Potrzebuję grania na poważnie - wywiad z Rubenem Boykinem, skrzydłowym Anwilu Włocławek

- Ostatni rok spędziłem na Rodos i miałem wrażenie, jakbym był na nieustających wakacjach. Teraz potrzebuję grania na poważnie i dlatego jestem w Anwilu - mówi nowy skrzydłowy zespołu, Ruben Boykin.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Michał Fałkowski: Czy transfer do Anwilu Włocławek nie jest dla ciebie w pewnym sensie niespodzianką?

Ruben Boykin: Może trochę. Mój pierwszy rok spędzony w Polsce był zarazem pierwszym rokiem mojej profesjonalnej gry i za bardzo nie wiedziałem jak to wszystko ogarnąć. Stal była dobrym miejscem do gry w koszykówkę, przynajmniej do tego, by rozpocząć zawodową karierę. Dlatego dobrze wspominam wasz kraj i gdy zadzwonił trener Dainius Adomaitis by rozmawiać ze mną o transferze do Anwilu, byłem trochę zaskoczony, ale od razu przypomniałem sobie dobre chwile spędzone w Polsce.

A opuszczając polską ligę po jednym sezonie nie myślałeś sobie, że teraz będziesz grał tylko w lepszych ligach i klubach?

- Mówiąc szczerze, byłem pewien, że nie wrócę do Polski w najbliższych latach. Wtedy, cztery lata temu, wiedziałem, że po roku dobrej gry w Stali mam szansę na kontrakt we Włoszech, Francji czy Grecji, więc to było dla mnie celem numer jeden. I tak się stało. Celem numer dwa było pozostać w tych ligach jak najdłużej. Nie wiem czy trzy lata we Włoszech i jeden rok w Grecji to jest właśnie to "jak najdłużej", ale nigdy nie miałem problemu z Polską.

Traktowałeś polską ligę trochę jak trampolinę...

- Dokładnie takie słowa mówił mi agent tuż przed tym, zanim podpisałem kontrakt ze Stalą Ostrów Wielkopolski. Mówił mi: graj dobrze, pokaż się z dobrej strony, to wtedy wywalczysz kontrakt w lepszym zespole w lepszej lidze. I tak się stało. Ale to jest w sumie normalne w naszym zawodzie...

Powrót do polskiej ekstraklasy nie jest zatem dla ciebie pewnego rodzaju degradacją?

- W jakim sensie? Nie sądzę by polska liga była zła.

Nie powiedziałem, że jest zła. Na pewno jest jednak słabsza od włoskiej czy greckiej.

- Nie, ta liga jest po prostu inna. Grecka liga jest przede wszystkim bardzo fizyczna, nastawiona na kontakt zawodników, we włoskiej lidze jest sporo biegania, duża mobilność i kreatywność, natomiast polska liga kojarzy mi się z taktyką, strategią gry. Poza tym, kwestia nie tkwi w lidze tak naprawdę, ale w zespole, dla którego grasz. Lepiej jest grać dla silnej drużyny w dobrej lidze, niż dla outsidera w bardzo dobrej.

Ciekawe spostrzeżenie. Pamiętasz cokolwiek na temat Anwilu czy Włocławka z okresu, gdy grałeś w Stali?

- Pamiętam bardzo, bardzo duży hałas jak graliśmy tutaj. Mecz był na styku do samego końca, ostatecznie przegraliśmy go i spory udział w tamtym meczu miała właśnie publika. Gdy zadzwonił trener Adomaitis, nie pamiętałem jednak żadnych innych szczegółów. Dopiero gdy wykonałem telefon do Tommy’ego Adamsa, trochę poukładałem te puzzle w mojej głowie. Powiedział mi, że całą swoją karierę chciałby grać w tak profesjonalnie zarządzanych klubach, jak Anwil. Powiedział również, żebym przygotował się na nieustanną presję, nawet krytykę, która sprawia, że każdy słabszy mecz stawia cię pod ścianą.

Ta presja włocławskich fanów, ogólnie presja włocławskiego środowiska koszykówki, dla niejednego okazała się ścianą nie do przejścia...

- To nie problem. Wiem, że tak wszyscy mówią, ale dla mnie to nie problem. Wiesz, ostatnio grałem na greckiej wyspie Rodos. Koszykówka była tam istotna, ale miałem wrażenie, że ludzi w klubie bardziej interesował relaks, nieustające wakacje, to, jaka jutro będzie pogoda i tak dalej. Miasto było nastawione na rozrywkę i przyjemności, więc generalnie czułem się jak na wakacjach trwających cały rok. Wszystko super, może również dlatego sezon skończyliśmy na etapie półfinału, choć nikt na nas nie stawiał.

Chcesz powiedzieć, że brakuje grania na poważnie?

- Tak, dokładnie to chcę powiedzieć. Potrzebuję grania na poważnie. Chcę by wreszcie ktoś analizował moją grę, punktował błędy, dawał wskazówki jak mam grać, by stawać się lepszym. Chcę być nagradzany po zwycięstwach i... no dobra, nie chcę porażek (śmiech).

Tego nie chce nikt we Włocławku. Zmieniając temat - mocno zmieniłeś się przez ten czas nieobecności w Polsce?

- Trochę bardziej rozumiem na czym polega koszykówka (śmiech). Jak przyjeżdżałem do Polski to nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Wszystko było dla mnie nowe. Teraz jest inaczej - przyjeżdżam sobie do Włocławka, wiem czego oczekiwać po zespole, mniej więcej wiem jaki będzie poziom moich kolegów z drużyny, choć ich nie znam, ale znam za to poziom ligi. Kojarzę również podstawowe zwroty językowe. Za chwilę z pewnością przypomnę sobie nazwy sklepów na tyle, by móc wejść do takiego, do którego akurat chcę. Dodatkowo, mam większą wiedzę na temat tego, czym tak naprawdę jest koszykówka europejska.

A umiejętności koszykarskie? Mówi się o tobie, że jesteś wszechstronnym koszykarzem, ale na pewnym poziomie. Eksperci są zdania, że wolisz umieć wiele rzeczy dobrze, niż jedną bardzo dobrze. To prawda?

- Zbiórki i rzut - to są dwie rzeczy, których jest świadomy, że w przeciągu pięciu lat odkąd opuściłem NCAA, poprawiłem je o kilka stopni. Dodatkowo, Europa nauczyła mnie grać twardo pod koszem, ale nie grać brutalnie. Używać łokci, ale tak, by nikomu nie zrobić krzywdy. Wiesz, kiedyś myślałem, że rola skrzydłowego ogranicza się do zbiórek i dobrej obrony. Dzisiaj wiem, że to jest zdecydowanie więcej.

Co to znaczy więcej? Wiesz już jaka będzie twoja rola w zespole Anwilu?

- Rozmawialiśmy, ale co mogą takie rozmowy dać? Wszystko wykreuje każdy kolejny mecz. Ja przez całą swoją karierę byłem zawodnikiem drużynowym, dokładającym elementy do całości. I pewnie nic się w tym względzie nie zmieni.

Kojarzysz kogoś z obecnego zespołu Anwilu?

- Niestety nie znam nikogo z tej ekipy. Na pewno jednak jest w tym zespole kilku Polaków, których będę pamiętał z ligi.

Nazwiska Przemysława Frasunkiewicza czy Krzysztofa Szubargi nic ci nie mowią?

- Nazwiska nic. (chwila namysłu) Pamiętam takiego łysego, niskiego rozgrywającego i wiem, że będzie grał z nami. Jak on ma na imię?

Krzysztof Szubarga, ale dla ciebie to zbyt trudne do wymówienia. Pewnie będzie chciał byś mówił do niego "Szubi" albo "Kris".

- "Szubi"... tak, coś kojarzę...

Podczas rozmowy cały czas masz na sobie czapeczkę Chicago Bulls. Jesteś fanem?

- Nie, jestem z Los Angeles, więc jakżebym mógł (śmiech)? To tylko czapka. Jestem zapalonym "Jeziorowcem".

Czyli na pewno cieszysz się z transferu Dwighta Howarda?

- Ooo, tak! To wielki krok w stronę odzyskania tytułu. Nie, inaczej napisz Los Angeles Lakers wygra w tym roku wszystko! Nie ma innej opcji. Do Kobe Bryanta doszedł Steve Nash, doszedł Dwight, nie ma innej opcji. Muszą wygrać ligę. Miami nie da im w tym roku rady. Lakersi będą najlepsi.

A Anwil?

- Pogadamy za kilka tygodni…

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×