Lorinza Harrington: Poprawić skuteczność

Po dwóch meczach w Hali Mistrzów rywalizacja Anwilu Włocławek i PGE Turowa Zgorzelec przenosi się do przygranicznego miasta, gdzie faworytem będzie wicemistrz Polski, który wyrwał jedno zwycięstwo w hali rywala i by awansować, teraz potrzebuje tylko (albo aż) pokonać włocławian dwukrotnie u siebie. Lorizna Harrington, rozgrywający Anwilu, tłumaczy co on i jego koledzy muszą poprawić przed sobotnim spotkaniem.

W pierwszym meczu play-off z PGE Turowa Zgorzelec koszykarze Anwilu Włocławek zanotowali skuteczność na przyzwoitym poziomie 42 procent i choć zdecydowanie przegrali walkę na tablicach (29:42), dobrą obroną pokonali rywala. W drugim spotkaniu nie było już tak sielsko - to Turów nie miał żadnych problemów z egzekucją (55 procent z gry), kapitalnie trafiał z dystansu (10 trójek na 21 oddanych) i ponownie wygrał zbiórki (38:32), wiec wyrównał stan serii. Teraz oba zespoły zmierzą się w dwóch kolejnych meczach w Zgorzelcu.

- W porównaniu do drugiego meczu najbardziej powinniśmy poprawić skuteczność. Musimy lepiej wybierać pozycje i być bardziej skuteczni. W środę pudłowaliśmy nawet z czystych pozycji - wyjaśnia przyczyny porażki Lorinza Harrington, drugi rozgrywający Anwilu, dodając: - Oczywiście, obrona też jest ważna i jej poświęcimy nie mniej uwagi. PGE Turów był ostatnio bardziej agresywny od nas i dlatego wygrał. Na jego parkiecie, to my musimy zagrać z większą determinacją i agresywnością.

Włocławianom nie można odmówić jednak agresywności i braku zaangażowania w ogóle, ale też trzeba przyznać, że Turów w pierwszym meczu pokazał jak powinien wyglądać pościg za rywalem - choć przegrywał już 8:23 po pierwszej kwarcie, w połowie drugiej było 30:29. Kiedy natomiast Anwilowi przyszło gonić przeciwnika (po dwóch kwartach drugiego meczu zgorzelczanie prowadzili 51:35), nic z tego nie wyszło i Turów jeszcze zwiększył prowadzenie.

Jedną z przyczyn ostatniej porażki był brak Seida Hajricia, który świetnie radził sobie z najlepszym graczem zgorzeleckiej drużyny, Danielem Kickertem. Obecnie wiadomo, że polski skrzydłowy nie zagra także w sobotę. - Jego uraz bardzo zakłócił rotację Polakami w składzie i ja też przez to nie mogłem zagrać w takim wymiarze, w jakim mógłbym pomóc zespołowi - tłumaczy Harrington, który również narzekał po środowym spotkaniu ze względu na stłuczenie, jakiego doznał. - Ból to ból, można się z nim oswoić. Zagryzam zęby i będę walczył, żeby pomóc Anwilowi jak najlepiej umiem - dodaje Amerykanin.

W środę poza Danielem Kickertem bardzo dobre zawody zagrał David Jackson i jeśli włocławianie chcą pokonać rywala w jego hali, muszą wymyślić receptę na zatrzymanie któregoś z tej dwójki. Być może Amerykaninem zajmie się właśnie Harrington, który znany jest ze swoich defensywnych umiejętności. - Jackson, Kickert i jeszcze Kulig, to trzej koszykarze, którzy kreują u nich wynik, dlatego musimy ich zatrzymać, najlepiej wszystkich. Jestem pewien, że o losach meczu rozstrzygnie zaangażowanie, bo w play-off nie ma już czasu na wprowadzanie jakichś zmian taktycznych - kończy drugi playmaker włocławian.

Kibice we Włocławku z pewnością liczą, że ich ulubieńcy zagrają podobnie, jak na koniec rundy zasadniczej, gdy pokonali PGE Turów w ich własnej hali 79:76. Wówczas bardzo dobrze zafunkcjonowali właściwie wszyscy koszykarze, którzy pojawili się na parkiecie, a sporo energii dali gracze drugiego planu: Nick Lewis rzucił 18 punktów, Łukasz Majewski 10 (dwa razy za trzy), a Lawrence Kinnard siedem w tym dwie trójki. Jeśli trener Krzysztof Szablowski chce by jego drużyna wywiozła ze Zgorzelca co najmniej jedno zwycięstwo, musi zagrać bardzo podobnie do tamtego spotkania.

Źródło artykułu: