John Turek: Wygrać małymi kroczkami

Przez całą fazę szóstek Trefl Sopot rywalizował o pierwsze miejsce z Asseco Prokomem Gdynia i przegrał ją dopiero w ostatnim spotkaniu, właśnie przeciwko lokalnemu rywalowi. Tym samym sopocianie zagrają w ćwierćfinale play-off z nieobliczalnym Śląskiem Wrocław, a o nastrojach przed serią opowiada środkowy Trefla, John Turek.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Przed meczem z Asseco Prokomem Gdynia to Trefl Sopot był na pierwszym miejscu w tabeli, lecz było wiadome, że w przypadku porażki gdynianie zepchną ich z fotela lidera tuż przed samym play-off. Wizja ta stawała się coraz bardziej realna zwłaszcza w trzeciej kwarcie, gdy mistrz Polski prowadził już różnicą czternastu punktów (63:49) i choć gospodarze rzucili się do huraganowych ataków w ostatniej odsłonie, do pełni szczęścia zabrakło im czasu: przegrali 73:77 i była to dziewiąta porażka z Asseco Prokomem, która tym razem kosztowała wiele - wspomniane pierwsze miejsce przed play-off.

- Nie, ta porażka już nas nie boli, bo nie ma czasu na to by o niej rozmyślać. Musimy skupić się na play-off, które zaczynają się już za kilka dni. Jednocześnie jednak nie ma co ukrywać, że ta porażka była bolesna, bo kosztowała nas pierwsze miejsce, a najgorsze było to, że zabrakło nam chyba trochę czasu, żeby dogonić gdynian pomimo naszych problemów kadrowych - opowiada John Turek, środkowy sopockiego zespołu, mając na myśli kontuzję Sauliusa Kuzminskasa oraz... swoją własną absencję. Amerykanin musiał zakończyć mecz już w pierwszej połowie, po 11 minutach gry, z powodu pięciu przewinień. - To było dla mnie niewyobrażalnie trudne, oglądać mecz z ławki rezerwowych. Czułem się sfrustrowany i bezsilny, ale cóż mogłem zrobić, tak jakoś dziwnie wyszło...

Teraz jednak nikt w Sopocie nie zaprząta już sobie głowy ostatnim pojedynkiem, a cała uwaga skoncentrowana jest na ćwierćfinałowej batalii ze Śląskiem Wrocław, który zajął pierwsze miejsce w dolnej szóstce, czyli de facto siódmą pozycję w play-off. - Śląsk to bardzo dobry i wymagający zespół, co zresztą pokazał poprzednim starciem z nami. U nas w domu przegraliśmy tylko z kilkoma drużynami, jednym z nich byli właśnie wrocławianie, dlatego musimy być bardzo skoncentrowani - opowiada amerykański gracz, wspominając porażkę z listopada, 77:82.

Mimo towarzyszącej spotkaniom play-off kurtuazji i wyrażanego wszem i wobec respektu dla rywala, trudno przypuszczać by wrocławianie byli w stanie pokonać Trefl w serii do trzech zwycięstw. Wszystkie sportowe atuty przemawiają na korzyść sopocian. - Z pewnością czekają nas trudne spotkania, ale nie skupiamy się na razie na całej serii. Trener powtarza nam byśmy małymi kroczkami dochodzili do celu, dlatego póki co istotne jest dla nas to, byśmy zaczęli serię od stanu 1-0. Jeśli wygramy pierwszy mecz, wówczas postaramy się o drugie zwycięstwo, a potem o kolejne, już we Wrocławiu, ale niczego nie można być pewnym - tłumaczy Turek, choć wprost nie mówi, że on i jego koledzy chcą zakończyć rywalizację w trzech spotkaniach.

Nie dość zatem, że sopocianie na papierze (i w rzeczywistości) wyglądają lepiej od wrocławian, to jeszcze dysponują handicappem w postaci przewagi parkietu. Z drugiej strony jednak w tym sezonie oba zespoły nie potrafiły wygrać w bezpośrednim starciu we własnej hali. Zwycięstwo Śląska w Ergo Arenie zostało wspomniane wyżej, natomiast Trefl pokonał ekipę z Dolnego Śląska na wyjeździe 85:77. - Przewaga własnego parkietu to dobra rzecz, ale przecież oni pokonali nas w naszej hali, my wygraliśmy z nimi we Wrocławiu, więc chyba to nie odegra znaczącej roli. Ja osobiście wolę grać u siebie w domu, więc akurat z tego faktu się cieszę - mówi Amerykanin.

Nie wiadomo czy w serii play-off zagra kontuzjowany Kuzminskas, stąd ciężar gry pod koszem będzie spoczywał na barkach Turka. W Śląsku podobną rolę spełnia Aleksandar Mladenović - Serb ma co prawda grono pomocników obok siebie (Paweł Buczak, Slavisa Bogavac), ale jego wkład w system gry Śląska jest nie do przecenienia. - On jest świetnie wyszkolonym graczem i właśnie to czyni go bardzo groźnym przeciwnikiem. Jest bardzo inteligentny, ma dobry timing i instynkt, więc nieźle radzi sobie w defensywie. Z niecierpliwością oczekuję pojedynku z nim i myślę, że będzie pasjonujący dla kibiców - zapowiada środkowy Trefla.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×