są słowa jednej z najbardziej doświadczonych zawodniczek w WNBA Katie Smith, zawodniczki Detroit Shock. Nigdy wcześniej nie widziałam takiego czegoś, ani tym bardziej nie brałam udziału w takim czymś. To było nie do przyjęcia. Mam nadzieje, że takie rzeczy się już nie powtórzą.. - powiedziała Smith.
Co na to wszystko władze WNBA? Po dokładnej analizie meczu i wideo z nagraniami z pewnością zostaną wyciągnięte konsekwencje. Można się spodziewać, że wcale nie będą one łagodne. Zarówno władze NBA jak i WNBA potępiają takie wydarzenia i bardzo surowo oceniają zachowanie głównych prowodyrów takowych zajść. Czego zatem mogą się spodziewać Candace Parker czy Plenette Pierson? Pozostaje czekać na werdykt.