Nokaut po raz pierwszy - relacja z meczu MKS Dąbrowa Górnicza - Sportino

Inowrocławianie jako druga drużyna pokonała gospodarzy w hali "Centrum". Jako pierwsza ekipa zrobili to w bardzo dobrym stylu, poprzednio bowiem Rosa wygrała tylko jednym punktem. MKS nie zaprezentował się na poziomie, do jakiego przywykli dąbrowscy kibice.

Już w 5 sekundzie dąbrowianie stracili piłkę przez błąd kozłowania, co wykorzystali goście w zdobyciu pierwszych punktów (0:2). Była to najwyraźniej przepowiednia wydarzeń na parkiecie, które toczyły się pod dyktando inowrocławian - piłka trafiała do kosza po większości ich akcji. Zupełnie inna sytuacja miała miejsce w ekipie MKS-u, która miała problemy ze skonstruowaniem skutecznego ataku. Dobrą twarz zespołu ratował Michał Wołoszyn, jedyny autor punktów w przeciągu 4,5 minuty (4:11). Gospodarze nieco poprawili swoją grę, ale do celności ich trener nadal miał dużo zastrzeżeń, a grę koszykarzy Sportino najlepiej obrazowało jedno zdanie - robili, co chcieli. Równo z syreną Rafałowi Kulikowskiemu udało się trochę uratować honor drużyny, która mimo to wysoko przegrywała już po premierowej odsłonie (19:30).

Takiego rozpoczęcia meczu garstka kibiców zgromadzonych w hali "Centrum" zapewne się nie spodziewała. Cień nadziei na poprawę dał blok Pawła Zmarlaka w pierwszych sekundach drugiej odsłony, ale i on szybko się ulotnił. Po 3 minutach gry, przy stanie 19:38 Wojciech Wieczorek poprosił o czas, który przyniósł jeden efekt - jego podopieczni zdobyli pierwsze punkty w tej kwarcie, za trzy trafił Zmarlak. Jednak ogólna postawa MKS-u nie uległa drastycznej zmianie, na jaką liczył szkoleniowiec. Inowrocławianie nie mieli najmniejszych problemów z punktowaniem rywali, w których szeregach najjaśniejszą postacią był Zmarlak. Tuż przed zejściem do szatni Francis Jonathan Han dobił gospodarzy trójką, co zwiastowało pogrom w drugiej części meczu (30:56).

Trener Wieczorek bardzo długo przetrzymał swoich podopiecznych w szatni, próbując zmobilizować ich do walki. Obie drużyny trochę wolno weszły w trzecią odsłonę, pierwsze punkty po 1,5 minuty zdobył Grzegorz Grochowski, potem błąd 24 sekund popełniło Sportino, a trójkę rzucił Łukasz Szczypka. Doszły do tego błędy inowrocławian, co zmusiło trenera Aleksandra Krutikowa do wzięcia czasu. Dąbrowianie w ciągu 6 minut zniwelowali straty do jedenastu punktów. Szybka gra przynosiła faule, dzięki którym goście zdołali ponownie odskoczyć. W końcówce kwarty nie udało się utrzymać szybkiego tempa z jej początku i Sportino prowadziło 70:51.

Odrobienie strat było realne, ale przy takiej dyspozycji przyjezdnych bardzo trudne do wykonania. Jednak od pierwszych sekund czwartej odsłony nie zanosiło się na cud w postaci odrodzenia MKS-u. Gospodarze robili, co mogli, grali na 100 proc. swoich możliwości w tym dniu, ale było to o wiele za mało na inowrocławian. Ta kwarta nie zachwycała, było w niej dużo strat, błędów i niecelnych rzutów. Mimo że MKS wygrał ją jednym punktem, to całe spotkanie przegrał z kretesem.

MKS Dąbrowa Górnicza - POLOmarket Sportino Inowrocław 69:87 (19:30, 11:26, 21:14, 18:17)

MKS: Szczypka 13, Zmarlak 12, Wołoszyn 12, Kulikowski 11, Morawiec 8, Grochowski 5, Piechowicz 3, Zawadzki 2, Zieliński 2, Wójcik 1.

Sportino: Han 21, Adamczewski 20, Strzelecki 12, Kukiełka 11, Jankowiak 6, Zabłocki 6, Ustarbowski 5, Cywiński 4, Rychłowski 2.

Źródło artykułu: