- Już na początku daliśmy się rozkręcić rywalowi. Wiedzieliśmy, że kluczem do zwycięstwa będzie zatrzymanie szybkiego kontrataku zielonogórzan. W pierwszej części gry miejscowi rzucali aż 17 wolnych. To zdecydowanie za dużo. Ponadto popełniliśmy masę błędów. Źle weszliśmy w mecze, byliśmy rozbici i źle skoncentrowani. Później to już była egzekucja i tak naprawdę dogranie meczu. Mimo tego walczyliśmy i był moment kiedy wróciliśmy na bodajże cztery punkty. Szkoda jednak, że sędziowie w takich momentach biorą to na siebie i więcej zależy od nich niż od nas. Nie możemy w sumie nic zrobić, bo mają jakiś wpływ gwiżdżąc na przykład techniczne. Szkoda tej porażki, ale idziemy dalej i tyle - powiedział po meczu w Zielonej Górze Łukasz Majewski.
Zdaniem skrzydłowego Anwilu, błędy włocławian wynikały głównie z braku koncentracji. - Myślę, że większy wpływ na porażkę miała nasza postawa niż dobra obrona Zastalu. Moim zdaniem więcej zależy od tego co się robi i jak, a nie od tego jak radzi sobie przeciwnik. Byliśmy przygotowani, ale wydaje mi się, że za mało było mentalnie w głowach. W naszym zespole tak naprawdę nikogo nie można pochwalić, bo każdy dał ciała.
Można więc zadać pytanie, czy to bardziej Zastal wygrał mecz, czy Anwil go przegrał. - Nie chcę nikomu nic ujmować. Zastal był w czwartek lepszym zespołem i tyle. Taka jest prawda. Graliśmy słabiej w każdym elemencie, zabrakło zespołowości. Zastal miał 20 asyst, my tylko 10. Sam Walter Hodge miał ich 12. Przegraliśmy też deskę. Nie da się wygrać meczu przy takiej różnicy. Wszyscy mówią, że statystyki nie grają, ale przy takich dysproporcjach naprawdę jest ciężko. Gratulacje dla Zastalu - zakończył niespełna 30-letni gracz.
Łukasz Majewski w czwartkowym meczu na parkiecie spędził prawie 17 minut. Zdobył w tym czasie tylko jeden punkt, zaliczył jedną zbiórkę i popełnił dwa faule.