Petra Ujhelyi: Bez zbędnego oglądania się na rywala zrobimy wszystko by zwyciężyć

Po pokonaniu Energi Toruń Biała Gwiazda zgodnie z oczekiwaniami awansowała do wielkiego finału. I choć przeciwnika z którym powalczy o złoty medal jeszcze nie zna, to jednak już od poniedziałku jej zawodniczki przygotowują się ściśle pod kątem ostatecznej rywalizacji.

Adam Popek
Adam Popek

Wiślaczki bezpośrednią promocję do tego zaszczytnego etapu rozgrywek wywalczyły w zaledwie trzech spotkaniach. Tylko tyle potrzebowały bowiem do rozprawienia się z toruńską Energą, która mimo ambicji nie potrafiła na dłuższą metę zagrozić wyżej utytułowanemu rywalowi. - Długo pracowałyśmy na taki rezultat i zdajemy sobie sprawę, iż obecnie pozostał nam do zrealizowania jeszcze jeden cel. Generalnie jako zespół jesteśmy podekscytowane tym, że przyjdzie nam walczyć o złoto, co z kolei wywołuje dodatkową mobilizację. Ponadto dzięki szybkim wygranym z ekipą z miasta Kopernika w nadchodzącym czasie będziemy bardziej wypoczęte od rywalek - mówi Petra Ujhelyi.

Nie da się ukryć, że dłuższą pauzę w tym wypadku należy traktować jako spore udogodnienie. W końcu przy tak napiętym terminarzu często trudno znaleźć choćby chwilę na regenerację sił, a przecież w świecie sportu odgrywa ona ogromne znaczenie. - Bez wątpienia ten czynnik jest bardzo istotny. Liczę, że zyskamy świeżość pod względem fizycznym oraz mentalnym i korzystnie przełoży się to na późniejszą postawę na parkiecie - potwierdza Węgierka.

W jej przypadku pojedynki finałowe będą również osobistym wyzwaniem. Dzieje się tak dlatego, że od pamiętnego turnieju Euroligi w Stambule doświadczona środkowa jest ważną zawodniczką w rotacji trenera Jose Ignacio Hernandeza i w najbliższej przyszłości przypuszczalnie również otrzyma szansę występu. - Na polepszenie mojej formy na pewno duży wpływ miało zażegnanie kontuzji pleców, która dokuczała mi przez kilka dobrych tygodni. Obecnie wychodząc na boisko czuję się znacznie pewniej i mogę pozwolić sobie na zdecydowanie więcej. Wcześniej notowałam spore wahania i wielokrotnie prezentowałam się poniżej oczekiwań. Ponadto mobilizuje mnie świadomość, że jakiś czas temu weszłyśmy w fazę decydujących rozstrzygnięć - wyjaśnia Ujhelyi.

Pewne zastrzeżenia natomiast pojawiają się w kwestii poziomu prezentowanego przez krakowską ekipę. Ten, mimo ostatnich przekonujących triumfów był daleki od oczekiwanego, co wzbudziło lekkie zafrasowanie u osób związanych bezpośrednio z klubem. - Trzeba pamiętać przy tym, że początkowo na potyczki z Energą rzutowało rozczarowanie jakiego doznałyśmy na turnieju FinalEight. Ponowne skupienie się i przestawienie na ligę polską wymagało po prostu chwili czasu. Pozostaje nam zatem zapomnieć o tamtych wydarzeniach i po prostu skoncentrować się na realizacji ostatniego celu, jaki został przed nami postawiony -twierdzi środkowa.

Z kim wobec tego była koszykarka m in. Bracco Geas Sesto San Giovanni chciałaby się spotkać w finale? - Stawiam jednak na CCC, które w piątym starciu będzie miało po swojej stronie atut własnego parkietu. A to bardzo wiele. Oczywiście gdynianki również odznaczają się walecznością i charakterem, lecz biorąc pod uwagę choćby szerokość składu trzeba powiedzieć iż większy potencjał ma drużyna z Dolnego Śląska. Niemniej bez zbędnego oglądania się na rywala zrobimy wszystko by zwyciężyć.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×