Najpiękniejsza rzecz na świecie - rozmowa z Przemyslawem Frasunkiewiczem, zawodnikiem Asseco Prokomu Gdynia

Asseco Prokom Gdynia po raz kolejny zdobyło mistrzostwo Polski. Duży wkład w ten sukces miał Przemysław Frasunkiewicz, który dawał zespołowi sporo energii, wchodząc na boisko.

Karol Wasiek: Czy smak tego mistrzostwa jest inny od pozostałych?

Przemysław Frasunkiewicz: Dla mnie jest to najpiękniejsza rzecz na świecie, bo zaczynałem swoją karierę w Treflu Sopot, później te kluby się rozłączyły, różne perturbacje miały miejsce. W zeszłym roku w Gdyni była drużyna za grube pieniądze, odgrywałem tam małą rolę. Jednakże nie mogę nie podziękować trenerowi Pacesasowi, który dał mi szansę i w finałach też grałem. To mistrzostwo, które zdobyłem teraz, smakuje najlepiej na świecie, bo miałem większą rolę w zespole.

Odgrywał pan dużą rolę w finałach, można pan spokojnie nazwać cichym bohaterem tej rywalizacji.

- Cieszę się z tego. Ja jestem tzw. zespołowym graczem. W tym sezonie mieliśmy taką grupę ludzi, która była ze sobą na dobre i na złe ze sobą. Każdy z nas grał na miarę swoich możliwości. Kiedy graliśmy zespołowo to wszystko idealnie pracowało. Jednakże kiedy decydowaliśmy się na akcje indywidualne to od razu przegrywaliśmy.

Który z trenerów ma większą zasługę w zdobyciu tego mistrzostwa? Tomas Pacesas czy Andrzej Adamek?

- Nie chciałbym się w takie podziały bawić, bo to nie ma najmniejszego sensu. Najważniejsze jest mistrzostwo. Była to drużyna Tomasa Pacesasa, bo to on wybierał tych zawodników, jednakże przy tym obecny był także Andrzej Adamek. Tak samo brał udział w przygotowaniach do sezonu, to nie jest jakiś nowy trener. Nie jest tak łatwo zmieniać trenera w środku sezonu. To było też bardzo trudne dla niego. Musiał wygrać mistrzostwo i presja była na nim bardzo duża.

A jak pan podsumuje sezon w lidze VTB oraz Eurolidze?

- Zagrałem w paru meczach Euroligi, coś tam rzuciłem i wydaję mi się, że pomogłem zespołowi. Dziękuję trenerowi Pacesasowi, że mi zaufał. Euroliga to nie jest mój poziom. Gdybym miał 22, 23 lata i trafił tutaj pod ręce Pacesasa to bym zrobił wielki postęp i wtedy mógłbym rywalizować na tym poziomie.

Przemysław Frasunkiewicz był "cichym" bohaterem finałów Tauron Basket Ligi
Przemysław Frasunkiewicz był "cichym" bohaterem finałów Tauron Basket Ligi

Nieco lepiej było w lidze VTB, gdzie w kilku meczach dał pan dobrą zmianę z ławki.

- Dawałem radę. To jest zasługa zespołu, który rozumiał się świetnie. Przeszliśmy razem przez wiele ciężkich doświadczeń w tym sezonie. Wspieraliśmy się nawzajem.

Jaka będzie pana przyszłość? Czy zobaczymy pana w barwach Asseco Prokomu Gdynia w następnym sezonie?

- Nie wiem, jak to będzie. Nie chcę o tym myśleć. Chcę grać w zespole, który będzie walczył o jakieś cele. Nie chcę grać w zespole, który będzie grał tylko o przetrwanie.

Źródło artykułu: