Dość nieoczekiwana wieść o zakończeniu lokautu w NBA bardzo pokrzyżowała szyki działaczom zielonogórskiego Zastalu. Z tego względu zespół będzie musiał opuścić Gani Lawal, który przebojem wdarł się do ścisłej czołówki centrów polskiej ligi. W dodatku w spotkaniu z Treflem nie zagra z pewnością Jordan Williams. Jego przylot do Polski okazał się bezcelowym, bo i tak Amerykanin wraca do USA.
Mecz z Treflem z pewnością nie będzie więc dla Zastalu spacerkiem. Trener Tomasz Jankowski, który podczas ostatniego spotkania w Kołobrzegu… obraził się na swój zespół i siedział na ławce rezerwowych nie ingerując w ogóle w przebieg dogrywki, będzie musiał radzić sobie bez niezwykle skutecznego Lawala. Prawdopodobnie dużo czasu na parkiecie spędzi Rafał Rajewicz, który pod względem umiejętności i doświadczenia znacznie ustępuje zawodnikowi rodem ze Stanów Zjednoczonych.
Zielonogórzanie po ostatniej niespodziewanej porażce w Kołobrzegu będą z pewnością chcieli zrehabilitować się swoim kibicom. W dodatku postarają się zapewne udowodnić, że pogłoski o nie najlepszej atmosferze w drużynie są przesadzone. Ciężko powiedzieć, czy uda im się pokonać sopocian, bo Trefl również ma rachunki do wyrównania ze swoimi sympatykami. Trefl przegrał bowiem ostatnio z Siarką Tarnobrzeg i przydałby mu się sukces w Grodzie Bachusa.
Dla kibiców Zastalu będzie to mecz dość wyjątkowy, bo do Zielonej Góry przyjedzie Chris Burgess, który w poprzednim roku był ulubieńcem publiczności i bezapelacyjną gwiazdą ekipy z Winnego Grodu. Po sezonie Amerykanin odszedł do Trefla, ale w środę w Zielonej Górze może liczyć na miłe przywitanie.
Dotychczas w Zielonej Górze Burgess przeważnie otrzymywał burzę oklasków i był bohaterem meczów. Czy podobnie będzie tej środy? Odpowiedź na to pytanie poznamy już niedługo. Początek spotkania o godzinie 18:15.