Lepiej nie wybrzydzać - rozmowa z Katarzyną Krężel, zawodniczką Wisły Can - Pack Kraków

Środowy wieczór z pamięci zawodniczek mistrza Polski z pewnością szybko nie zniknie. Wiślaczki, bowiem zwycięstwo wywalczyły w niezwykle trudnych okolicznościach i dopiero po końcowej syrenie mogły w pełni odetchnąć. O wrażeniach z tego pojedynku, dramatycznej końcówce oraz zbliżającym się pojedynku ze Spartakiem Moskwa portalowi SportoweFakty.pl opowiada reprezentantka Polski, Katarzyna Krężel.

Adam Popek
Adam Popek

Adam Popek: W Koszycach zafundowałyście sobie i kibicom sporą nerwówkę w końcówce. Myślę jednak, że mimo kilku niedociągnięć możecie być zadowolone z tego, iż w tym niezwykle trudnym momencie to Wisła minimalnie była górą.

Katarzyna Krężel: Oczywiście, że bardzo się cieszymy ze zwycięstwa, bo ciężko na nie pracowałyśmy i jak wiadomo, nie przyszło ono łatwo. Niemniej nie byłybyśmy sobą, gdybyśmy nie skomplikowały sobie zadania i nie podniosły napięcia w decydujących minutach. To już chyba nasza cecha charakterystyczna, że pewne rzeczy nie mogą się odbyć tak po prostu. Ogólnie jednak uważam, że przez większą część meczu to my byłyśmy stroną wiodącą i gdyby nie kilka błędów, losy tego pojedynku mogłyby się potoczyć o wiele spokojniej. W tej czwartej kwarcie, kiedy to przeciwnik nas dogonił pewnie zabrakło troszkę koncentracji, co miało przełożenie na jakość naszych zagrań. Przez to właśnie wielokrotnie zabrakło skutecznego wykończenia akcji i nie zdobywałyśmy już tak seryjnie punktów jak wcześniej. Rywalki natomiast ewidentnie starały się to wykorzystać i zobaczyły, że jeszcze mogą się włączyć do walki o komplet punktów. Tym samym pojawiły się pewne obawy o to czy faktycznie uda nam się zwycięsko wyjść z tej konfrontacji, ale na szczęście dla nas na finiszu to my okazałyśmy się lepsze, dzięki czemu komplet punktów pojechał do Krakowa.

Jednakże tak jak sama wspomniałaś, równie dobrze mogło się obyć bez tej dramaturgii. W końcu przez pierwsze trzy kwarty to wy przeważałyście i nic nie zapowiadało nagłego zwrotu akcji.

- To prawda i w dużej mierze same sobie jesteśmy winne. Nie da się ukryć, że w naszych szeregach szwankowała walka pod tablicami. W drugiej połowie przeciwniczki zbyt łatwo zbierały piłki, stwarzając sobie w ten sposób kolejne okazje do konstruowania ataków. W ofensywie zaś popełniłyśmy za dużo strat i to wszystko sprawiło, że po naszej przewadze nie było już śladu. Wcześniej grałyśmy o wiele bardziej rozważnie, pewnie i dzięki temu przez długi okres czasu ten dystans punktowy utrzymywał się na naszą korzyść. Niestety w ostatnich minutach już tak nie było. Pewnie za mało było konsekwencji, a także paru innych elementów i można było się przekonać czym to skutkuje. Jednakże trudno mi jest jednoznacznie ocenić, co spowodowało spadek poziomu naszej gry. Na to zwykle ma wpływ składowa różnych czynników i nie jest łatwo coś takiego przezwyciężyć. Dlatego też, tym bardziej cieszę się, że ostatecznie to my mogłyśmy cieszyć się po końcowej syrenie i z Koszyc generalnie rzecz biorąc wywiozę pozytywne wspomnienia.

Przy tym trzeba docenić fakt, że po raz kolejny zagrałyście bardzo dobrze w obronie. Najlepszym potwierdzeniem tego jest to, że wybroniłyście decydującą akcję Słowaczek, które przecież miały szansę doprowadzić do dogrywki.

- Zgadza się, defensywa w naszych szeregach naprawdę funkcjonowała na wysokim poziomie i to bez wątpienia dzięki niej zdołałyśmy doprowadzić do pomyślnego finiszu. Zresztą już poprzednie mecze z naszym udziałem pokazały jak ważna jest dobra i skuteczna obrona. Przed środowym spotkaniem również wiele na ten temat rozmawiałyśmy z trenerem i jednym z podstawowych naszych założeń było właśnie skupić się na tej formacji. Myślę zatem, że potrafiłyśmy wcielić w życie przedmeczowe założenia i pokazałyśmy swój kunszt przynajmniej w tej kwestii.

Nie da się ukryć, że wobec ostatnich bardzo pozytywnych wyników, jakie osiągałyście oczekiwania przez meczem z Good Angels były spore.

- Mam tego świadomość, ale należy wziąć pod uwagę fakt, że na terenie rywala zwykle gra się bardzo ciężko i trzeba się podwójnie natrudzić, by w ogóle włączyć się do walki o korzystny rezultat. Zresztą pojedynek w Koszycach doskonale tego dowiódł. Nie zmienia to jednak faktu, że jechałyśmy tam z myślą o wygranej i nadzieją, że zdołamy udowodnić na parkiecie swoją wyższość. O tym, że jest to możliwe do osiągnięcia przekonałyśmy się już na starcie. Wtedy to, poza pierwszymi kilkudziesięcioma sekundami rozmiary naszej przewagi były całkiem spore i nie ukrywam, że taki stan rzeczy mógł się utrzymać do samego końca. Gdyby tak się stało, to jestem przekonana, że zwyciężyłybyśmy większą ilością punktów, ale… może lepiej nie wybrzydzać. Najważniejsze, że zanotowałyśmy na swoim koncie kolejną wygraną.

Wasz sukces jest o tyle cenny, że ekipa Dobrych Aniołów przed tym meczem miała zaledwie jedno zwycięstwo mniej, w związku z czym ewentualna porażka ze Słowaczkami mocno skomplikowałaby waszą sytuację w grupie.

- Niewątpliwie tak, choć ta nasza grupa w ogóle jest pełna niespodzianek i zaskakujących wyników. Ostatnio Gospić CO, z którym mierzyłyśmy się w zeszłym tygodniu pokonał hiszpański Rivaas Ecopolis, więc to najlepiej dowodzi, że tutaj w zasadzie wszystko jest możliwe. Aczkolwiek, gdybyśmy nie zdobyły dwóch punktów w Koszycach to faktycznie mogłoby być niewesoło. Na szczęście jednak, nie znalazłyśmy się w takiej sytuacji.

Można się spodziewać, że wygrana w takich okolicznościach pozytywnie podziała na morale zespołu przed grudniowymi, trudnymi pojedynkami.

- Myślę, że tak. Zawsze zwycięstwa podnoszą na duchu i sprawiają, że człowiek po prostu zyskuje większą pewność siebie, a także wiarę we własne umiejętności. W naszym przypadku oczywiście nie jest inaczej. Obyśmy zatem wykorzystały to w nadchodzących tygodniach i przekuły dobre nastawienie w ciężką pracę na parkiecie. A bez tej, wobec wielu trudnych spotkań, jakie nas w najbliższym czasie czekają się nie obędzie.

To stwierdzenie przypuszczam odnosi się szczególnie do euroligowego pojedynku ze Spartakiem Moskwa? W tym wypadku, bowiem nie będziecie mogły sobie pozwolić na żadną chwilę słabości.

- Oczywiście, z takim przeciwnikiem jak Spartak trzeba grać absolutnie na maksimum swoich możliwości i nie może być mowy o jakichkolwiek większych błędach czy przestojach. Rosjanki są tak silną drużyną, że najmniejsze potknięcie z naszej strony z pewnością wykorzystają na swoją korzyść, więc aby im to uniemożliwić, to po prostu musimy się pilnować w każdym względzie. Mam nadzieję, że uda nam się tego dokonać i wyjdziemy na parkiet w pełni zmobilizowane do walki.

Oczywistym jest, że ewentualne zwycięstwo będzie smakować szczególnie, choć tej sztuki w tym sezonie już dokonałyście.

- Jasne! Zawsze pokonanie jednego z potentatów rodzi niesamowicie pozytywne uczucia i mam wielką nadzieję, że i tym razem Biała Gwiazda będzie górą.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×