Ryan Wright: Zwycięstwa nas budują

Wygrana z Khimikiem Jużny była dla Anwilu Włocławek już czwartym przedsezonowym spotkaniem zakończonym zwycięstwem. Z dobrej strony zaprezentował się Ryan Wright, który zdobył 11 punktów.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

- To był dość ciężki mecz. Obie drużyny mają w swoich składach dobrych graczy i starały się grać tak twardo, jak tylko się dało, dlatego spotkanie było wyrównane do samego końca - tymi słowami rozpoczyna rozmowę Ryan Wright, środkowy Anwilu Włocławek.

Największa przewaga jaką włocławianom udało się uzyskać w pierwszej połowie była ta, która ustaliła wynik po dwóch kwartach - 38:33. Wtedy właśnie bardzo mocno swój udział w meczu zaakcentował Wright, który zdobył osiem punktów po indywidualnych akcjach. - Uważam, że dobrze graliśmy w obronie, ale równocześnie popełnialiśmy proste straty w ataku i stąd nie mogliśmy wypracować większej przewagi. Jednocześnie jednak, bardziej należy cieszyć się z udanej obrony, niż słabszego ataku. Dla nas, dla zespołu, który cały czas jest w fazie przygotowawczej, dobra defensywa naprawdę daje nam pewność siebie - tłumaczy Kanadyjczyk.

Przed meczem z Khimikiem Jużny sceptyczni byli nawet fani włocławskiego zespołu, wszak ekipa z Ukrainy dysponuje o wiele większym budżetem i jest uznawana za pewniaka do gry w półfinale ligi. - Fakt, że możemy pokonać zespół, który na pewno będzie za kilka miesięcy w najlepszej czwórce ligi ukraińskiej i ma w swoim składzie bardzo dobrych graczy na pewno wpływa na nas budująco - wyjaśnia Wright.

Po zmianie stron lepiej prezentowali się koszykarze z Ukrainy, ale w czwartej kwarcie to Anwil był w stanie przyspieszyć grę i zbudować nawet 11-punktową przewagę, 67:56 na trzy-cztery minuty do ostatniej syreny. Niestety, wówczas ekipa Zorana Marticia zanotowała run 15-4 i na 19 sekund przed końcem był remis 71:71. - To przez straty. Proste straty. W pewnym momencie prowadziliśmy dziewięcioma czy nawet jedenastoma punktami, ale niestety popełniliśmy kilka prostych strat w końcówce, do tego oni zagrali strefą, a my na razie nie skupialiśmy się za bardzo na tym elemencie - mówi środkowy Anwilu.

Po wyrównaniu stanu meczu o czas poprosił trener Dainius Adomaitis. - Powiedział nam, że jeśli popełniamy straty w ataku, a do tego zgubiliśmy skuteczność, to nie może się to skończyć dobrze. Zgrany zespół zawsze sprawi, że nasze pomyłki zamienią się na ich punkty i tak rzeczywiście było. Potem rozrysował nam konkretną akcję, Ruben (Boykin - przyp. M.F.) miał wyjść na dystans i stamtąd rzucać z czystej pozycji. Udało się to w stu procentach - komentuje Wright.

Anwil pokonał Khimika 74:71, a Kanadyjczyk rozegrał bardzo pozytywne spotkanie, zadając kłam opiniom, że jest tylko zawodnikiem skocznym, a nieumiejącym grać technicznie. - Na początku miałem problemy z faulami, nie mogłem złapać dobrego rytmu, ale na szczęście później złapałem wiatr w żagle, zdobyłem kilka punktów, co dało mi pewność siebie i do końca meczu wydaje mi się, że grałem poprawnie i w ataku, i w obronie, najbardziej koncentrując się na zbiórkach - kończy center włocławian.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×