Po sobotnim zwycięstwie 75:70 Wikana Start zaprezentował się nieco gorzej. Tylko w pierwszej kwarcie dyktował warunki gry, a następnie próbował zniwelować straty. Ta sztuka się nie powiodła i stawia to zespół przed niezwykle trudnym zadaniem. - Ta porażka skutkuje tym, że jedziemy do Krosna z nożem na gardle - nie ma wątpliwości trener Derwisz. - Graliśmy bardzo statycznie. Oddaliśmy 44 rzuty w całym meczu. Tyle oddaje się w połowie przy bardzo ofensywnej grze. Mieliśmy 12 rzutów mniej niż zespół z Krosna - dodaje.
Gospodarze nie ustrzegli się prostych błędów, które wykorzystał przeciwnik. Już po dwóch kwartach lublinianie mieli na koncie aż 12 strat, co wyraźnie wpłynęło na obraz gry. Dodatkowo tym razem Dusan Radović postawił na dużą rotację w składzie, podczas gdy rezerwowi Wikany Startu spisali się nieco gorzej. - Zaczęliśmy mecz od dwóch strat w 30 sekund. To jest problem. Po raz kolejny królują w tej kwestii Kamil Michalski i Sebastian Szymański. Oni cały czas robią bardzo dużą ilość strat. Ciężko jest nad tym zapanować. Nie mieliśmy też takiego wsparcia z ławki, jak w sobotę. Natomiast drużyna przeciwna miała bardzo duże wsparcie - analizuje szkoleniowiec.
Mimo wszystko kwestia zwycięstwa do końca pozostawała sprawą otwartą. Na 120 sekund przed ostatnią syreną goście prowadzili 64:62. Lubelski zespół walczył z wielką werwą, lecz czar prysł wraz z kontrowersyjną decyzją sędziów, która kompletnie rozbiła gospodarzy. - Złożyliśmy protest. Razem z komisarzem oglądaliśmy na wideo kontrowersyjną sytuację, w której Michał Sikora rzucił za trzy punkty. Trafił do kosza, sędziowie tego nie zaliczyli, zagwizdali faul i kazali mu rzucać dwa osobiste. Dla mnie to jest kuriozum. To jest paranoja! Sędziowie swoją decyzją w zasadzie zabili całą pracę, którą chłopcy wykonali przez 39 minut, żeby wygrać te zawody - nie przebiera w słowach opiekun Wikany Startu.
W sobotę sporo pretensji wobec arbitrów miała ekipa Delikatesów Centrum PBS Bank MOSiR Krosno. Dzień później to gospodarze nie mogli pogodzić się z ich decyzjami. Obiekcje szkoleniowca wzbudził sposób doboru sędziów. - Kiedy dowiedziałem się, jakie trójki sędziowskie nam gwiżdżą, to nie bałem się o sędziów sobotnich. W takim tego słowa znaczeniu, że byłem pewny, iż dadzą sobie radę, jeżeli chodzi o utrzymanie dyscypliny na boisku. Bałem się sędziów niedzielnych. Gwizdało dwóch sędziów z Podkarpacia, a my gramy z drużyną z Podkarpacia o utrzymanie. Myślę, że mogłoby to wystarczyć za cały komentarz - zauważa Derwisz.
Trudna sytuacja Wikany Startu
Podopieczni Dominika Derwisza nie wykorzystali w pełni przewagi parkietu w walce o utrzymanie. Gdy rywalizacja przeniesie się do Krosna, będą musieli wznieść się na wyżyny swoich umiejętności, aby zachować ligowy byt.
Po drugie, to wyobraź sobie sytuację, w której wyprowadzasz piłkę z własnej połowy i czując, że obrońca łap Czytaj całość