Asseco Prokom z przymusu - nacisk ze strony władz Euroligi - przeniósł się do Ergo Areny, ale ta decyzja chyba nie była słuszna. Wielki, nowoczesny obiekt był bowiem... niemal pusty, co wyglądało koszmarnie. W gdańsko-sopockiej hali zjawiło się zaledwie około 1,5 tysiąca kibiców, którzy mieli jednak okazję zobaczyć emocjonujące widowisko.
Mistrz Polski dość niespodziewanie postawił się drużynie z Andaluzji. Wprawdzie podopieczni Kestutisa Kemzury popełnili w tym spotkaniu sporo błędów, początkowo mieli dziurawą obronę, ale z czasem udało im się wyciągnąć wnioski i wskoczyć na niezły poziom. Tyle że wtedy gdynianie musieli wziąć się ostro do pracy.
Unicaja bezlitośnie wykorzystała słabszy okres żółto-niebieskich. Zespół z Hiszpanii potrzebował jednak czasu zanim się rozkręcił. Pod koniec pierwszej kwarty goście znaleźli swój rytm i zaczęli seryjnie zdobywać punkty, co najczęściej czynił Marcus Williams. Tempo zawodników Repesy było tak wysokie, iż Asseco Prokom nie był w stanie dotrzymać kroku.
Andaluzyjczycy w 13. minucie meczu, po trafieniu Carlos Jimenez z dystansu, mieli już trzynaście oczek więcej niż gospodarze i wszystko wskazywało na to, iż najbardziej prawdopodobny scenariusz się ziści. Nic bardziej mylnego. Gdynianie z opresji wyszli w znakomitym stylu. W pościg za Unicają ruszył Łukasz Koszarek, który bez wątpienia był najlepszym graczem Asseco Prokomu w tym spotkaniu. Doświadczony rozgrywający nie tylko dogrywał partnerom, ale trafiał też do kosza.
Mistrzowie Polski powoli, aczkolwiek systematycznie odrabiali straty. W trzeciej odsłonie kilkakrotnie mieli drużynę z Malagi na horyzoncie, ale goście natychmiast odpowiadali. Znowu Asseco Prokom karcił Williams, niezwykle aktywny i szalenie skuteczny w rzutach za trzy (5/7).
Mimo wszystko Asseco Prokom nie odpuszczał i ciągle trzymał się blisko przeciwnika. Żółto-niebiescy dopięli swego na nieco ponad 3,5 minuty przed końcem spotkania. Po celnym rzucie Adama Hrycaniuka mistrzowie Polski objęli prowadzenie i w powietrzu wisiała sensacja. Niestety, Hrycaniuk oraz Rasid Mahalbasić musieli zejść z parkietu za pięć przewinień, co bez wątpienia przełożyło się na końcowy rezultat.
Unicaja wykorzystała bowiem słabe strony gospodarzy i ostatecznie wygrała. Było to pierwsze zwycięstwo tego zespołu w tej edycji Euroligi. Mistrzowie Polski doznali natomiast drugiej porażki w tych rozgrywkach.
- Mieliśmy szansę na wygranie tego spotkania. Przez większość meczu graliśmy bowiem nieźle, ale to nie wystarczyło. Największym problemem okazały się liczne straty. Grając z tak klasową drużyną jak Unicaja nie można zgubić aż piętnastu piłek, bo na tym poziomie wszelkie błędy są karane - powiedział po meczu Kemzura.
- W końcówce zabrakło nam centymetrów, co wynikało z tego, że parkiet za pięć przewinień musieli opuścić dwaj wysocy zawodnicy. Niekiedy pod presją czasu nie wiedzieliśmy co zrobić z piłką. Mimo wszystko mieliśmy okazję, oddając rzuty z dogodnych sytuacji, ale pudłowaliśmy - dodał szkoleniowiec Asseco Prokomu.
Warto dodać, że w Asseco Prokomie zadebiutował Alex Acker, ale Amerykanin zagrał krótko i w tym meczu nie był jeszcze wzmocnieniem gdynian - zdobył 3 punkty w 11 minut.
Asseco Prokom Gdynia - Unicaja Malaga 75:77 (22:28, 17:17, 20:18, 16:14)
Asseco Prokom: Łukasz Koszarek 16, Frank Robinson 14, Adam Hrycaniuk 11, Robert Witka 9, Jerel Blassingame 8, Mateusz Ponitka 8, Rasid Mahalbasić 7, Alex Acker 3, Piotr Pamuła 0, Piotr Szczotka 0.
Unicaja: Marcus Williams 18, Txemi Urtasun 14, Zoran Dragić 10, James Gist 8, Krunoslav Simon 8, Luka Zorić 4, Fran Vazquez 4, Carlos Jimenez 3, Kosta Perović 0, Augusto Lima 0.
Wkrótce więcej informacji.