Pechowo zakończyły się ostatnie dwa mecze dla AZS-u Radex. Przed tygodniem drużyna przegrała w Siedlcach 59:60, w sobotę po dogrywce w Inowrocławiu 74:76. Dla Sportino było to pierwsze zwycięstwo w tym sezonie, dla AZS-u kolejna zaprzepaszczona szansa na premierową wygraną poza Szczecinem. - Przed tym spotkaniem mieliśmy założenie, żeby wygrać w zbiórkach – udało się. Dziewięć razy straciliśmy piłkę - chciałbym, żeby w każdym meczu tak było. Tylko efekt na wyjeździe znów był taki sam. Porażka - powiedział skrzydłowy szczecinian Krzysztof Mielczarek.
W sobotę był jednym z czołowych zawodników swojego zespołu. Zdobył 15 punktów. Więcej miał tylko Łukasz Pacocha - 36. Mielczarek po raz kolejny był najlepiej zbierającym swojej ekipy. Jego łupem padło dziewięć bezpańskich piłek. W tym elemencie wyróżniał się już w sezonie 2005/2006 w Noteci Inowrocław, która grała w ekstraklasie. Tamte rozgrywki zakończył ze średnią 10,2. Do inauguracji tego sezonu, był to jego najlepszy wynik. Po jedenastu meczach obecnego, ma 11,3 zbiórki na mecz.
AZS znów źle zaprezentował się w pierwszej połowie, co - jak powiedział zawodnik - jest mankamentem tego zespołu w meczach wyjazdowych od początku sezonu. - W każdym spotkaniu na obcym terenie przegrywamy pierwsze dwadzieścia minut. Wyjątkiem było spotkanie w Toruniu, gdzie prowadziliśmy od początku, a przegraliśmy w ostatniej minucie. Ze Sportino zabrakło nam szczęścia. Oprócz bardzo złego początku, o porażce zadecydowały rzuty wolne, rzucane przez nas na poziomie 57 proc. - podsumował skrzydłowy.