Nie ma czasu na smutek

Radomska Rosa w środę dostała porządne koszykarskie "lanie" od Śląska Wrocław w meczu Pucharu PZKosz. Podopieczni Mariusza Karola odpadli więc z rywalizacji o to trofeum. Zależało im na zdobyciu pucharu, ale plany pokrzyżował siedemnastokrotny Mistrz Polski. Radomianie nie mają jednak czasu na rozpamiętywanie tej porażki.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski

Rozgrywki ligowe toczą się bowiem swoim tempem. Jeżeli zawodnicy i trenerzy Rosy jeszcze myślą o nawiązaniu kontaktu z czołówką tabeli, nie mogą sobie pozwolić na stratę punktów w sobotę w Lublinie. - Wracamy smutni, ale na łzy nie ma czasu - podkreśla trener Rosy, Mariusz Karol, na łamach strony rosasport.pl.

Obnażone braki

Szkoleniowiec na pewno dokładnie zanalizuje, oczywiście wraz ze swoimi podopiecznymi, pucharową potyczkę w stolicy Dolnego Śląska. Styl gry drużyny wciąż pozostawia wiele do życzenia. Śląsk obnażył wszystkie braki pierwszoligowca - zbyt wąską na obecną chwilę rotację i kiepską postawę pod koszem. Dlatego niezwykle istotny jest dla radomian, być może już nieco "oklepany" i powtarzany jak mantra, temat powrotu na parkiet Tomasza Pisarczyka i Emila Podkowińskiego. Widać bowiem gołym okiem, iż zwłaszcza bez tego pierwszego Rosa nie radzi sobie na "deskach".

Co więcej, wrocławianie imponowali w tym meczu skutecznością. Fatalna efektywność rzutów w wykonaniu przyjezdnych prezentuje się mizernie przy piętnastu "trójkach" gospodarzy (co dało im w ostateczności 54 procent w tym elemencie-przyp.red.). - Przegraliśmy zasłużenie, bo nie potrafiliśmy grać zespołowo - przyznał Mariusz Karol. Co prawda jego zawodnicy starali się "poprawić" wynik indywidualnymi akcjami, jednakże rywal był tego wieczoru po prostu lepszy.

Udana"zemsta" Glapińskiego

Z triumfu najbardziej cieszy się chyba Rafał Glapiński, były zawodnik... radomskiego klubu. Został z niego zwolniony w pierwszej rundzie, gdy drużynę prowadził jeszcze Piotr Ignatowicz. "Glapa" szybko znalazł nowego pracodawcę. Trafił do Wrocławia i raczej nie żałuje. W środę nie zdobył wprawdzie wielu punktów, ale umiejętnie rozgrywał akcje i miał duży wkład w końcowy sukces. Nie dość, że jego nowa ekipa zajmuje pierwsze miejsce w swojej grupie drugiej ligi i ma szanse na awans, to awansowała także do Final Four Pucharu PZKosz.

Trener Mariusz Karol, będzie mógł skupić się teraz tylko na lidze. Wszystkie przygotowania poświęci rozgrywkom ligowym, które są w tym roku priorytetem dla jego zespołu. A kolejne ważne spotkanie juz w najbliższą sobotę w Lublinie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×