O krok od złota - relacja z meczu CCC Polkowice - Wisła Can - Pack Kraków

Już tylko jedno zwycięstwo dzieli zespół Wisły Can - Pack Kraków od zdobycia mistrzostwa Polski. Losy środowego pojedynku rozstrzygnęły się w ostatnich sekundach meczu po "trójce" Anke DeMondt, która dała jednopunktowe zwycięstwo nad koszykarkami CCC Polkowice.

Gdzie, jak nie we własnej hali polkowiczanki mogły pokonać aktualne mistrzynie Polski. Tymczasem mecz rozpoczął się nie po myśli miejscowych zawodniczek. Bardziej aktywne były krakowianki, które za sprawą Taj McWilliams-Franklin wyszły na prowadzenie 9:4. Niemoc Pomarańczowych była jednak tylko chwilowa i już od połowy pierwszej kwarty gospodynie zaczęły odzyskiwać wigor. Polkowiczanki przede wszystkim ustawiły szyki w obronie i jednocześnie rozpoczęły strzelecki festiwal. Dwa razy za trzy "ukłuła" Evanthia Maltsi, skuteczna również była Sharnee Zoll i po dziesięciu minutach, to Pomarańczowe prowadziły 21:13.

Wiślaczki po pierwszej odsłonie były jakby zaskoczone, tak dobrą grą drużyny z Dolnego Śląska. Tymczasem polkowiczanki nie zamierzały poprzestać na obiecującym początku i kontynuowały swój popis. Defensywa CCC była bardzo agresywna, a zespół spod Wawelu nie mógł znaleźć recepty na jej rozmontowanie. Bardzo dobry fragment Pomarańczowych wyprowadził je na szesnastopunktową przewagę. Na parkiecie szalała Iva Perovanovic, która była obsługiwana dokładnymi podaniami. Zespół z Krakowa był w tym momencie zawodów bardzo pogubiony, a trener Jose Ignacio Hernandez był bardzo zdenerwowany poczynaniami swoich podopiecznych. Zupełnie niewidoczne była Erin Phillips, która była pieczołowicie pilnowana przez rywalki i praktycznie w ogóle nie dochodziła do pozycji rzutowych. Wkładu w grę Wisły nie miała też Ewelina Kobryn, bowiem reprezentantka Polski złapała w pierwszej kwarcie szybkie dwa faule i sama na pewien czas wykluczyła się z występu w tym spotkaniu. W dopiero w końcówce pierwszej połowy Wiślaczki nieco poprawiły swoją grę i zdołały odrobić część strat do CCC Polkowice. Po dwudziestu minutach spotkania było 37:30 na korzyść zawodniczek Arkadiusza Rusina i to miejscowe prezentowały się korzystniej od krakowianek.

Trzecia kwarta była chyba najsłabsza w wykonaniu obu zespołów. Zawodniczki popełniały sporo strat, a na parkiecie było sporo nieładu. W szeregach Wisły swoje możliwości pokazała wreszcie Kobryn wspierana przez coraz aktywniejszą Anke De Mondt. Zespół z grodu Kraka doszedł już Pomarańczowe na jedno oczko i wydawało się już, że lada moment im odskoczy. Nic z tego. Miejscowe po akcjach Perovanovic, Maltsi oraz Agnieszki Bibrzyckiej ponownie się przebudziły i po trzech kwartach prowadziły ośmioma punktami.

Ostatnie dziesięć minut pokazało jednak, jak wielkie doświadczenie posiada krakowski zespół. Wiślaczki rozgrywały długie akcje, które z zegarmistrzowską precyzją kończyła Kobryn. Natomiast polkowiczankom wyraźnie "zagrzały" się głowy i pod koniec meczu pozwoliły się dogonić rywalkom. Na 33 sekund przed ostatnią syreną skutecznie dwa rzuty wolne wykonała Perovanovic (58:56). Następnie akcję długo rozgrywały krakowianki, po czym na rzut zza obwodu zdecydowała się Phillips. Ku rozpaczy swoich kibiców filigranowa Australijka spudłowała, ale na jej szczęście piłkę zebrały koleżanki z zespołu. Trener Hernandez poprosił o czas i dokładnie rozrysował akcję dla swoich zawodniczek. Piłka krążyła od rąk do rąk, a na koniec została zaadresowana do niepilnowanej De Mondt. Belgijka na sześć sekund przed końcem trafiła trójkę i wyprowadziła swój team na jednopunktową przewagę! Ostatnią akcję meczu wzięła na siebie Valerija Musina, która energicznie weszła pod kosz, lecz tam została zastopowana przez wysokie krakowianki, które przejęły piłkę. Za moment zabrzmiała syrenia i Wiślaczki w geście zwycięstwa padły sobie w ramiona.

- Moja drużyna była dzisiaj skoncentrowana przez cały mecz, nawet w tych trudnych dla nas momentach. Jestem bardzo szczęśliwy z postawy moich koszykarek, ponieważ polkowiczanki zagrały bardzo dobrze w defensywie, ale ostatecznie to nam udało się wygrać dzisiejszy pojedynek - powiedział po meczu coach Wisły Jose Ignacio Hernandez.

- Zagraliśmy dzisiaj dobre zawody i włożyliśmy w nie mnóstwo serca, jednak przegraliśmy na koniec jednym punktem - mówił po meczu wyraźnie zasmucony opiekun CCC, Arkadiusz Rusin.

CCC Polkowice - Wisła Can Pack Kraków 58:59 (21:13, 16:17, 14:13, 7:16)

CCC: Jantel Lavender 15, Iva Perovanovic 13, Evanthia Maltsi 12, Sharnee Zoll 8, Agnieszka Bibrzycka 6, Agnieszka Majewska 2, Valerija Musina 2.

Wisła Can Pack: Ewelina Kobryn 16, Taj McWilliams-Franklin 12 (11 zb), Anke DeMondt 12, Paulina Pawlak 8, Ana Dabovic 3, Milka Bjelica 2, Nicole Powell 2, Magdalena Leciejewska 2, Petra Ujhelyi 2, Erin Phillips 0.

stan rywalizacji: 3:0 dla Wisły Can Pack Kraków

Komentarze (0)