Mierzący 213 cm środkowy "Czarnych Panter" w barwach ekipy Legea Scafati rozegrał tylko trzy mecze. Na rozwiązanie kontraktu z tym klubem zdecydował się w październiku ubiegłego roku. Na decyzję Andersena wpłynęło wiele czynników. - Spotkało mnie tam mnóstwo problemów. Nie płacili mi na czas, nie było klimatu w drużynie, zwolniono trenera. Nawet warunki mieszkaniowe, na które zawsze zwracam uwagę, nie były zbyt dobre - mówi duński środkowy na łamach Głosu Pomorza.
Andersen zasilając szeregi Czarnych musiał się z tym liczyć, że będzie skazany na współpracę z trenerem słupskiego teamu, Igorem Griszczukiem. Jak wiadomo, szkoleniowiec ten słynie z "ognistego" temperamentu. - W swojej karierze miałem wielu szalonych trenerów, więc mam nadzieję, że sobie poradzę. Póki co nie mam żadnych kłopotów z dogadaniem się ze szkoleniowcem. Robię, co mi każe. Mam doświadczenie i wiem, że to najlepszy i najprostszy sposób na znalezienie wspólnego języka - przyznaje center zespołu znad Słupi, który w swojej karierze nie zasmakował gry w lidze NBA. Jednak był blisko podpisana kontaktu z Indianą Pacers i New Jersey Nets. - Próbowałem gry w NBA, gdy skończyłem collage. Niestety, nie doszło do podpisania kontraktu z Indiana Pacers i New Jersey Nets. Potrzebowałem pieniędzy, nie mogłem czekać, więc przyjechałem do Europy. Tak już zostało - wyjawił Andersen.
Nowy koszykarz teamu ze Słupska, Głosowi Pomorza zdradził także to, jak zaczęła się jego przygoda z koszykówką. - Spójrzcie na mnie, mam 213 centymetrów wzrostu, jestem wielki, nie mogłem wybrać żadnego innego sportu. W szkole nauczyciel namówił mnie do zapisania się do nowej drużyny koszykarskiej i wtedy spróbowałem basketu. Szybko to polubiłem.
Andersen ma już za sobą jeden występ w barwach Czarnych. W derbowym spotkaniu przeciwko AZS-owi Koszalin zanotował 2 punkty i 1 zbiórkę.