John Turek: Publika właśnie tego oczekuje

W miniony weekend odbył się Mecz Gwiazd ekstraklasy mężczyzn. W tradycyjnym pojedynku najlepszych koszykarzy ligi wystąpił również center Trefla Sopot John Turek, który był jednym z najefektowniej grających zawodników. - To była naprawdę dobra zabawa - twierdzi.

Adam Popek
Adam Popek

Sam Mecz Gwiazd jest imprezą, która od kilkunastu lat regularnie zrzesza czołowych graczy najwyższej klasy rozgrywkowej i daje kibicom możliwość zobaczenia ich wszystkich w akcji naraz. Tym razem, w katowickim "Spodku" atmosfera jak najbardziej dopisała, w związku z czym przedsięwzięcie można uznać za udane. - Takie spotkanie ma właśnie na celu stworzenie dobrego klimatu i ukazanie całej dyscypliny od nieco innej strony. Myślę, że my jako zawodnicy pod tym względem nie zawiedliśmy i dostarczyliśmy fanom trochę radości - mówi Turek i po chwili dodaje. - Nie bez znaczenia dla mnie jest też fakt, że mogłem wystąpić wśród najlepszych zawodników z Polski. To naprawdę miłe.

Widząc postawę środkowego nadmorskiego teamu, można było odnieść wrażenie, że doskonale wpasował się do tego doborowego towarzystwa. Co więcej, spędził on na parkiecie sporo minut i nie krył na swojej twarzy zadowolenia. - Bez wątpienia ten mecz sprawił mi dużą radość. Zresztą z takim nastawieniem tu jechałem i teraz, kiedy jest już po wszystkim śmiało mogę powiedzieć, że będę miło wspominał czas spędzony w Katowicach. Zresztą starcie gwiazd nigdy nie niesie za sobą zażartej walki o każdy punkty, tylko związane jest właśnie z rozrywką w związku z czym uważam, że główne założenia zostały zrealizowane - ocenia Amerykanin.

Nie da się ukryć, że to właśnie on był jednym z najefektowniej grających zawodników. Wykorzystując swoje warunki fizyczne, raz za razem zdobywał punkty znad obręczy, wzbudzając tym samym zachwyt obserwatorów. - Nadarzyła się okazja, by zaprezentować kilka ciekawych akcji i postanowiłem z niej skorzystać. Rzeczywiście w trakcie meczu udało mi się wykonać kilka wsadów, ale biorąc pod uwagę fakt, że publika właśnie tego oczekuje, po prostu nie mogłem zawieść - podsumowuje swoją postawę Turek.

Środkowy Trefla jednak absolutnie nie zamierzał porównywać swoich wyczynów na tle innych. Szybko dał bowiem do zrozumienia, że zarówno dla niego, jak i innych graczy ten pojedynek miał zupełnie inną rangę. - Przede wszystkim zebraliśmy się po to, by stworzyć ciekawe dla oka widowisko, a także dać sobie i kibicom trochę radości. O jakiejkolwiek zażartej walce nie mogło być mowy, w tym wypadku byłoby to bez sensu. Ponadto, ktoś mógłby nabawić się jeszcze jakiejś groźnej kontuzji, co już w ogóle jest najmniej mile widziane. Najważniejsze, że każdy z nas się trochę rozerwał, a także zdobył przynajmniej parę punktów, prezentując tym samym swoją osobę kilkutysięcznej widowni.

Tyle, że oprócz samej luźnej rywalizacji i efektownych popisów, impreza niosła za sobą jeszcze jeden cel. Zarówno włodarze ligi, jak i sami koszykarze liczą, że dzięki niej basket przynajmniej w jakimś stopniu zostanie spopularyzowany, a kibice bardziej zainteresują się samą ekstraklasą. - Działacze tworząc podobne imprezy zawsze mają nadzieję, że przyczyni się to, mówiąc językiem ekonomicznym, do poprawienia wizerunku produktu jakim w tym przypadku jest Tauron Basket Liga. Ja również liczę, że między innymi dzięki naszemu występowi w trakcie ligowych zmagań na trybunach będzie pojawiało się jeszcze więcej kibiców - kończy Turek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×