Walczymy o złoto - rozmowa z Konradem Wysockim, kapitanem Turowa Zgorzelec

W poprzednim sezonie gracze ze Zgorzelca zdobyli wicemistrzostwo Polski. Teraz planują zdobyć mistrzostwo, kończąc hegemonię Asseco Prokomu Gdynia. W poniedziałek zrobili mały kroczek w kierunku awansu do finału, ponieważ pokonali Trefl Sopot 98:94.

Karol Wasiek: Co pana zdaniem było powodem tak udanej pierwszej połowy? Rzuciliście Treflowi aż 54 punkty, co nie udało się nikomu dotychczas w lidze.

Konrad Wysocki: Myślę, że mamy bardzo dobrych zawodników, którzy mając otwarte pozycje trafiali. Nie wiem jaka skuteczność była w pierwszej połowie, ale była bardzo wysoka i prawie w każdej akcji coś trafialiśmy. Jak trafiamy to gramy bardzo dobrze, nie tylko w ataku ale i pomaga nam to w obronie i nas motywuje.

Udało wam się wreszcie pokonać Trefla Sopot, który pięciokrotnie okazywał się lepszy od was w dotychczasowych spotkaniach w tym sezonie.

-

Rozpoczęliśmy play-off i wiedzieliśmy, że musimy coś zmienić. Ostatnie tygodnie w drugiej fazie rozgrywek były dla nas katastrofą. Zagraliśmy już bardzo dobrą pierwszą rundę z Anwilem i wiedzieliśmy, że ten pierwszy mecz będzie bardzo ważny. Na początku prawie wszystko trafialiśmy, do połowy prowadziliśmy 18 punktami. Było jednak widać, ze w drugiej połowie straciliśmy całą przewagę. Rywale postawili strefę i mieliśmy z nią duże problemy, a dodatkowo obrona w ogóle nie działała. Myślę, że mamy dużo do roboty przed drugim meczem.

Czy zauważa pan jakieś konkretne zmiany w obronie Trefla w stosunku do poprzednich meczów, czy być może rywale zagrali bardzo podobnie do poprzednich spotkań z PGE Turowem?

- Rywale grali tak samo jak wcześniej. Mieli bardzo ciężką pierwszą rundę ze Śląskiem. Dodatkowo Trefl ma 6-7 zawodników grających po 30 minut w każdym meczu, podczas gdy my mamy szerszy skład i więcej zawodników mogących grać na wyższym poziomie. Dzięki temu szerokiemu składowi w kolejnych meczach dla nas będzie też bardzo ważne by grać intensywnie.

Prowadzicie w serii 1:0 z Treflem Sopot i teraz przewaga własnego parkietu należy do was.

- Dla nas jest to pierwszy wygrany mecz z Treflem i jest duża radość w zespole. Mamy przewagę 1:0, więc nawet przegrywając kolejny mecz mamy szansę skończyć to u nas, tak jak z Anwilem. Patrzymy jednak od meczu do meczu i ważne jest to, co wydarzyło się w drugiej połowie. By to się znowu nie stało musimy się przygotować na tę strefę i poprawić walkę o zbiórki.

W tym roku półfinałowa seria z Treflem jest nieco krótsza niż w ubiegłym sezonie. Seria do trzech zwycięstw preferuje bardziej Pana zespół czy rywali?

- Nie wiem czy to ma duże znaczenie. Mimo że, jak wspomniałem, kilku rywali gra ponad 30 minut i tak w końcu trzeba to wygrać na parkiecie. W ubiegłym sezonie zagraliśmy wszystkie mecze, które były do rozegrania, w tym może być podobnie ale raczej nie jest to ani lepsze, ani gorsze dla naszego zespołu.

Jest to dla was czwarta kolejna wygrana w play-off. Czy serie zwycięstw w play-off zwiększają presję na zespole tak jak w sezonie zasadniczym, czy być może dziś rozpoczynając nową serię zapomnieliście o trzech kolejnych wygranych z Anwilem?

- My w ogóle nie liczymy meczów. Była faza w drugiej rundzie, gdzie przegraliśmy chyba z dziewięć meczów i tego też nie liczyliśmy. Dla nas liczy się tylko czas od meczu do meczu i liczy się tylko to że wygraliśmy pierwszy mecz z Treflem.

Miesiąc temu przegrywając 15-punktami z Treflem wyglądaliście na rozbity zespół. Co takiego zmieniło się od tamtego czasu?

- Zawsze wiedzieliśmy, że potrafimy dobrze grać w koszykówkę. Mieliśmy taką fazę, w której nic nam się nie udawało, nie trafialiśmy, przegrywaliśmy w obronie. Czasami tak jednak bywa, gdy przegra się dwa, trzy mecze zupełnie inaczej jest w głowie przed kolejnymi meczami. Jeśli dwie, trzy pierwsze akcje nie wyjdą to zaczyna się problem. Wierzyliśmy jednak, że zawsze mamy szansę i w play-off chcemy to zmienić. Teraz jesteśmy w półfinale i prowadzimy 1:0 z Treflem, więc już to dobrze dla nas wygląda, ale chcemy jeszcze więcej. Przed sezon powtarzaliśmy sobie, że w poprzednim zajęliśmy drugie miejsce, więc teraz czas na walkę o złoto.

Źródło artykułu: