Gdy Bartłomiej Szczepaniak zdobył pięć punktów z rzędu i na początku spotkania ŁKS Łódź stawił opór Anwilowi Włocławek, w głowach fanów zgromadzonych w Hali Mistrzów odżyły wspomnienia i niekoniecznie te dobre. Wszak kilka tygodni temu, gdy beniaminek ligi nieoczekiwanie ograł faworyzowanego rywala, 30-letni obrońca grał jak natchniony i to w dużej mierze jego punkty sprawiły, że ŁKS uwierzył, że tamten mecz można wygrać.
W sobotę historia się jednak nie powtórzyła, gdyż ŁKS w niczym nie przypomina zespołu, którym był kilka tygodni temu. Anwil wygrał drugą kwartę 26:14 i tym samym jeszcze przed przerwą miał na swoim koncie solidną zaliczkę (43:29), której pilnował po zmianie stron, całkowicie kontrolując wydarzenia na parkiecie. - Byliśmy faworytem i wygraliśmy mecz, więc to jest dla nas najważniejsze. Cała reszta, czyli w to jakim stylu to zrobiliśmy, to już mniej ważne - powiedział po spotkaniu opiekun włocławian, Emir Mutapcić.
Jednocześnie jednak, 51-letni szkoleniowiec zaznaczył, iż wysoka wygrana nad ŁKS (87:68) powinna cieszyć, gdyż przed spotkaniem w drużynie doszło do wielu zawirowań kadrowych. Na parkiet nie wyszli leczący swoje urazy: Dardan Berisha i Seid Hajrić, a nowy nabytek Lawrence Kinnard pojawił się we Włocławku dopiero na trzy dni przed spotkaniem. - Co prawda zagraliśmy z jednym nowym graczem, ale bez trzech innych. Dodatkowo, John Allen wyszedł na parkiet choć przez kilka ostatnich dni był przeziębiony - wyznał Bośniak. Wspomniany trzeci zawodnik to Taron Downey, którego klub nie zdążył zgłosić do rozgrywek.
Tym samym, na treningach w czwartek i piątek, Mutapcić miał do dyspozycji tylko siedmiu koszykarzy, nie licząc juniorów. - Nie mogliśmy normalnie trenować. Na szczęście udało nam się zagrać na tyle dobrze, że rozstrzygnęliśmy spotkanie na swoją korzyść, choć nie graliśmy równo przez 40 minut - zawyrokował szkoleniowiec Anwilu.
Bohaterem ekipy z Kujaw okazał się Krzysztof Szubarga. Polski rozgrywający, choć popełnił pięć strat, to jednak swoje błędy spłacił z nawiązką, zdobywając aż 26 punktów (4/7 za dwa, 4/5 za trzy, 6/8 za jeden), notując pięć zbiórek, sześć fauli wymuszonych i dwie asysty. - Krzysiek zagrał wyjątkowy mecz, trafił wiele ważnych rzutów i poprowadził nas do zwycięstwa. On bardzo mocno pracuje nad sobą i fakt, że poprawił rzut z dystansu, jest bezsprzeczny - chwalił swojego podopiecznego Mutapcić.
Bardzo dobrze w kujawski zespół wprowadził się także wspomniany wcześniej Kinnard. Amerykański skrzydłowy po raz pierwszy trenował z drużyną w środę rano, więc do soboty odbył tylko sześć treningów. - Lawrence udowodnił, że ma talent i na pewno będzie bardzo ważnym graczem i elementem naszego zespołu. Naprawdę szybko wprowadził się do drużyny i za to należy się mu szacunek - powiedział Bośniak i wyróżnił jeszcze trzech innych koszykarzy. - Bartek Wołoszyn zagrał moim zdaniem perfekcyjne spotkanie w obronie i nie popełnił błędów w ataku, bardzo przydatny był Wojtek Glabas, choć w statystykach tego nie widać, a Kamil Maciejewski nie popełnił praktycznie żadnego błędu, choć jest przecież niedoświadczonym graczem - powiedział trener Anwilu.
Niejako w nagrodę za zwycięstwo i w związku z tym, że w następny weekend włocławski zespół pauzuje, koszykarze otrzymali kilka dni wolnego. Na wspólnym treningu spotkają się ponownie w środę, a kolejne spotkanie rozegrają dopiero 17 grudnia w Sopocie z miejscowym Treflem, zaś jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia zmierzą się u siebie z Energą Czarnymi Słupsk.