Pierwsza kwarta to prawdziwy popis Los Angeles Clippers. Ponad 63 proc. skuteczność z gry, niesamowity Blake Griffin (20 pkt w pierwszej połowie) i 24-punktowe prowadzenie gospodarzy - to wszystko miało miejsce w Staples Center, gdzie publiczność na stojąco zgotowała swoim pupilom owację w połowie drugiej kwarty.
Kilkadziesiąt minut później nie było już tak radośnie. Doświadczeni, ograni i posiadający najlepsza ławkę w lidze Spurs wzięli się do odrabiania strat i od stanu 16:40 zdobyli 80 punktów przy zaledwie 46 rywali!
Ostrogi zanotowały nieprawdopodobną trzecią kwartę, w której osiągnęły run 24:0(!), a całą odsłonę zwyciężyli 28:6. Świetnie grał Tony Parker (23 pkt, 10 as), niewiele gorzej Tim Duncan (19 pkt, 13 zb), a po raz kolejny wyróżnił się debiutant Kawhi Leonard (14 pkt).
- Spodziewaliśmy, że oni tak zaczną. Grali bardzo intensywnie, a Blake trafiał niesamowite rzuty. My wiedzieliśmy jednak, że nadejdzie nasz czas. Mecz jest przecież długi. W przerwie zachowywaliśmy więc spokój - relacjonował Parker.
Spurs wygrali siódmy kolejny mecz w play off i 17 z rzędu, wliczając w to końcówkę sezonu zasadniczego. 24-punktowy powrót do meczu to drugi największy comeback w obecnych play off. 27-punktowy deficyt odrobili LA Clippers w pierwszym meczu przeciwko Memphis Grizzlies.
Czwarty mecz nad ranem w poniedziałek (godz. 4:30 polskiego czasu), ponownie w Staples Center. Żadna drużyna w historii nie wygrała serii przegrywając w niej 0:3.
Los Angeles Clippers - San Antonio Spurs 86:96 (33:11, 20:32, 8:26, 25:27)
(B. Griffin 28 (16 zb), M. Williams 19, C. Paul 12 (11 as) - T. Parker 23 (10 as), T. Duncan 19 (13 zb), K. Leonard 14)
Stan rywalizacji: 3:0 dla San Antonio
Idziemy na mistrza!