Arcytrudne zadanie rzeszowianek - zapowiedź meczu AZS Rzeszów - Wisła Kraków

Już w najbliższy piątek startuje Ford Germaz Ekstraklasa. Na inaugurację dojdzie do ciekawego pojedynku, bowiem naprzeciwko siebie stanie mistrz i beniaminek.

Nie da się ukryć, że faworyta wskazać jest dość łatwo. Biała Gwiazda to nie tylko uznana marka w Polsce, ale też w całej Europie, wobec czego starcia z podkarpacką ekipą na pewno się nie przestraszy. Zresztą porównując oba teamy trudno znaleźć punkty wspólne, zarówno jeśli chodzi o skład, jak i kwestie budżetowe. Jednakże wszystko rozstrzygnie się na parkiecie, a tu pieniądze czy tytuły nie mają żadnego znaczenia.

Gospodynie wiele mogą zyskać ambicją, więc przypuszczalnie będą bić się o każdy centymetr boiska, żeby tylko nie dać przeciwniczkom za wiele swobody. - Zamierzamy walczyć od pierwszej do ostatniej sekundy i zostawić serce na parkiecie. W tym wypadku nie mamy nic do stracenia, chcemy pokazać na co nas stać. Większość nie daje nam szans, ale ja wierzę, że mimo to jesteśmy w stanie podjąć rękawice. Zresztą mam nadzieję, iż w nadchodzących miesiącach sprawimy niejedną niespodziankę - przekonuje Magdalena Kaczmarska.

Wtóruje jej Edyta Czerwonka. - Z pewnością idziemy w dobrym kierunku. Nie chcę planować, bo życie pisze swój scenariusz, ale bez wątpienia z naszej strony nie zabraknie zaangażowania.

Analizując poszczególne personalia AZS-u raczej trudno kogoś wyróżnić, bądź wskazać lidera. Głównie bazuje on na kolektywie a jego trzon stanowią dziewczyny mające ekstraklasowe doświadczenie - Ze składu, który awansował zostało pięć koszykarek. Do tego dokooptowano sześć nowych. Potraktujemy to spotkanie jako dobre przetarcie. Niewykluczone, że krakowianki nie osiągną jeszcze optymalnej formy, więc spokojnie. Trzeba robić swoje bez względu na panujące warunki - uważa trener Wojciech Downar-Zapolski.

Wywołana przez niego dyspozycja wiślaczek rzeczywiście pozostaje pewną niewiadomą. W przeciwieństwie do zeszłego roku przegrały sporo meczów towarzyskich i wcale nie zaczynają rozgrywek ze świadomością bycia hegemonem. Oczywiście wpływ na to ma również fakt, że drużyna została mocno odmieniona, w związku z tym, aby osiągnęła zakładany poziom potrzeba czasu. - Wiem, że to co się stało może być oceniane jako rewolucja. Zamiary, co wielokrotnie podkreślałem, były inne. Uważam jednak, iż następczynie podołają wyzwaniu i wkomponują się do reszty teamu - z nadzieją dodaje Generalny Menedżer Wisły Can - Pack, Piotr Dunin-Suligostowski.

Humory psuje trochę kontuzja Darii Mieloszyńskiej, która złamała dłoń i powróci na parkiety dopiero w okolicach listopada. Sprawa ta jest o tyle niekorzystna, iż 28-latka z każdym dniem prezentowała się coraz lepiej, a także odzyskiwała skuteczność strzelecką.

Niemniej trener Jose Ignacio Hernandez ma w odwodzie inne podopieczne, które powinny podołać zadaniu. Ciekawi, jak wypadnie młoda rozgrywająca, Cristina Ouvina. Hiszpanka zaskoczyła wszystkich świetną postawą podczas turnieju w Trutnovie. Jeśli tylko potwierdzi swoje atuty, może mieć znaczny wpływ na końcowy wynik. Podobnie sprawa wygląda z Katarzyną Krężel. Polka póki co ma pewne miejsce w pierwszej piątce i wykorzystuje daną szansę.

Poza tym sporo do powiedzenia będą mieć podkoszowe, jak Petra Stampalija, Dora Horti czy Justyna Żurowska. Im powinno o tyle bardziej zależeć na dobrym występie, bo dotychczas między innymi element zbiórki, za który odpowiadają nie funkcjonował najlepiej, więc natrafia się idealna okazja, by nanieść poprawki.

Mecz w Łańcucie w piątek o godzinie 17:30.

Komentarze (0)