Emir Mutapcić: Nierówno, ale solidnie

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Anwil Włocławek nie miał żadnych podstaw by przegrać mecz z ŁKS Łódź i tak też się stało. Występując w roli faworyta, podopieczni Emira Mutapcicia pokonali przyjezdnych różnicą dziewiętnastu punktów i choć nie grali równo przez wszystkie cztery kwarty, nie pozostawili złudzeń, która ekipa jest lepsza. Spotkanie było debiutem dla Lawrence'a Kinnarda oraz majstersztykiem Krzysztofa Szubargi.

Gdy Bartłomiej Szczepaniak zdobył pięć punktów z rzędu i na początku spotkania ŁKS Łódź stawił opór Anwilowi Włocławek, w głowach fanów zgromadzonych w Hali Mistrzów odżyły wspomnienia i niekoniecznie te dobre. Wszak kilka tygodni temu, gdy beniaminek ligi nieoczekiwanie ograł faworyzowanego rywala, 30-letni obrońca grał jak natchniony i to w dużej mierze jego punkty sprawiły, że ŁKS uwierzył, że tamten mecz można wygrać.

W sobotę historia się jednak nie powtórzyła, gdyż ŁKS w niczym nie przypomina zespołu, którym był kilka tygodni temu. Anwil wygrał drugą kwartę 26:14 i tym samym jeszcze przed przerwą miał na swoim koncie solidną zaliczkę (43:29), której pilnował po zmianie stron, całkowicie kontrolując wydarzenia na parkiecie. - Byliśmy faworytem i wygraliśmy mecz, więc to jest dla nas najważniejsze. Cała reszta, czyli w to jakim stylu to zrobiliśmy, to już mniej ważne - powiedział po spotkaniu opiekun włocławian, Emir Mutapcić.

Jednocześnie jednak, 51-letni szkoleniowiec zaznaczył, iż wysoka wygrana nad ŁKS (87:68) powinna cieszyć, gdyż przed spotkaniem w drużynie doszło do wielu zawirowań kadrowych. Na parkiet nie wyszli leczący swoje urazy: Dardan Berisha i Seid Hajrić, a nowy nabytek Lawrence Kinnard pojawił się we Włocławku dopiero na trzy dni przed spotkaniem. - Co prawda zagraliśmy z jednym nowym graczem, ale bez trzech innych. Dodatkowo, John Allen wyszedł na parkiet choć przez kilka ostatnich dni był przeziębiony - wyznał Bośniak. Wspomniany trzeci zawodnik to Taron Downey, którego klub nie zdążył zgłosić do rozgrywek.

Tym samym, na treningach w czwartek i piątek, Mutapcić miał do dyspozycji tylko siedmiu koszykarzy, nie licząc juniorów. - Nie mogliśmy normalnie trenować. Na szczęście udało nam się zagrać na tyle dobrze, że rozstrzygnęliśmy spotkanie na swoją korzyść, choć nie graliśmy równo przez 40 minut - zawyrokował szkoleniowiec Anwilu.

Bohaterem ekipy z Kujaw okazał się Krzysztof Szubarga. Polski rozgrywający, choć popełnił pięć strat, to jednak swoje błędy spłacił z nawiązką, zdobywając aż 26 punktów (4/7 za dwa, 4/5 za trzy, 6/8 za jeden), notując pięć zbiórek, sześć fauli wymuszonych i dwie asysty. - Krzysiek zagrał wyjątkowy mecz, trafił wiele ważnych rzutów i poprowadził nas do zwycięstwa. On bardzo mocno pracuje nad sobą i fakt, że poprawił rzut z dystansu, jest bezsprzeczny - chwalił swojego podopiecznego Mutapcić.

Bardzo dobrze w kujawski zespół wprowadził się także wspomniany wcześniej Kinnard. Amerykański skrzydłowy po raz pierwszy trenował z drużyną w środę rano, więc do soboty odbył tylko sześć treningów. - Lawrence udowodnił, że ma talent i na pewno będzie bardzo ważnym graczem i elementem naszego zespołu. Naprawdę szybko wprowadził się do drużyny i za to należy się mu szacunek - powiedział Bośniak i wyróżnił jeszcze trzech innych koszykarzy. - Bartek Wołoszyn zagrał moim zdaniem perfekcyjne spotkanie w obronie i nie popełnił błędów w ataku, bardzo przydatny był Wojtek Glabas, choć w statystykach tego nie widać, a Kamil Maciejewski nie popełnił praktycznie żadnego błędu, choć jest przecież niedoświadczonym graczem - powiedział trener Anwilu.

Niejako w nagrodę za zwycięstwo i w związku z tym, że w następny weekend włocławski zespół pauzuje, koszykarze otrzymali kilka dni wolnego. Na wspólnym treningu spotkają się ponownie w środę, a kolejne spotkanie rozegrają dopiero 17 grudnia w Sopocie z miejscowym Treflem, zaś jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia zmierzą się u siebie z Energą Czarnymi Słupsk.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)