Marcin Stefański: Nagle znalazłem się w ciężkiej sytuacji

W weekend Trefl Sopot przyjechał do włocławskiej Hali Mistrzów by stoczyć dwa pojedynki sparingowe. Trener Żan Tabak przyglądał się m.in. Marcinowi Stefańskiemu, który jest testowany przez klub.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Najpierw Trefl Sopot pokonał we Włocławku Polpharmę Starogard Gdański 89:77, zaś dzień później rozprawił się ze Startem Gdynia 71:57. W obu spotkaniach w sopockim zespole wystąpiło grono koszykarzy trenujących z drużyną i liczących na podpisanie kontraktu. O ile jednak przyszłość Romana Szymańskiego czy Łukasza Wilczka nie jest pewna, o tyle Frank Turner i Marcin Stefański mogą raczej spać spokojnie.

- Jestem prawie dogadany z Treflem i myślę, że jutro (rozmawialiśmy po drugim sparingowym meczu w sobotę - przyp. M.F.) podpiszę kontrakt. Powiedzmy sobie - dogadamy jakieś szczegóły, sfinalizujemy ostatnie detale i będę oficjalnie graczem Trefla - powiedział Stefański.

Tym samym, 29-letni skrzydłowy wraca do drużyny, z którą rozstał się... dwa miesiące temu, odchodząc do Śląska Wrocław. Koszykarz zdecydował o przenosinach ze względu na warunki czysto sportowe kontraktu i pewnego rodzaju gwarant w postaci bycia podstawowym zawodnikiem zespołu. I to pomimo dwuletniej oferty przedłużenia umowy ze strony sopockiego Trefla. Gdy Śląsk nie został przyjęty do ligi, poszukiwania pracy zaczął od... zespołu wicemistrza Polski.

- To wszystko wyszło z dwóch stron, cieszę się bardzo, że prezes Wierzbicki chciał, żebym wrócił. Ja też uznałem, że to dla mnie będzie najlepsza opcja. Wtedy, dwa miesiące temu, po prostu się nie dogadaliśmy - stwierdził skrzydłowy, dodając - W lidze jest tylko 12 zespołów, a więc mało miejsc pracy, tym bardziej w połowie sierpnia, bo zdecydowana większość zespołów już zna swoje składy, więc trudno o dobrą robotę. Jestem więc bardzo zadowolony, że otrzymałem szansę powrotu do Trefla.

Koszykarz wspomina także moment, w którym dowiedział się, że zespół z Wrocławia nie został dopuszczony do rozgrywek. - Byłem kompletnie zaskoczony i myślę, że każdy z drużyny był. Nagle zostaliśmy bez pracy i szybko musieliśmy zweryfikować swoje plany na kolejny sezon - tłumaczył Stefański, dodając - Pojechałem do Wrocławia już z całym swoim majdanem, już byłem na miejscu, adaptowałem się, a nagle dowiedziałem się, że nie ma dla mnie tam pracy i muszę szukać sobie czegoś innego. Gdybym dowiedział się o tym w maju, byłaby to zupełnie inna sytuacja. Połowa sierpnia to jednak inne okoliczności. Nagle znalazłem się w ciężkiej sytuacji, tak jak reszta chłopaków zresztą, a przede wszystkim trener Turkiewicz, bowiem dla niego znalezienie pracy w połowie sierpnia jest praktycznie niemożliwe.

Kontrakty ze Śląskiem podpisali również m.in. Zbigniew Białek i reprezentant Polski Robert Skibniewski. - Robert jeszcze nie tak dawno miał oferty praktycznie z całej ligi, pytał o niego praktycznie każdy zespół z czołówki. A teraz? Nie wiem co zrobi, ale przecież większość zespołów ma już obsadzoną pozycję rozgrywającego - powiedział Stefański. Dopiero dwa dni po rozmowie pojawiła się informacja, że Skibniewski najprawdopodobniej trafi do AZS Koszalin.

Podczas sparingów we włocławskiej Hali Mistrzów Stefański otrzymał sporo minut od trenera Żana Tabaka, podobnie zresztą jak reszta koszykarzy testowanych. Zaprezentował się na miarę swoich możliwości - w żadnym spotkaniu nie był liderem drużyny, ale swoją obecnością na parkiecie pomagał w grze. Wydaje się więc, że dzięki temu chorwacki szkoleniowiec przekonał się ostatecznie co do przydatności 29-letniego zawodnika. - Czuję się w porządku i również pozytywnie oceniam swoje relacje z trenerem. Sporo rozmawiamy o tym, jak trener chciałby, żebym grał w z jego drużynie, sporą uwagę przykłada do moich rzutów osobistych, które wykonuję coraz lepiej i ogólnie widzę, że forma zaczyna iść już w górę. A do sezonu na pewno będzie jeszcze lepsza - zakończył Stefański.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×