To był wyjątkowy wieczór - rozmowa z Mateuszem Ponitką, uczestnikiem MG 2012

W minioną sobotę w katowickim "Spodku" rozegrany został Mecz Gwiazd Tauron Basket Ligi. Wśród najlepszych nie zabrakło młodzieżowego reprezentanta Polski Mateusza Ponitki, który w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada o całym przedsięwzięciu, nieudanym konkursie wsadów i nastawieniu do dalszej części sezonu.

Adam Popek
Adam Popek

Adam Popek: Jak wrażenia po występie w Meczu Gwiazd? Przypuszczam, że był on dla ciebie szczególny, bo w końcu po raz pierwszy miałeś możliwość wziąć w nim udział.

Mateusz Ponitka: Zgadza się, po raz pierwszy zagościłem wśród tych najlepszych i nie wiadomo czy nie po raz ostatni. Sezon bowiem cały czas trwa i prawda jest taka, że zanim się obejrzymy już się zakończy. A potem będzie trzeba podjąć jakieś decyzje. Na chwilę obecną nie wiem do końca jak ta moja przyszłość będzie wyglądać i coś więcej na ten temat będzie wiadomo pewnie dopiero w kolejnych miesiącach. Niemniej teraz mogę z poczuciem satysfakcji powiedzieć, że był to jak najbardziej udany Mecz Gwiazd. Znalazłem się w doborowym towarzystwie, co bez wątpienia jest sporą nobilitacją. Poza tym ukłon należy się też w stronę publiczności, która licznie pojawiła się w katowickim „Spodku”. Generalnie rzecz biorąc, naprawdę można było się pobawić oraz zobaczyć kilka efektownych koszykarskich zagrań.

To, że zostałeś wytypowany do pierwszej piątki zespołu Południa można śmiało potraktować jako uhonorowanie twoich dotychczasowych starań i osiągnięć.

- Na pewno tak. Dla mnie to nagroda za całą pracę jaką wykonywałem i bardzo cieszę się, że kibice mnie docenili, oddając na mnie tak dużą ilość głosów. Nie da się ukryć, że właśnie dzięki nim się tutaj znalazłem. Pozostaje mi zatem najserdeczniej podziękować fanom, że we mnie uwierzyli. Możliwość występu w Meczu Gwiazd była dla mnie czymś wyjątkowym, zatem w ogromnym stopniu doceniam ich gest i przede wszystkim jestem szczęśliwy, że coś takiego mnie spotkało. Mogę powiedzieć, iż jestem z siebie dumny.

Teraz powrócisz do codziennych obowiązków jeszcze bardziej zmobilizowany?

- Oczywiście. Udział w takim przedsięwzięciu ogromnie mobilizuje i jestem przekonany, że bardzo pozytywnie wpłynie on na moją dalszą postawę. Mam na myśli zarówno ciężkie zajęcia treningowe, jak i ligowe spotkania. Tylko dzięki systematycznej pracy mogę polepszyć poziom swojej gry, więc mając w pamięci ten sobotni wieczór, będę się starał robić dalsze postępy. Zresztą nie mam innego wyjścia, jeśli chcę dorównać tym wszystkim graczom, z którymi spotkałem się w "Spodku". Wielu z nich przecież w swojej karierze nie tylko wypracowało sobie solidną pozycję na koszykarskim rynku, ale też sporo osiągnęło, w związku z czym mam do czego dążyć.

Żałujesz trochę tego nieudanego występu w konkursie wsadów?

- Na pewno pozostał we mnie lekki niedosyt, ale finał jak widać był poza moim zasięgiem. Trochę szkoda, bo miałem jeszcze na późniejszy etap przygotowanych kilka ciekawych "paczek" i bardzo chciałem zaprezentować je przed publicznością, ale niestety nie udało się. Czasu już jednak nie cofniemy. Oprócz tego wyniosłem z całego pojedynku mnóstwo pozytywnych przeżyć i to jest dla mnie najistotniejsze.

Ponadto fakt, że znalazłeś się wśród tych najlepszych może zaprocentować w kontekście twojej kariery.

- Nie traktowałbym tego w ten sposób. Wydaje mi się, że podobne spotkania mają na celu raczej dobrą zabawę i promocję dyscypliny. A czy ktoś będzie sugerował się tym, iż miałem okazję współtworzyć takie widowisko? Trudno powiedzieć. Najważniejsze, że wszyscy generalnie miło spędzili ten czas, dostarczyli sobie, a także obserwatorom trochę rozrywki i mimo tego, iż trzeba już udać się w drogę powrotną do domu, Katowice pozostaną w moich wspomnieniach.

Podobać się mogła też atmosfera, jaka panowała w hali.

- Atmosfera była naprawdę świetna. Jestem pod dużym wrażeniem tego, co mnie tutaj spotkało. Nie sądziłem, że impreza nabierze takiego rozmachu, więc można to uznać za kolejną miłą niespodziankę. Cieszę się zatem, że wszystko dobrze się potoczyło, bo ta cała otoczka jest ważna nie tylko dla kibiców, ale również dla samych zawodników.

Aby równie optymistycznie zakończyć, warto dodać, że choć w samym konkursie nie udało ci się zaprezentować zbyt wielu wsadów, to przynajmniej w trakcie meczu fruwałeś nad obręczami.

- Jeżeli moje zagrania się podobały, to bardzo mi miło.

Sądząc po reakcji widowni to i owszem.

- Starałem się przynajmniej w jakimś stopniu urozmaicić całe widowisko i mam nadzieję, że ta sztuka mi się udała. Teraz, już w rozgrywkach ligowych, również będę starał się prezentować wysoką formę, więc liczę, że kibice zobaczą jeszcze parę ciekawych zagrań z mojej strony.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×