Justyna Żurowska w gorzowskim klubie spędziła dziewięć lat. Po odejściu z AZS-u nie miała zamiaru wracać do Gorzowa w roli gościa. Los chciał, że trafiła do gdyńskiego Lotosu, z którym w niedzielę rozegrała spotkanie w hali w Gorzowie Wielkopolskim. - Bardzo nerwowe dla mnie było wejście do hali. Bardzo nerwowe było także całe widowisko - mówiła była kapitan Akademiczek po przegranym przez Lotos spotkaniu.
Żurowska dodaje, że najtrudniej było gdy w czwartek zakończył się mecz z zespołem z Kowna i trzeba było się skupić na rywalizacji z gorzowskim teamem. Już wtedy w głowie koszykarki pojawiały się myśli jak ten weekend będzie wyglądał. - Najtrudniej było przed meczem. Najgorsze były ostatnie dwie noce, z piątku na sobotę i z soboty na niedzielę. Wtedy trzeba było się już koncentrować na meczu w Gorzowie - wspominała zawodniczka Lotosu Gdynia.
Przyjezdne przed tym meczem były stawiane w roli faworyta. To one grają w Eurolidze i miały lepszy bilans spotkań ligowych, trwając w passie zwycięstw. Gorzowianki przed meczem z Lotosem już raz uległy przeciwniczkom we własnej hali - koszykarkom łódzkiego Widzewa. Teraz Akademiczki chciały się zrehabilitować, a mecz z gdyńską ekipą był ku temu najlepszą okazją. - Przy tak doskonałej grze zespołu przeciwnego, drużyny z Gorzowa, nie miałyśmy w tym meczu nic do powiedzenia - komentowała Justyna Żurowska.
Skuteczność Akademiczek z gry wynosiła 50 procent. Do tego podopieczne Dariusza Maciejewskiego zebrały 40 piłek, przy 25 Lotosu. - Gorzowianki zagrały skutecznie w ataku i wyśmienicie w obronie. Do tego zdecydowanie pokonały nas na zbiórkach - wyliczała koszykarka Lotosu.
Justyna Żurowska po raz pierwszy musiała zagrać przeciwko gorzowskiej publiczności. Teraz sama się przekonała, że te wszystkie opowieści rywalek o trudnych warunkach są prawdziwe. - W Gorzowie gra się bardzo ciężko. Wszyscy przyjeżdżali i mówili, że to jest gorąca zupa, w której trzeba się odnaleźć. Faktycznie tak jest, a ta zupa jest bardzo gorąca. Cieszę się, że ci kibice byli tacy, są tacy i na pewno będą jeszcze na długie lata - zakończyła.