Corsley Edwards: To Trefl ma się nas obawiać

W niedzielę Anwil Włocławek zagra na wyjeździe z Treflem Sopot i choć fani ekipy z Kujaw nie mają większych nadziei na sukces, w obozie z Hali Mistrzów jest ktoś, kto jest pewny zwycięstwa. To Corsley Edwards, środkowy Anwilu, który twierdzi, że jeśli on i jego koledzy z zespołu zagrają to, co ostatnio ćwiczyli na treningach, dwa punkty pojadą do Włocławka.

Dotychczasowe mecze pomiędzy Anwilem Włocławek a Treflem Sopot nie pozwalają ekipie z Kujaw spoglądać w stronę niedzielnego meczu optymistycznie. Co prawda na początku sezonu Anwil pokonał sopocian 72:71, ale więcej było w tym zwycięstwie szczęścia niż sportowych umiejętności. Jeszcze na 40 sekund przed końcem Trefl prowadził bowiem różnicą pięciu oczek i tylko dwie trójki Dardana Berishy oraz Krzysztofa Szubargi odmieniły losy meczu. W drugim starciu obu ekip nie było jednak już tak różowo - drużyna znad morza rozbiła włocławian 93:72.

I stąd niedzielna potyczka nie nastraja optymistycznie. Tym bardziej, że we Włocławku więcej w ostatnim czasie mówiło się o kontuzjach poszczególnych zawodników oraz o zmianach kadrowych na stanowisku pierwszego trenera - Emira Mutapcicia zastąpił jego dotychczasowy asystent Krzysztof Szablowski. - To zawsze ciężkie dla zespołu, gdy w trakcie sezonu dochodzi do zmiany szkoleniowca, ale tak bywa. Co prawda dla mnie takie doświadczenie to zupełna nowinka, ale dobre w tym wszystkim jest to, że nie doszedł do nas nowy trener, a jest z nami ten, który już nas zna - mówi lider zespołu, Corsley Edwards.

Amerykanin bardzo dobrze dogadywał się z poprzednim szkoleniowcem, ale nic nie wskazuje na to by relacje między nim, a niewiele starszym trenerem Szablowskim (Amerykanin ma 33 lata a trener Anwilu 36) były gorsze. Już w poprzednim spotkaniu, przegranym z Asseco Prokomem Gdynia, nowomianowany opiekun drużyny pokazał, że zamierza stawiać na swojego centra i ten odwzajemnił się 19 punktami. - Coach Sziszi stara się z nami bardzo dużo rozmawiać, bo chce żebyśmy szybko wdrożyli do naszego systemu gry kilka nowinek. Podoba mi się to, że ciągle myśli nad nowymi rozwiązaniami taktycznymi - widać, że bardzo zależy mu na tym zespole - opowiada środkowy Anwilu.

Nowe rozwiązania widać było już w poprzednim meczu przeciwko gdyńskiemu Asseco, lecz po kilku nieudanych próbach trener Szablowski wrócił do poprzedniej taktyki. Wszystko wskazuje jednak na to, że w niedzielę przeciwko Treflowi na parkiet wyjdzie zupełnie inny zespół. Przynajmniej pod względem taktycznym. - Jestem w stu procentach pewien, że zagramy lepsze spotkanie od tego, co było przeciwko Asseco Prokomowi. I nie chodzi mi o to, że wtedy przegraliśmy ponad dwudziestoma punktami, chodzi mi o to, że widzę postęp, który zrobiliśmy w ostatnim czasie. Kibicom to się może wydać dziwne, ale tak jest. Ostatnie kilka dni przepracowaliśmy niezwykle ciężko i uważam, że Trefl może się obawiać niedzielnego meczu - tłumaczy Edwards.

Przyczyna kiepskiej gry Anwilu leży w defensywie, która pozwala rywalom zdobywać wiele punktów po łatwych wejściach na kosz. W ostatnich dniach trener Szablowski stwierdził, że dzieje się tak dlatego, że koszykarze nie stoją względem siebie w dobrej odległości. Co więcej, problemy ze spacingiem mają także w ataku, przez co defensywa rywala ma łatwiejsze zadanie. Jego opinię w całości podziela Edwards. - Bardzo mocno pracowaliśmy nad tym elementem w ostatnich dniach. Skupiliśmy się na tym by maksymalnie rozciągać grę, by grać szybciej i zauważyliśmy, że dzięki temu mamy więcej okazji do rzutów z czystych pozycji. Teraz tylko musimy skopiować to w meczu - twierdzi Amerykanin.

Czy zatem Anwil ma szansę na wywiezienie zwycięstwa z sopockiej Ergo Areny, w której Trefl przegrywa nadzwyczaj rzadko? - Jeśli ktoś ma się obawiać tego meczu, to tylko Trefl. My doskonale wiemy na czym polega ich koszykówka i co oni są w stanie zagrać. Oczywiście, grają obecnie wyjątkowo dobrze, ale to jednak my możemy czymś ich zaskoczyć, a nie oni nas. To my będziemy prezentowali inny basket i mieli inne pomysły na wygraną - tłumaczy Edwards, ale zapytany o szczegóły, uparcie milczy. - Mogę tylko powiedzieć, że na pewno zagramy bardziej kolektywnie, niż to było poprzednio. Do treningów wrócili ci, którzy ostatnio byli kontuzjowani, np. Dardan, inni złapali formę, m.in. ja czy Nick Lewis. Czuję, że możemy wygrać - zapowiada Edwards.

Warto dodać, że ozdobą niedzielnego pojedynku będzie konfrontacja lidera Anwilu ze środkowym sopockiego Trefla - będącym w znakomitej formie od początku sezonu Johnem Turkiem. - To nie Edwards i nie Turek wygrywają, bądź przegrywają mecze. Chodzi o zespół. Jeśli ja zagram dobrze, ale jako zespół zaprezentujemy się słabo, to co mi z tego? I tak będę musiał wracać do Włocławka w cichym i smutnym autokarze. Dlatego zamierzam zrobić wszystko by tak się nie stało - kończy swoją wypowiedź center włocławian.

Źródło artykułu: