Defensywa przerwała serię mistrza - relacja z meczu Anwil Włocławek - Asseco Prokom Gdynia

Asseco Prokom Gdynia nie przegrał z Anwilem Włocławek w 11 ostatnich ligowych meczach, ale każda seria kiedyś się kończy i ta zakończyła się w sobotę w Hali Mistrzów. Podopieczni Krzysztofa Szablowskiego zagrali koncertowo w defensywie i ograli mistrza Polski 66:55, a 23 oczka zdobył imiennik trenera, Krzysztof Szubarga.

Poprzednie starcie z PGE Turowem Zgorzelec Krzysztof Szubarga rozpoczął od fantastycznej serii siedmiu punktów z rzędu, ale potem na parkiecie królowali goście. Mecz z Asseco Prokomem Gdynia polski playmaker zaczął mniej efektywnie, choć już po pierwszej kwarcie miał na swoim koncie osiem punktów, a gospodarze prowadzili 16:15. I mimo tego, że w drugiej kwarcie Szubarga grał przez tylko minutę (a Anwil Włocławek stracił kontrolę nad meczem), po zmianie stron pokazał swoją wielkość. W trzeciej odsłonie zdobył sześć oczek, a czwartej - dziewięć i z dorobkiem 23 punktów (5/8 za trzy, sześć zbiórek, cztery przechwyty) poprowadził włocławian do zwycięstwa 66:55.

- Krzysiek zagrał fantastycznie zawody. Jego rzuty bardzo nam pomagały, a dodatkowo dał z siebie naprawdę dużo w defensywie - komplementował swojego zawodnika trener Krzysztof Szablowski, a jego kolega z zespołu, John Allen (dziewięć punktów, trzy asysty) dodawał - Nawet nie chodzi o te rzuty za trzy punkty Szubiego. Ja bym raczej wskazał to, że on po prostu wyeliminował z gry Jerela. Na początku meczu bardzo mocno usiadł na nim i ogółem on zagrał bardzo słabo, a nas Szubi poprowadził do zwycięstwa.

Spotkanie od samego początku było bardzo fizyczne, a oba zespoły nie stroniły od ostrej gry na łokcie. W pojedynek bardzo dobrze wkomponowali się także sędziowie, którzy dopuścili do twardej postawy, zwłaszcza pod koszem, co tylko dodało smaczku rywalizacji. O tym, jak wymagające były to zawody niech świadczy fakt, że podkoszowym liderom drużyn, Corsleyowi Edwardsowi i Donatasowi Motiejunasowi grało się bardzo ciężko. Amerykanin w całym meczu zdobył tylko sześć oczek (3/8 z gry, osiem zbiórek), a Litwin był tylko niewiele lepszy - dziewięć punktów (3/14 z gry, osiem zbiórek).

Choć po dziesięciu minutach prowadzili gospodarze, w drugiej kwarcie to goście przejęli kontrolę nad meczem i przed przerwą wygrywali 35:32. Stało się tak, gdyż w tym czasie podopieczni Andrzeja Adamka czterokrotnie trafili z dystansu (po dwa rzuty Łukasza Seweryna i Przemysława Frasunkiewicza), a że na początku starcia dwukrotnie przymierzył jeszcze Przemysław Zamojski (osiem oczek w pierwszej kwarcie), fanom zgromadzonym w Hali Mistrzów przypomniały się mary z poprzedniego meczu, kiedy włocławian rozstrzelali zgorzelczanie. Jak się jednak okazało, po zmianie stron nie było już tak dobrze.

- Byliśmy bardzo mocno zaangażowani w defensywę, bo wiedzieliśmy, że to będzie mecz walki i powiedziałem swoim chłopakom przed spotkaniem, iż nie mogą odpuszczać. Trochę zbyt wiele miejsca daliśmy gdynianom za łukiem, ale w drugiej połowie było lepiej, gdyż udało nam się skuteczniej pracować w defensywie, wracać po przekazaniach i w ten sposób ograniczyliśmy pick and rolle Asseco - powiedział trener Szablowski.

Mimo wszystko to ekipa Adamka prowadziła jeszcze po trzech kwartach (45:42), ale w decydującej odsłonie na parkiecie rządzili już tylko gospodarze. Między 30. a 37. minutą przyjezdni tylko raz trafili do kosza i Anwil, wygrywając ten moment 12-2, złapał wiatr w żagle. Bardzo dobrze pod koniec meczu zagrał Lawrence Kinnard, którzy przez 12 minut zanotował siedem oczek, trzy zbiórki, dwa bloki i przechwyt, zaś bardzo ważny rzut trafił Dardan Berisha - reprezentant Polski przymierzył z daleka na 180 sekund przed końcem (58:49), choć wcześniej nie trafił czterech prób.

Gdynianie próbowali jeszcze wrócić do gry, ale poza ciągłym rzucaniem z daleka nie mieli konceptu na włocławian. Piłka tymczasem nie chciała już tak często wpadać do kosza, jak w pierwszej połowie i Asseco Prokom spudłował ostatnie 12 prób zza linii 6,75 metra. Kiedy zaś drugi niesportowy faul popełnił Jerel Blassingame, a stratę Zamojskiego na dwa punkty zamienił Szubarga stało się jasne, że Anwil nie przegra tego spotkania.

- Rozegraliśmy kompletnie dwie różne połowy. Daliśmy się wypchnąć spod kosza i o ile w pierwszej połowie byliśmy w grze dzięki rzutom z dystansu i wyprowadzanym kontratakom, o tyle w drugiej części mieliśmy już z tym duży problem. Udało nam się zatrzymać Anwil w jego hali na 66 punktach, ale włocławianie nas zatrzymali na 55 - komentował trener Adamek.

Anwil Włocławek - Asseco Prokom Gdynia 66:55 (16:15, 16:20, 10:10, 24:10)

Anwil: Szubarga 23, Allen 9, Berisha 7, Kinnard 7, Edwards 6, Harrington 6, Hajrić 5, Lewis 2, Majewski 1, Wołoszyn 0

Asseco Prokom: Zamojski 10, Frasunkiewicz 9, Motiejunas 9, Hrycaniuk 8, Seweryn 8, Łapeta 5, Blassingame 2, Day 2, Witka 2, Kuebler 0, Szczotka 0

Komentarze (3)
avatar
DK
1.04.2012
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Brawo APG, oby tak dalej. 
luksin
1.04.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
a ja nadal jestem pod wrazeniem intensywanosci z jaka graly oba zespoly w obronie...wydaje mi sie ze wczorajszy mecz byl najtwardszym meczem w tym sezonie w plk...a to na co pozwalali sedziowie Czytaj całość
paulina
31.03.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
musiał w końcu przyjść ten dzień. o meczu już chyba wystarczajaco napisałam. nie ma co więcej dodawać.
jeszcze raz gratuluję Włocławkowi;)