Każdy chce grać w Treflu Sopot - rozmowa z Tomaszem Kwiatkowskim, dyrektorem sportowym Trefla Sopot

Na dniach w Treflu Sopot ma zostać zatrudniony nowy szkoleniowiec. Później działacze zaczną kontraktować zawodników, którzy będą decydować o sile zespołu z Trójmiasta w następnym sezonie.

Karol Wasiek: Kto w przyszłym sezonie będzie trenerem Trefla Sopot?

Tomasz Kwiatkowski: Myślę, że w tym tygodniu podejmiemy decyzję, czy będzie to Karlis Muiznieks, czy będzie to jakiś inny, nowy trener. Na dzisiaj tego jeszcze nie wiemy. W najbliższych dniach rozstrzygnie się, kto będzie nowym trenerem.

Czy jakiś polski trener wchodzi w grę, czy tylko opcja zagraniczna?

- Raczej zagraniczna opcja.

Co przemawia za tym, żeby Karlis Muiznieks nie był trenerem Trefla Sopot w przyszłym sezonie? Czy to on już nie chce pracować w Sopocie, czy raczej działacze Trefla wolą kogoś innego?

- Zawsze decyzję podejmują dwie strony, czyli musi być chęć ze strony pracodawcy i ze strony pracownika. Myślę, że obie strony dobrze wspominają spędzony razem czas, pracowaliśmy ze sobą przez trzy lata. To niespotykanie długi czas jak na polskie warunki. Powoduje to jednak z drugiej strony zmęczenie materiału. Mam wrażenie, że trener może poszukiwać miejsc, gdzie będzie mógł zacząć coś nowego. Natomiast my też rozpatrujemy kandydatury trenerów, którzy mogliby wnieść coś nowego. Nam bardzo dobrze współpracowało się z trenerem Muiznieksem i ta konsekwencja we współpracy przyniosła nam duży sukces w zeszłym roku. Natomiast mamy świadomość wad trenera oraz naszych słabości i podejmując decyzję o współpracy z nowym trenerem czy z trenerem Muiznieksem będziemy to wszystko brali pod uwagę.

Chciałbym, żeby teraz odniósł się pan do spekulacji prasowych na temat graczy, którzy mogliby trafić do Trefla Sopot. Przewijały się takie nazwiska Zamojskiego, Cesnauskisa, Dąbrowskiego.

- Wszystkie te wymienione nazwiska są to bardzo dobrzy polscy zawodnicy. My nigdy nie ukrywaliśmy, że zależy nam na budowie jak najsilniejszej polskiej części zespołu. Za Przemkiem Zamojskim przemawia bardzo dobry sezon w Asseco Prokomie Gdynia, ale też jego charakter. Bardzo dobrze go znamy, ponieważ zaczynał on swoją karierę w juniorach Prokomu Trefla Sopot. Myślę, że zatrudnienie Przemka Zamojskiego dla każdego klubu w Polsce byłoby dużym wzmocnieniem. Co do pozostałych nazwisk to mogę powiedzieć, że na rynku wciąż jest dużo polskich zawodników. My dostajemy wiele ofert od agentów. Mantas Cesnauskis oraz Piotr Dąbrowski to są na pewno różni zawodnicy. Obydwaj w różnych konfiguracjach pozostałej części zespołu mogliby być wartościowymi wzmocnieniami silnych drużyn. Na dzień dzisiejszy nie chciałbym się wypowiadać, którzy z tych graczy ewentualnie zostaną zatrudnieni w naszym zespole, bo mogą być to ci zawodnicy wyżej wymienieni, ale mogą być to gracze zupełnie inni, to także zależy od ruchów personalnych na innych pozycjach.

Na dniach także pojawiła się informacja mówiąca o tym, że Przemysław Frasunkiewicz bardzo chciałby grać w Treflu Sopot. Czy do klubu dotarła jego oferta?

- Jego oferta akurat nie dotarła do naszego klubu. Natomiast my znamy się z Przemkiem na tyle dobrze, że wystarczyłby od niego samego telefon. Mogę podsumować te spekulacje, trawestując tytuł piosenki zespołu T-Love, który kiedyś śpiewał, że "wszyscy chcą grać w T-Love". Na dzień dzisiejszy wygląda to tak, że wszyscy chcą grać w Treflu Sopot. Bardzo mnie to cieszy. Jeśli chodzi o Przemka Frasunkiewicza, to nie było żadnych rozmów ze strony klubu.

Dlaczego Marcin Stefański odszedł z Trefla Sopot? Czy złożyliście mu propozycję nowego kontraktu?

- Rozmawialiśmy z Marcinem Stefańskim o przedłużeniu współpracy z nim już w trakcie sezonu. Zaproponowaliśmy mu dwuletni kontakt. Marcin nie przyjął naszych warunków. Wydawało się nam, że zbliżyliśmy się w swoich stanowiskach znowu, ale otrzymał bardzo korzystną ze Śląska, nie tylko pod względem finansowych, ale także pod względem sportowych. Myślę, że ten aspekt sportowy zadecydował, czyli pewnego rodzaju gwarancja, że będzie podstawowym zawodnikiem drużyny. On jest bardzo ambitnym zawodnikiem, nie grał zbyt wiele, jego rola nie była eksponowana tak, jak w latach poprzednich. Myślę, że nie odpowiadało mu to do końca. Ja uważam, że był bardzo ważnym elementem naszej układanki. Natomiast, on czuł, że może dać więcej zespołowi i myślę, że to zadecydowało o jego przejściu do Śląska.

Marcin Stefański był ważną postacią w Treflu Sopot. Odgrywał on kluczową rolę przede wszystkim w szatni zespołu. Takiego zawodnika będzie bardzo ciężko zastąpić. Czy działacze nie żałują tego, że Stefański wybrał ofertę z Wrocławia?

- Ja zawsze powtarzałem, że największą wartością Marcina Stefańskiego jest jego charakter, jego podejście do swoich obowiązków, energia pozytywna, którą daje zespołowi. Jeśli każdy zawodnik o większym talencie tak podchodził do gry, jak Marcin Stefański to każdy mógłby grać w NBA (śmiech). Charakterem, sercem do gry Marcina można było obdarować kilku innych zawodników. Zostawiał na boisku krew, pot, łzy i my za to mu bardzo dziękujemy. Na pewno jest to osłabienie naszego zespołu. My też budując zespół jeszcze silniejszy musimy wzmacniać się na poszczególnych pozycjach, zatrudniać jeszcze lepszych zawodników. Być może Marcin uznał, że jego rola będzie znowu taka jak w zeszłym sezonie, być może nawet mniejsza. Na pewno żałujemy, że Marcin odszedł, ale życie płynie dalej, musimy zbudować taki zespół, który zagwarantuje walkę o najwyższe cele.

A jak wygląda sprawa z Łukaszem Wiśniewskim? Czy prowadzone są jeszcze rozmowy z nim?

- Łukasz Wiśniewski miał podpisaną dwuletnią umowę z możliwością rozwiązania po pierwszym roku przez każdą ze stron. Ten drugi rok umowy był lepiej płatny niż w pierwszym. Natomiast Łukasz uznał, że jego wartość po tym sezonie jest jeszcze większa. Rozmawiamy dalej na temat współpracy, natomiast na dzisiaj oczekujemy reakcji z drugiej strony, co do dalszej oferty. Złożyliśmy korzystniejszą ofertę, niż to co było zapisane pierwotnie w umowie i czekamy na decyzję Łukasza.

A według pana hipotetycznie na papierze, który zawodnik prezentuje się lepiej - Łukasz Wiśniewski czy Przemysław Zamojski?

- Nie chciałbym o tym przesądzać z tego powodu, ponieważ oni są bardzo podobnymi zawodnikami. Mają podobne umiejętności. Prezentują podobny styl. Nikt chyba nie przypuszczał, że Łukasz Wiśniewski, przychodząc do nas z PBG Basketu Poznań, że będzie miał taki dobry sezon. Na to złożyło się kilka elementów - jego ciężka praca, umiejętności, ale też bardzo dobra sytuacja, w jakiej się znalazł w sensie taktycznym. Trener mu zaufał i on był pierwszoplanową postacią w zespole. Przemek Zamojski, korzystniej zaprezentował się chyba w meczach finałowych pomimo wcześniejszej kontuzji. To na pewno trudno ocenić. Trudno jest włożyć jednego zawodnika i włożyć go w taką samą sytuację, w jakiej był ten drugi, tak się po prostu nie da. Każdy z nich jest wartościowym zawodnikiem.

Jak wyglądają negocjacje z Łukaszem Koszarkiem?

- Negocjacje z Łukaszem Koszarkiem toczą się. Łukasz chciałby podjąć ostateczną decyzję do rozpoczęcia zgrupowania kadry. Rozmawiamy z jego agentem, jesteśmy w bezpośrednim kontakcie z Łukaszem. Myślę, że Łukaszowi podobało się w Sopocie. Na dzisiaj nie podjął żadnej decyzji, oczekuje również lepsze oferty zza granicy.

A jest pan optymistą co do negocjacji z Łukaszem Koszarkiem?

- Ja uważam, że nasza sytuacja jest lepsza niż rok temu, bo Łukasz już wie, czego może się tutaj spodziewać. On się dobrze czuł, jego rodzina podobnie. On sam miał najlepszy sezon w karierze. Czy ja jestem optymistą? Zawsze może zadzwonić jakiś klub z Turcji, Rosji i zaproponować kilka tysięcy dolarów i my na pewno takiej propozycji nie przebijemy. Wydaję mi się, że my proponujemy mu optymalne warunki sportowe i całkiem niezłe warunki finansowe, jak na polskie realia. Co on wybierze? Trudno jest mi powiedzieć.

A czy John Turek pozostanie w Treflu Sopot?

- Myślę, że szansa jest. Natomiast my na dzisiaj nie rozpatrujemy opcji zagranicznych. Decyzje w tym zakresie będzie podejmował przede wszystkim trener. Nowy trener będzie musiał zgodzić się na pewne wybory dotyczące graczy polskich, ale wolelibyśmy, żeby gracze zagraniczni odpowiadali jego koncepcji. Nie spieszymy się, jesteśmy w kontakcie z agentem Johna Turka. On sam, z tego co wiem, jest zainteresowany powrotem do Sopotu.

Źródło artykułu: