Obronili przewagę - relacja z meczu Spójnia Stargard Szczeciński - Znicz Basket Pruszków

Koszykarze Spójni Stargard Szczeciński zrehabilitowali się za porażkę w Dąbrowie Górniczej, ogrywając sąsiada w tabeli. Goście z Pruszkowa prowadzeni przez weterana, Dominika Czubka nie zdołali dogonić rywala w czwartej kwarcie. Szansy na przejście do historii nie wykorzystał za to kapitan Spójni, Wiktor Grudziński.

Jak wyliczył klubowy statystyk, Krzysztof Wiśniewski, Grudziński potrzebował czternastu oczek, by osiągnąć barierę 1500 punktów zdobytych dla Spójni. Mimo kilku prób, to nie był dzień stargardzkiego kapitana, który tylko raz trafił do kosza i na jubileusz musi poczekać przynajmniej tydzień. Znacznie lepiej wypadł inny weteran, Dominik Czubek, który podobnie jak Grudziński pamięta jeszcze rywalizację stargardzko-pruszkowską sprzed czternastu lat.

Początek sobotniego spotkania wskazywał na wyrównaną rywalizację. Niewielką przewagę uzyskała Spójnia, lecz proste błędy w ataku sprawiły, że to mazowszanie odzyskali inicjatywę. Trudny do upilnowania był Grzegorz Malewski, który w całym meczu uzbierał dziewiętnaście punktów. Dobry finisz pierwszej odsłony pozwolił jednak gospodarzom wypracować blisko dziesięciopunktową przewagę, która jak się później okazało - zadecydowała o ich sukcesie. Dobrze prezentowali się Tomasz Stępień, Mariusz Wójcik oraz Arkadiusz Soczewski, który szybko musiał jednak usiąść na ławce z powodu kolejnych przewinień.

Po trafieniu Jarosława Kalinowskiego, który przełamał swą rzutową, niemoc stargardzianie prowadzili 30:17. O dalszych minutach drugiej odsłony musieli jednak jak najszybciej zapomnieć. Mimo, że podopieczni Michała Spychały nadal nie prezentowali się rewelacyjnie, stopniowo niwelowali stratę. W ostatnich minutach dwukrotnie z dystansu przymierzył Czubek, a akcją 2+1 popisał się Przemysław Szymański i różnica zmalała do pięciu oczek.

Mimo udanego powrotu na parkiet, po zmianie stron podopiecznym Tadeusza Aleksandrowicza grało się coraz trudniej. Szalał Malewski, który pustoszył strefę podkoszową gospodarzy pozwalając Zniczowi niemal dojść rywala (44:43). Chwilę później faulowany Wójcik musiał opuścić parkiet, a godnym zastępcą okazał się Filip Dylik, który rozegrał dziesięć minut. W prawdzie rzutów wolnych w zastępstwie starszego kolegi nie wykorzystał, lecz kilkadziesiąt sekund później trafił zza linii 6,75 metra. To pozwoliło odetchnąć gospodarzom i wypracować bezpieczną, dziesięciopunktową przewagę.

To nie oznaczało końca emocji. Trafienie Dylika otwierające czwartą kwartę było jednym z niewielu gospodarzy na przestrzeni kolejnych minut. Nie rezygnowali za to Malewski i Czubek. Wsparł ich zmęczony Adrian Suliński i ponownie wszystko stało się otwarte. Wtedy jednak stargardzianom nie zadrżały ręce i trud pruszkowian skutecznie zniweczyli Tomasz Ochońko, Hubert Pabian, Adam Parzych oraz Stępień. Wobec dobrej dyspozycji na linii rzutów wolnych oraz obwodzie przyjezdni nie mieli argumentów, aby włączyć się jeszcze w walkę o zwycięstwo. Spójnia, mimo że do formy z początku rozgrywek jej daleko, pokazała charakter i co najważniejsze dla jej kibiców zagrała stosunkowo równy mecz. Znicz osłabiony natomiast brakiem Marka Szumełdy-Krzyckiego i Alana Czujkowskiego zaprezentował się całkiem nieźle.

Spójnia Stargard Szczeciński - Znicz Basket Pruszków 79:73 (23:14, 15:19, 21:16, 20:24)

Spójnia: Parzych 18, Stępień 13, Pabian 9, Ochońko 8, Kalinowski 7, Bodych 6, Wójcik 6, Dylik 5, Soczewski 5, Grudziński 2.

Znicz: Czubek 19, Malewski 19, Misiewicz 10, Suliński 9, Matuszewski 8, Szymański 8, Bonarek 0, Osiakowski 0, Potraski 0.

Źródło artykułu: