Zawodniczki krakowskiej Wisły po blisko dwóch tygodniach wolnego w końcu zameldowały się w hali przy ulicy Reymonta i już na wejściu przystąpiły do ciężkiej pracy. Zgodnie z przypuszczeniami od samego początku sztab szkoleniowy zaaplikował swoim podopiecznym dość duże obciążenia po to, by możliwie jak najszybciej uzyskały one optymalną dyspozycję kondycyjną. Jak jednak zapewniają same koszykarki, przerwa świąteczna nie odbiła się negatywnie na ich formie. - Dwanaście dni to wobec ciężkiego sezonu wcale nie tak dużo. Oczywiście, lepsze to niż nic, ale wbrew pozorom tego odpoczynku nie miałyśmy zbyt wiele. Ponadto, jak przystało na profesjonalistów, każda z nas w tym okresie czasu miała rozpisany indywidualny program ćwiczeń - przekonuje środkowa Białej Gwiazdy, Milka Bjelica.
Jeszcze mniej wolnego natomiast miała inna zawodniczka rodem z Bałkanów, Ana Dabović. Młoda rozgrywająca w trakcie grudniowej przerwy sporo czasu spędziła bowiem na zgrupowaniu reprezentacji Serbii. - Tak naprawdę w domu byłam jedynie dwa dni. Potem wraz ze swoją kadrą odbyłam bardzo ciężki cykl treningowy, więc o graniu w koszykówkę absolutnie w tym czasie nie zapomniałam - dodała urodzona w dawnej stolicy Czarnogóry 22 latka.
Wszystko to sprawia, że o postawę Wiślaczek w trakcie sobotniej konfrontacji ligowej raczej nie ma co się obawiać. Jedynym mankamentem pozostaje fakt, że dość późno do stolicy Małopolski przyjedzie wspomniana na wstępie Powell, co na pewno nie ułatwi zadania zarówno jej, jak i trenerowi krakowskiej drużyny.