Lider Astorii pluł krwią

Dorian Szyttenholm to jeden z najlepszych zawodników na II-ligowych parkietach. Bez niego nawet trudno wyobrazić sobie bydgoską drużynę walczącą o awans na zaplecze TBL.

Doświadczony środkowy w czasie piątkowego sparingu ze Sportino Inowrocław podczas jednej z akcji tak nieszczęśliwie upadł na parkiet, że zbił sobie płuco i powinien być przez dwa tygodnie wykluczony z gry. Nie mógł jednak spokojnie patrzeć na grę swoich kolegów w pierwszym spotkaniu play-off z Żurawiem Gniewino (71:70). - Takie nerwy nie są dla mnie, do teraz się cały trzęsę. Aż mnie całego korciło, żeby wejść na parkiet i pomóc swoim kolegom - ocenił Szyttenholm.

Lider bydgoskiej drużyny w obecnym tygodniu przez kilka dni nawet pluł krwią i było zagrożenie, że sezon jest dla niego stracony. Na szczęście diagnozy lekarskie nie są tak złe. - Właściwie nie miałem pozwolenia od medyka, aby wystąpić w ostatnim spotkaniu. Jego zdaniem powinienem zrobić sobie dwa tygodnie przerwy. Mam niestety wewnętrznie uszkodzone płuco i to nie jest taka prosta sprawa jak się wszystkim wydaje.

Przypomnijmy, że bydgoszczanie w pierwszym meczu play-off pokonali Żurawia Gniewino. Teraz obie drużyny czeka rewanż już w najbliższą sobotę. - Chciałbym wówczas już trochę zagrać, nawet najwyżej dziesięć, czy dwadzieścia minut - podkreślił lider "Asty". - Niestety, cały czas przy większym wysiłku brakuje mi kondycji, ale tak jest przy tego typu urazach. Dlatego podejmę decyzję po konsultacjach z odpowiednimi osobami.

- Myślę przede wszystkim o przyszłości i dlatego środowy pojedynek chciałem sobie oszczędzić. Ważne dla naszego zespołu będą również kolejne potyczki. w play-offach. Jeśli bym teraz wyszedł na parkiet, później w swoim życiu miałbym poważne problemy ze zdrowiem i sercem - zakończył Szyttenholm.

Źródło artykułu: