Przez kilka miesięcy kibice, śledzący wydarzenia w Tauron Basket Lidze, przyzwyczaili się, że w meczach z udziałem koszykarzy Łódzkiego Klubu Sportowego na wielkie dawki emocji liczyć nie można. ŁKS przegrał 15 kolejnych spotkań, a w większości z nich nie podjął nawet walki z rywalem. Przed tygodniem w Warszawie pojawił się jednak promyk nadziei, gdyż podopieczni Piotra Zycha dopiero po emocjonującej końcówce ulegli AZS-owi PW 92:95. Jak się okazało, nie był to jednorazowy "wyskok" zespołu, zamykającego tabelę TBL i w kolejnym meczu udało się w końcu wygrać. ŁKS sprawił sensację w Starogardzie Gdańskim, gdzie pokonał Polpharmę 79:73.
Znakomitą formą zabłysnął w tym spotkaniu zwłaszcza Jakub Dłuski, który z 29 punktami i 15 zbiórkami na koncie, zakończył spotkanie ze wskaźnikiem EVAL na poziomie 40, co jest czwartym wynikiem w tym sezonie w całej lidze (lepsi byli tylko J.J. Montgomery, Gani Lawal i Seid Hajrić). Zespół z Koszalina przyjedzie do Łodzi po dwóch zwycięstwach, odniesionych na początku II etapu rozgrywek. Najpierw podopieczni Andrieja Urlepa wygrali u siebie ze Śląskiem Wrocław 84:80, zaś potem okazali się lepsi o jedno "oczko" od Akademików z Warszawy.
Koszalinianie nie mogą sobie pozwolić na wpadkę w meczu z ŁKS-em, jeśli chcą liczyć się w walce o awans do fazy "play-off". Aktualnie znajdują się oni tuż "pod kreską", tracąc 1 punkt do Kotwicy i każda porażka może im bardzo skomplikować drogę do jej wyprzedzenia.
Oczywiście zdecydowanym faworytem sobotniego meczu jest AZS. Siłą tej drużyny jest wyrównana kadra, choć nie brakuje tam indywidualności, które czasem potrafią same przechylić szalę zwycięstwa na stronę swojego zespołu. W środowym meczu w Warszawie, aż pięciu graczy z Koszalina przekroczyło granicę 10 zdobytych punktów. Z kolei J.J. Montgomery, we wspomnianej już wcześniej klasifikacji rekordowych "EVALi", znajduje się na samym szczycie TBL.
W czym więc szans mogą upatrywać gospodarze? Na pewno w wysokiej formie Jakuba Dłuskiego, którą zademonstrował w ostatnich meczach. Poza tym ŁKS jest zespołem, w którym większość zawodników potrafi "wystrzelić" i zagrać od czasu do czasu fenomenalne zawody. Pokazali to już w tym sezonie chociażby Michał Michalak czy Bartłomiej Szczepaniak. Jeśli co najmniej kilku graczy pokaże w Atlas Arenie, na co ich stać, kibice mogą być świadkami emocjonującej potyczki.
- Po serii porażek, często w fatalnym stylu, powiedzieliśmy sobie z chłopakami, że trzeba odrzucić na bok presję, zagrać na luzie i po prostu cieszyć się koszykówką. To poskutkowało i mam nadzieję, że da efekt także w kolejnych meczach. W tym sezonie nie liczymy się już w walce o jakieś konkretne miejsca, więc możemy sobie pozwolić na ten luz, a to powinno prowadzić do lepszych występów - stwierdził Dłuski.
Oba zespoły w tym sezonie zmierzyły się dopiero raz. W Koszalinie AZS wygrał w listopadzie 109:75. Spotkanie rewanżowe nie doszło do skutku, ponieważ ŁKS w wyznaczonym terminie nie dysponował halą (w Atlas Arenie odbywały się wtedy targi) i Polska Liga Koszykówki zweryfikowała ten mecz jako walkower 0:20 na korzyść AZS-u.
Łodzianie wracają do Atlas Areny po ponad miesięcznej przerwie i trzech kolejnych meczach wyjazdowych. Czy tym razem będą mogli liczyć na frekwencję wyższą niż ok. 200 osób (w hali na 13 000 widzów) i doping kibiców? Oby, bo mecz koszykówki w tak ogromnym, ale pustym i cichym obiekcie, nie jest niczym przyjemnym.
ŁKS Łódź - AZS Koszalin / sb. 10.03.2012 godz. 19:00