Losy spotkania ważyły się do ostatnich sekund - relacja z meczu Rosa Radom - Spójnia Stargard Szczeciński

Niesamowita postawa gości na tablicach, świetna trzecia kwarta w wykonaniu gospodarzy, wielkie emocje do ostatnich sekund, losy meczu rozstrzygnięte w końcowych fragmentach - tak w skrócie można opisać starcie XVII kolejki zaplecza ekstraklasy, pomiędzy Rosą a Spójnią. W hicie tej serii gier było wszystko, a napięciem nerwowym, towarzyszącym temu pojedynkowi, można by obdzielić kilka spotkań.

W tym artykule dowiesz się o:

Dominacja Spójni na tablicach

Mecz lepiej rozpoczęli goście, którzy przeważali przez całą premierową kwartę. Pod koniec tej części zbudowali sobie dwunastopunktową przewagę. Rzut Jakuba Zalewskiego z półdystansu nieco zmniejszył stratę.

W początkowych fragmentach kolejnej odsłony oba zespoły długo nie mogły trafić do kosza. Tę nieudolność, dopiero po ponad dwóch minutach gry, przerwał Artur Donigiewicz. Radomianie nie potrafili zebrać piłki na własnej tablicy, więc wszystko, co odbiło się od obręczy, wpadało w ręce stargardzian. Mieli oni wiele szans na ponowienie akcji, lecz wykorzystali tylko niektóre z nich.

Zryw gospodarzy

Gdy zza linii 6,75m na 20:27 trafił Konrad Kapturski, wydawało się, że Rosa rozpocznie skuteczną pogoń za Spójnią. Po rzucie Piotra Wojdyra przyjezdni prowadzili dziewięcioma "oczkami", jednak dwie "trójki" w wykonaniu gospodarzy i efektowne wejścia Huberta Radke pozwoliły zniwelować różnicę do sześciu punktów. Później przy próbie z dystansu sfaulowany został Tomasz Ochońko i druga połowa zakończyła się rezultatem 30:39, ku uciesze dwóch fanów Spójni, którzy przemierzyli za swoim zespołem kilkaset kilometrów, aby na żywo oglądać ulubieńców.

Kapitalny fragment w wykonaniu radomian

Podopieczni Mariusza Karola z animuszem rozpoczęli trzecią kwartę. W ciągu pięciu minut najpierw odrobili straty, a po chwili wyszli na prowadzenie. Wygrali ten fragment 17:2. Świetną partię rozgrywał wówczas Marcin Kosiński, który zbierał piłki na obu tablicach, wchodził pod kosz i celnie trafiał "za trzy". Rozpędzonym radomianom nie przeszkodziła nawet przerwa, wzięta przez szkoleniowca gości, Tadeusza Aleksandrowicza. Choć gdy udana próba Tomasza Stępnia dała wynik 49:47, to trener Rosy musiał poprosić o czas. Ostatecznie jednak jego podopieczni rozgromili stargardzian 26:12.

Decydowały ostatnie sekundy

Gospodarze mieli nieznaczną przewagę na początku ostatniej części, lecz wiadomo było, iż losy meczu będą ważyć się w końcówce. Tak też się stało, gdy po rzucie Tomasza Ochońki na tablicy wyników widniał remis 62:62. Raz jedna, raz druga drużyna wychodziła na jednopunktowe prowadzenie. Wszystko rozstrzygnęło się w ostatniej minucie pojedynku. Gdy przy stanie 69:68 sfaulowany został Artur Donigiewicz, radomianie mieli szansę na powiększenie prowadzenia do trzech "oczek". Skrzydłowy Rosy trafił tylko jeden rzut osobisty. Przerwę wziął opiekun rywali. Do końca pozostawało nieco ponad 10 sekund. Podopieczni Tadeusza Aleksandrowicza nie potrafili ulokować piłki w koszu, zebrał ją Hubert Radke i kibice, którzy wypełnili do ostatniego miejsca halę Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, mogli cieszyć się ze zwycięstwa swoich pupili.

Rosa Radom - Spójnia Stargard Szczeciński 70:68 ( 15:25, 15:14, 26:12, 14:17 )

Rosa: Donigiewicz 19 (1x3), Kosiński 14 (2x3), Radke 14, Zalewski 10 (1x3), Kardaś 6 (2x3), Kapturski 3, Nikiel 2, Wiekiera 2, Piros 0

Spójnia: Stępień 19 (3x3), Parzych 12 (3x3), Soczewski 9, Grudziński 6 (1x3), Kalinowski 6 (2x3), Wojdyr 6, Ochońko 5, Pabian 3 (1x3), Bodych 2.

Źródło artykułu: