Nie osiągnęliśmy tego, czego sobie życzyliśmy - rozmowa z Pawłem Malesą, byłym zawodnikiem Trefla Sopot i ŁKSu Łódź

- Przez całą moją karierę staram się ciężko pracować i zaistnieć w sporcie - mówi Paweł Malesa, były zawodnik m.in. Trefla Sopot i ŁKSu Łódź.

Michał Żurawski: Jak oceniasz swój ostatni sezon w barwach ŁKSu Łódź?

Paweł Malesa:  Sezon w ŁKS był dla mnie dobry z tego względu, iż dostałem możliwość kontynuowania kariery po przerwie spowodowanej drobnym, lecz długo leczonym urazem. Jeżeli chodzi o aspekty czysto sportowe, to indywidualnie jestem w miarę zadowolony, natomiast z zespołem nie osiągnęliśmy tego, czego sobie życzyliśmy.

Co twoim zdaniem zdecydowało, że łódzki klub tylko na jeden sezon zagościł w najwyższej klasie rozgrywkowej?

- Na początku ostatniego sezonu ŁKS cieszył się wielkim zainteresowaniem kibiców spragnionych koszykówki na poziomie ekstraklasy w tym mieście. Zdarzyło się nawet, że na mecz przyszło ponad 9 tysięcy ludzi i frekwencja po kilku pierwszych meczach była największa w lidze. Osobiście uważam, że klub był dobrze zarządzany, natomiast po wielu porażkach zainteresowanie spadało z meczu na mecz i na koniec pozostała przy nas garstka najwierniejszych kibiców. Tak więc brak zwycięstw wyciszył dobrą atmosferę wokół koszykówki, a brak środków na prowadzenie zespołu w nadchodzącym sezonie spowodował, że w Łodzi nie ma drużyny na poziomie ekstraklasy, a nawet 1. ligi. Mam nadzieję, że sytuacja ta nie będzie trwała długo.

Nie uważasz, że źle dzieje się w polskiej koszykówce? Nasza liga traci duże ośrodki – najpierw Warszawa, teraz doszły Poznań, Łódź, a ostatnio Wrocław. To wszystko nie wpływa korzystnie chyba na wizerunek i promocję ligi, a posunę się nawet do stwierdzenia, że ukazuje to ją w negatywnym świetle.

- Oczywiście , że lepiej dla koszykówki w Polsce byłoby, gdyby takie duże miasta miały najwyższą klasę rozgrywkową. W dzisiejszych czasach wszystko jednak kręci się wokół pieniędzy, a ich brak uniemożliwia budowę zespołów, które byłyby w stanie osiągać wysokie cele.

Czy wiadomo już gdzie zagrasz w najbliższym sezonie? Jakie oferty do ciebie wpłynęły?

- Jeszcze nie wiem. Mam nadzieję, że niedługo się to wyjaśni, ponieważ takie czekanie to nic przyjemnego.

Czy pomimo braku klubu utrzymujesz formę? Jak starasz się to robić? Trenujesz indywidualnie czy wygląda to jakoś inaczej?

- Tak, trenuję indywidualnie.

Z powodu kłopotów zdrowotnych ominąłeś praktycznie cały sezon 2010/2011. Czy z twoim zdrowiem jest już wszystko w porządku i żadne urazy nie dają ci się we znaki?

- Tak, jak najbardziej w porządku. Byłem w stanie grać w ostatnim sezonie i nie miałem z tym urazem żadnych kłopotów. To była zwykła artroskopia kolana, a nie jakiś poważniejszy uraz. Równie dobrze mogłem odpuścić ten zabieg, tyle tylko, że okres dochodzenia do siebie bez operacji byłby z pewnością dłuższy.

Który z sezonów spędzonych w polskiej ekstraklasie wspominasz najmilej i dlaczego?

- Myślę , że mój pierwszy sezon w Słupsku. Zetknąłem się wtedy z niesamowitą atmosferą stworzoną wokół koszykówki. Słupsk ma to do siebie, że każdy w tym mieście żyje tą grą. Jest na pewno miłym doświadczeniem granie o wysoką stawkę w klubie, gdzie trzeba się naprawdę postarać, aby spędzać czas na parkiecie podczas meczu. Drugi sezon w Sopocie też uważam za udany. Przez pierwsze 3 lata mojej gry w PLK walczyliśmy za każdym razem o medale i miałem wtedy styczność ze sporą presją. Powiem tyle, że warto dla takich chwil grać.

Nie od dziś wiadomo, że twoim największym atutem jest znakomity rzut z dystansu. Masz do tego jakiś wrodzony talent czy po prostu bardzo dużo pracy włożyłeś w ten element koszykarskiego rzemiosła?

- Wydaje mi się , że po części jest to talent, ale z drugiej strony na pewno mnóstwo oddanych rzutów, poczynając od dzieciństwa - w domu była atmosfera koszykówki – tata, starszy brat. Wtedy najłatwiej wyrobić nawyk, dzięki któremu w następnych latach gry jest tylko łatwiej. Tak jest chyba ze wszystkim, co robimy. Jeżeli wkładamy w to pracę i czas to prędzej czy później coś z tego jest. Najwyraźniej nad tym elementem koncentrowałem się więcej i teraz przychodzi mi to zupełnie naturalnie.

Czy z perspektywy czasu nie żałujesz tego, jak potoczyła się twoja kariera? Wyjeżdżałeś do Stanów, jako jeden z największych polskich talentów, a zainteresowanie twoją osobą wyrażały największe polskie kluby, po powrocie już tak różowo nie było.

- Nie żałuję. W Stanach Zjednoczonych przeżyłem przygodę życia. Przez całą moją karierę staram się ciężko pracować i zaistnieć w sporcie. Nie zgodzę się do końca z tym , że po powrocie ze Stanów nie było różowo, ponieważ przez trzy lata od ukończenia uczelni podpisałem kontrakty w klubach ze Słupska i Sopotu, a tam trzeba się cieszyć z każdej minuty na parkiecie, ponieważ rywalizacja jest naprawdę duża. Wydaje mi się , że w innych klubach mógłbym osiągnąć więcej indywidualnie, ale jednak walka o najwyższe cele też jest interesująca i to taki los wybrałem świadomie podpisując te kontrakty.

Czy śledzisz poczynania koszykarskiej reprezentacji Polski? Jeżeli tak to jak oceniasz, drużynę zbudowaną przez Alesa Pipana?

- Tak, oglądam mecze, kiedy tylko mogę. Zespól dobrze się prezentuje. Marcin Gortat robi co może, aby nam pomóc. Reszta chłopaków też się bardzo stara. Powinno coś z tego być. Mamy stosunkowo młody skład i wielu zawodników, którzy są głodni gry i zrobią wszystko, aby wygrać. Wydaje mi się , że gdy Maciej Lampe wróci do składu po zaleczeniu urazu kostki, to siła pod koszem zarówno w ataku jak i obronie znacznie wzrośnie i Marcin nie będzie musiał się dwoić i troić.

Jakie szanse mają biało-czerwoni w eliminacjach do przyszłorocznego Eurobasketu?

- Myślę, że bez większych problemów powinniśmy awansować. Jak już mówiłem wcześniej, gdy wróci Lampe, zespół będzie jeszcze lepiej funkcjonował.

Czy masz nadzieję, że uda Ci się jeszcze zagrać w seniorskiej reprezentacji? Występowałeś w juniorskiej kadrze, ale już jako dorosły zawodnik nie dostąpiłeś zaszczytu gry z orzełkiem na piersi.

- Realnie patrząc na sytuację na rynku wydaje mi się, że ten okres mam za sobą, chociaż byłbym nieszczery gdybym powiedział , że nigdy o tym nie marzyłem.

Źródło artykułu: